wtorek, 27 listopada 2012

Nikt nie powiedział, że tytuły muszą być na temat, więc oto tytuł na dziś: Picie bezkofeinowej kawy jest jak słuchanie pornosa w radiu.

Rano budzik, jak każdego dnia roboczego, rozdarł japę. Młócąc na oślep udało mi się dwa razy przestawić na zegarku datę, dopiero za trzecim razem trafiłam w odpowiedni guzik i budzikowa japa zamilkła. Za dużo guzików. Zdecydowanie za dużo guzików. Jak wszędzie. Już pal sześć takie przedmioty jak pilot do telewizora, ale dochodzę do wniosku, że naszym życiem rządzą guziki.

Chcesz się napić coli - podchodzisz do automatu, naciskasz guzik i puszka wypada. Chcesz kupić bilet na autobus - identycznie. Szyby w samochodach też opuszcza się guzikiem. Jakby pokręcenie starą, dobrą korbką wymagało od nas za dużo uwagi i wysiłku. Kolejny przykład - aparat fotograficzny. Mam jeszcze mojego starego, niezawodnego Zenitha, gdzie żeby zrobić dobrze zdjęcie, trzeba było ręcznie wyregulować ostrość, zbliżenie i czas na przesłonie. Jak chciałaś zrobić zdjęcie w makro, musiałaś odkręcić obiektyw i przykręcić inny. Dzisiaj bierzesz aparat, pstrykasz ON, naciskasz jeden guzik i aparat wszystko ustawia za Ciebie. Nawet najbardziej skomplikowana współczesna lustrzanka przy starym Zenicie to camera idiota. Ja rozumiem - oszczędność czasu. No tak. Cały czas oszczędzamy czas, gdzie tylko się da. Ostatnio widziałam w sklepie coś, co nazywało się "go-gurtem". Taki jogurt w tubce, który możesz zjeść nawet jadąc na rowerze. Bo przecież zjedzenie zwykłego jogurtu zabiera takie ilości czasu...
"Halo...? O, cześć Tomek! Do kina...? O rany, strasznie chciałam zobaczyć ten film, ale właśnie otworzyłam sobie jogurt, więc nie bardzo mam czas... No nie wiem, to taki z kawałkami owoców, chyba jestem udupiona na cały wieczór..."
 
Najlepszą szkołą oszczędności czasu jest kanał Mango TV. Tam, jeśli zadzwonisz już teraz, dostaniesz odkurzacz, który nie tylko wypierze Ci dywany i zasłony, ale też wyprowadzi kota na spacer i przeleci córkę. Tylko tam kupisz sprzęt do ćwiczeń, który będzie ćwiczył za Ciebie i wywar z morskiej sosny, dzięki której rzucisz palenie przez sen. No, i nie zapominajmy o Najnowszym Fantastycznym Robocie Kuchennym, do którego wrzucisz marchewkę, a wyjmiesz pięciodaniowy obiad dla całej rodziny. A to wszystko w czasie krótszym niż zajmie wypowiedzenie słów "obrałem ziemniaka"!
 
Jednocześnie ciągle nie mamy czasu. Przecież nasza doba od czasów starożytnego Egiptu ma 24 godziny. Nie wydłuża się, nie skraca. Guziki przyspieszają nasze czynności, więc powinniśmy mieć coraz więcej wolnego czasu, tymczasem mamy go coraz mniej. Myślę, że dopiero w momencie, kiedy zeszliśmy z koni i podróż do Gdańska zaczęła zabierać 8 godzin zamiast trzech dni, zorientowaliśmy się, jak wiele białych plam mamy w kalendarzu. I zaczęliśmy je skrupulatnie wypełniać. Skończyłam sprzątać wcześniej niż planowałam, więc jeszcze skoszę trawę. Zrobiłam korektę nieco wcześniej, więc mogę się zabrać za to, co planowałam na jutro, dzięki czemu jutro zrobię to, co planowałam na piątek i w ten sposób piątek będę miała swobodniejszy. Oczywiście, piątek nie będzie swobodniejszy, bo w międzyczasie wpadnie pierdylion nowych spraw.
 
I cały czas coś tracimy.
Kiedyś były walkmany. Człowiek wrzucał do niego kasetę, na kasecie była ograniczona liczba utworów, a ile kto kaset miał przy sobie - to już inna kwestia. I nie przewijało się utworów, bo szkoda było baterii, a mało komu chciało się iść ulicą i przewijać kasetę ołówkiem. Słuchało się wszystkiego po kolei. Nie mówiąc już o tym, że żeby sobie taką kasetę nagrać, czuwało się godzinami przy radiu. Teraz ściągasz całe albumy z sieci, wrzucasz na iPoda 4 GB muzyki (czyli jakiś tysiąc kawałków), nie przywiązując zbytniej wagi do tego, co tam ląduje, bo przecież jak się piosenka nie spodoba, to wystarczy nacisnąć jeden guzik i po sprawie. Kurde, kiedyś człowiek, zanim wyszedł z domu, bardziej myślał o tym, jaką kasetę wrzucić do torby niż jakie buty założyć. No bo przecież to była sprawa życia lub śmierci - mieć właściwą ścieżkę dźwiękową!
Z drugiej strony, nie ma się co dziwić. Żyjemy szybciej, myślimy szybciej, czujemy szybciej. Ścieżka dźwiękowa musi się zmieniać z równą naszej dynamiką. Więc jaki jest sens wychodzić rano z Lubomskim, jeśli już po południu czuję się jak Mejson, a wieczorem to tylko Bruebeck? Sama mam konkretne ścieżki dźwiękowe, uzależnione od tego, co mam właśnie do zrobienia. Tłumaczenia - Sigur Rós i Katie Melua. Korekty - ZAZ. Tabele produktowe - Rammstein i Prodigy. Na spacery jest Yann Tiersen, a na jazdę rowerem - Lord of the Dance. Do spania sprawdza się Leonard Cohen, ale ostatnio całkiem nieźle radzi sobie Marek Kondrat - choć ten nie śpiewa, a czyta mi do poduszki.
 
