tag:blogger.com,1999:blog-50029446829574601792024-03-06T06:11:42.760+01:00WerbalizmKarolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.comBlogger62125tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-19616256557130112942020-06-21T23:54:00.003+02:002020-06-22T00:01:24.178+02:00Taniec o architekturze<div style="text-align: justify;">
Doznałam dziś objawienia kulturowego. </div>
<div style="text-align: justify;">
Tytułem wstępu: przy pracy zawsze musi mi grać muzyka. Taki nawyk. Ale dziś zupełnie nie miałam pomysłu, czego mam ochotę słuchać. Zdałam się więc na Spotify, który zdecydował za mnie, że dzień będzie sponsorował funk lat 80. I tak sobie leciał George Clinton, Kool and the Gang, Kurtis Blow... Chcąc nie chcąc, zaczęłam wyłapywać teksty piosenek. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I wtedy mnie olśniło. </div>
<div style="text-align: justify;">
Istnieje ogromne podobieństwo między funkiem i disco polo. A u podstaw tej tezy leży modernistyczny funkcjonalizm. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
U schyłku XIX wieku amerykański architekt Louis Sullivan, nazywany czasem ojcem modernizmu, ukuł frazę <i>form follows function</i>. W luźnym tłumaczeniu: formę budynku determinuje funkcja, jaką ma pełnić. Mówiąc prościej: piękno budynku tkwi w jego funkcjonalności, a wszelkie ornamenty to zbytek i brzydota. Kierunek był swego czasu dość powszechny w Polsce, funkcjonalizm przyświecał m.in. budowniczym Gdyni. W Warszawie można go znaleźć choćby na Żoliborzu – willa Brukalskich czy słynny Szklany Dom przy ul. Mickiewicza to właśnie przykłady <i>FFF</i>.</div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKg5yZhOUMsGGqudsP-cSWC9dzrCFP1S0UP-0OimzX6ZT_uDyI8SVrF6D76YYQ-Q4bpk_yVt8DGZO1sk-7fCAkQ44qu6PyNu6e_Clj498uoYwecSefzCLtQnjzLLHZJLrWKhny_R-BEi4/s1600/1024px-Willa%252C_ul._Niegolewskiego_8%252C_Warszawa%252C_dz._%25C5%25BBoliborz%252C_Mart2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="683" data-original-width="1024" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKg5yZhOUMsGGqudsP-cSWC9dzrCFP1S0UP-0OimzX6ZT_uDyI8SVrF6D76YYQ-Q4bpk_yVt8DGZO1sk-7fCAkQ44qu6PyNu6e_Clj498uoYwecSefzCLtQnjzLLHZJLrWKhny_R-BEi4/s320/1024px-Willa%252C_ul._Niegolewskiego_8%252C_Warszawa%252C_dz._%25C5%25BBoliborz%252C_Mart2.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Funkcjonalizm w praktyce – willa Brukalskich <br />
na warszawskim Żoliborzu</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Spróbujmy zatem przyłożyć tę modernistyczną maksymę do innej dziedziny sztuki – muzyki. Jeśli przyjmiemy założenia podobne do tych, które przyświecały funkcjonalistom, możemy uznać, że poszczególne gatunki muzyczne również mają określone funkcje do spełnienia. I w myśl tych funkcji są komponowane.</div>
<div style="text-align: justify;">
Weźmy takie chorały gregoriańskie. Ich rolą było podnoszenie splendoru liturgii kościelnej. I gatunek rozwijał się niejako równolegle z architekturą – im wyżej wznosiło się sklepienie katedry, tym więcej głosów pojawiało się w chorale. Im bardziej misterne zdobnictwo w kościele, tym więcej nut w pieśni. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Skoczmy kilka wieków w przód. Janis Joplin bierze na warsztat <i>Summertime </i>Gershwina i swoim niepowtarzalnym głosem nadaje piosence nową funkcję – utwór idealny na leniwe popołudnie z głową w odmiennym stanie świadomości po wypaleniu dobrego spliffa. Jest schyłek lat 60. Czas Woodstock, hippisów i marihuany. Dekadę później przychodzi MDMA, czyli ecstasy, która wywołuje emocje skrajnie różne od tych towarzyszących trawie. Po ecstasy nikt nie chce leżeć. Po ecstasy się tańczy. W siłę rośnie więc gatunek, którego funkcja jest obliczona na gibanie się na dyskotece – funk. I nikt nie przejmuje się tym, że Clinton śpiewa o rozważaniach psa, co nie chce łapać kota. Tekst trzyma się rytmu, w refrenie jest <i>bow wow wow</i>, które można sobie wykrzyczeć na parkiecie i jest fajnie. Bodaj po raz pierwszy w dziejach mamy do czynienia z muzyką, która nie niesie ze sobą ładunku emocjonalnego. Nie ma wyrażać buntu, nie ma funkcji pochwalnej czy żałobnej. Ma służyć do gibania. Wracając do wątku architektonicznego, tekst posiadający jakąś głębię, jakiś ważniejszy przekaz, byłby tu zbędnym ornamentem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/IyAEUWJlk1Q/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/IyAEUWJlk1Q?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I dokładnie taką samą funkcję gibalną pełni disco polo. Warstwa tekstowa jest tu kwestią absolutnie wtórną, na którą nie należy zwracać uwagi. Jest, bo konwencja tego wymaga. Ale to, jaka jest, nie ma najmniejszego znaczenia. Równie dobrze można podłożyć wiersze Szymborskiej pod twórczość Bayer Full, a będzie się przy tym bawić ta sama grupa ludzi. Bo ciężar utworu spoczywa na skocznej i rytmicznej melodii. Nikt nie będzie słuchał <i>Bierz co chcesz </i>Shazzy i utożsamiał się z podmiotem lirycznym. Disco polo w założeniu nie może być nośnikiem emocji innych niż zabawa. Disco polo nigdy nie będzie macierzą protest-songów. Jasne, zdarzają się przelotne mariaże gatunku z polityką. Ale takie romanse mają jedynie cel socjotechniczny – żeby w wyborczą niedzielę wyborca poszedł do urny z wdrukowanym w mózg <i>Ole Ole Olek, na prezydenta tylko ty</i>. Nic więcej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kończę więc te ekwilibrystyczne dywagacje prostą konkluzją: krytykowanie disco polo za teksty pokroju <i>Majteczki w kropeczki</i> jest jak krytykowanie młotka, że jest głupim narzędziem, bo nie da się nim wkręcić śruby.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
PS. Ten tekst pełni również dodatkową funkcję eksperymentu. To pierwsza publikacja po wymiksowaniu się z Facebooka i zastanawiam się, ile osób znajdzie ten tekst bez udostępnienia na fejsie. Jeśli to czytacie - dajcie znać. </div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-55797823153527592332020-06-04T02:11:00.002+02:002020-06-04T02:25:55.256+02:00Facefuck<div style="text-align: justify;">
Jestem wściekła. To nie jest uczucie, z którym należy siadać do pisania. Być może dlatego na blogu znów zapanowała długa cisza – bo od dłuższego czasu tę furię odczuwam ustawicznie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jestem wściekła, bo obserwuję świat wokół i widzę, jak się rozpada. Widzę, co się dzieje ze środowiskiem, patrzę na polityczne bagno, słucham, jak o rzeczach wielkich rozprawiają ludzie wielkości pantofelka. I paraliżuje mnie moja własna bezsilność. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale po kolei. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pandemia. Jeden wirus, pochodzący z rodziny tych najczęściej występujących. Koronawirusy są odpowiedzialne przecież za choćby najzwyklejsze przeziębienie. A tu jeden sukinsyn zmutował i rozwalił świat. Całkiem dosłownie, choć nieoczywiście. Nie chodzi tu o śmiertelność, bo takie dane poznamy za... parę miesięcy? Parę lat? Dowiemy się, kiedy się skończy. Wirus nas rozwalił, bo pokazał, jak sami dla siebie przestaliśmy być priorytetem. Pandemia postawiła nas przed wyborem – ratować ludzi albo ratować system. System stworzony przez ludzi i – podobno – dla ludzi. Mam rzecz jasna świadomość złożoności tematu, ale uderzyło mnie, że system, który powstał, by nas chronić, rozpada się właśnie w chwili, gdy tej ochrony potrzebujemy. Że jedyne, co jest w stanie nam zaoferować rząd w chwili próby, to tarcza skonstruowana tak, że przywodzi na myśl stary dowcip o skinheadzie, który uratował życie staruszki – przestał ją kopać. Nie uszło też mojej uwadze, że profesjami, które w tej chwili próby okazały się najniezbędniejsze, bez których wszystko stanęłoby w miejscu, są zawody