Nie mogę zatem narzekać na możliwości, jakie daje mi digitalizacja.
 
Nawet jeśli tęsknię za ołówkiem.

poniedziałek, 26 listopada 2012

Opowieści z Szufladowa - ciąg dalszy

- Panie kierowniku...
- No, co tam znowu Młody?
- Bo ja to już nie rozumiem... Jak to jest z ta poezją?
- Młody, kurteczka, ty nie masz większych zmartwień?
- No ale ja nie wiem. Po co ludzie piszą wiersze?
Malinowski popatrzył ma Młodego z politowaniem i cicho westchnął. Odłożył kielnię, przysiadł na stercie worków z cementem i zapraszającym gestem poklepał stojące obok pustaki. Młody skorzystał z zaproszenia; otrzepał ręce z kurzu i przysiadł się do kierownika. Malinowski wyjął zza pazuchy paczkę Ekstramocnych, przypalił jednego ze skupieniem godnym lepszej sprawy i wczuł się w postać mentora.
- Widzisz Młody, to jest tak, że jak ludzie za dużo myślą, to im się te myśli w rymy układają. I tak linijka za linijką te rymy im się tak składają, że wychodzi wiersz. Ot i tyle.
- Ale o czym oni tak dużo myślą? No bo ja teraz na przykład myślę dużo o tym, dlaczego ta poezja i w ogóle, ale jakoś nie czuję, żeby mi się rymowało.
- Bo ty młody źle myślisz. To trzeba myśleć specjalnie.
- A jak to?
- Ano o miłości na przykład. Albo o życiu. Albo o jakichś dużych sprawach, jak historia na przykład. Albo polityka. Duże sprawy, rozumiesz.
- Aha - Młody zamyślił się na chwilę. - Ale dalej nie wiem po co to. Jak się myśli o miłości, to się kocha czy coś. A politycy chyba wierszy nie układają, a przecież dużo o polityce myślą, nie?
- Oj Młody, jakiś ty głupi. Czy ty myślisz, że ci, co rzeczywiście kochają myślą o miłości? Gówno tam, młody, im ta miłość mózgi im przeżera na wylot, im się nic do rymu nie składa. A jak się składa, to pożal się Boże. Ci, co myślą o miłości i piszą wiersze o miłości, nie kochają. Albo nie są kochani, jedno z dwojga. Widziałeś ty kiedyś dobry wiersz o szczęśliwej miłości? Siedzi taki jeden z drugim, myśli jak by tu ukochanej frajdę sprawić i wymyśla durnoty w stylu "na górze róże na dole fiołki". Jak chcesz pisać wiersze o miłości to nie możesz być szczęśliwy. W ogóle nie może być dobrze, żeby wiersz napisać. W ogóle.
- Aha - Młody znów popadł w stan zawieszenia myślowego. - Kierowniku, a czemu oni te wiersze jeszcze śpiewają?
Masz ci los. Filozof się znalazł, sztuki magister.
- Oj, Młody. Głupiś ty aż huczy. Pomyśl ty, Młody - kiedy ostatnio wiersz czytałeś?
- Nooo... nie wiem. W szkole pani Pana Tadeusza czytać kazała, to wiersz chyba, nie?
- A piosenki kiedy ty ostatnio słuchał?
- Eeetam, ja to muzyki nie słucham...
"Eremefffff efffeeeemmmm" - dobiegło ich w chwili milczenia ze stojącego niedaleko tranzystora. Malinowski z zadowoleniem skonstatował, że Młody zrozumiał.
- No i sam widzisz. Jak śpiewają, to słuchasz. Jak piszą, to nie przeczytasz. Jak nie czytasz, to nie kupisz, jak nie kupisz, to nie zapłacisz. A jak słuchasz, to kaska sama im wpada. Oni to, rozumiesz, dla pieniądza śpiewają.
- Głupi jacyś. Ja to bym... Ja to bym pracował, żeby zarabiać, a pisałbym tak dla siebie, bo to moje myślenie przecież jest.
- Sam jesteś głupi, Młody. Oni muszą mieć czas, żeby myśleć. Oni, że tak powiem, myślą zawodowo.
Młody w zamyśleniu grzebał palcem w kupie piachu pod stopami.
- Panie kierowniku... A co się stanie, jak się taki, co o miłości pisze i śpiewa, zakocha?
Chcę kochać żarliwie, tęsknić niecierpliwie
Śmiać się do siebie, chcę znowu kochać Ciebie
Znów się zatracić, moje serce stracić
Śmiać się do siebie chcę znowu kochać Ciebie
Kochać kochać kochać kochać
kochać kochać kochać kochać
Ciebie Chcę znowu - dobiegł z radia głos Agnieszki Chylińskiej. Malinowski ze smutkiem
spuścił wzrok.
- Właśnie to, Młody. Właśnie to...