najgorzej opłacane. W czasie, kiedy managerowie wysokiego szczebla, z pięcio- czy sześciocyfrowymi pensjami, po prostu zamknęli się w domach ze swoimi laptopami i światłowodem, całe społeczeństwo podtrzymywała na nogach załoga Biedronki (celowo pomijam tu medyków, bo na myśl o tym, jak potraktowaliśmy pracowników ochrony zdrowia, i to globalnie, furia rośnie tak, że nie jestem w stanie pisać. Może za jakiś czas ostygnę na tyle, żeby napisać i o tym. Klękam przed Wami, Medycy. I wstyd mi strasznie). Z punktu widzenia tzw. dobra społecznego, jedna woźna przecierająca klamki i poręcze okazała się warta więcej niż 10 coachów od komunikacji i konsultantów ds. strategii giełdowych. Zarabiając przy tym tyle, ile ci ostatni zostawiają w czasie jednej wizyty w GalMoku. Już nawet pies trącał te "prawdziwe zawody", oto prawdziwe kuriozum: influencerzy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I tu taka anegdota. Moja przyjaciółka jakiś czas temu postanowiła sobie dorobić, pomagając firmie produkującej przybory do makijażu zaistnieć w mediach społecznościowych. Najlepszy sposób? Sprawić, by o produkcie wspomniał jakiś stosowny celebryta. Czyli influencer z Instagrama. Oczywiście, żeby taki szanujący się influencer w ogóle pierdnął w orientacyjnym kierunku naszego produktu, trzeba mu zapłacić. Więc moja przyjaciółka zapytała, ile to kosztuje. I dostała odpowiedź, po której się przewróciła. Za post, film i udostępnienie cena zaczyna się od 9 tysięcy złotych. Netto. Są też takie, które biorą więcej. Za jedyne 13 tysięcy taka "instamodelka" wrzuci post, który potem 137 tysięcy ludzi zobaczy, albo i nie, przy przewijaniu ekranu w oczekiwaniu na autobus albo w trakcie porannej kupy. 13 tysięcy złotych. I nadal mówimy tu o niższej półce. Nie chcę wiedzieć, ile biorą te, których nazwiska pojawiają się w mediach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I tu dochodzimy do głównego źródła mojej furii. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Media społecznościowe. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Największa potęga i największe przekleństwo dzisiejszości. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Aktualny rynek zamyka się właściwie na dwóch graczach – Twitterze i Facebooku. Instagram jest własnością Facebooka, podobnie jak Whatsapp. </div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwotną ideą twórców Twittera było stworzenie narzędzia opartego na systemie SMS – miał umożliwiać jednoczesne wysyłanie krótkich wiadomości do grupy znajomych użytkowników. Coś, powiedzmy, na kształt bramki SMS. Użytkownicy stopniowo przekształcili Twittera w swoiste mikroblogi – każdy mógł puścić w eter dowolną myśl, byle zmieścić się w limicie znaków. </div>
<div style="text-align: justify;">
Facebook narodził się jako zabawka do oceniania urody koleżanek ze studiów. Zmuszony przez władze uczelni do zamknięcia strony Zuckerberg przerobił portal na bardziej komunikacyjny, za pomocą którego grupy studentów mogły się porozumiewać, przekazywać sobie materiały itp. Potem Facebook rozlał się na cały świat i służył głównie do chwalenia się zdjęciami z zagranicznej wycieczki i grania w hodowlę marchewki. Dziś ten, kto nie istnieje na Facebooku, nie istnieje w ogóle. Więc hej, kto żyw – na fejsa! </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kto jakoś tam śledził moje wpisy na tym blogu, może pamiętać Kate. Kate nie ma konta na Facebooku. Ani na Twitterze. Kilka lat temu namówiłam ją, żeby założyła sobie konto na fejsie. Argumentowałam, że to bardzo ułatwia komunikację (szczególnie, że żyjemy w różnych krajach), poza tym na Facebooku są różne ciekawe strony, pojawiają się ciekawe opracowania naukowe – wystarczy, że polubi odpowiednie profile i nowinki będą jej same wyskakiwać, bez poszukiwania materiałów na różnych stronach będzie miała kompilację. Ulegając moim namowom, założyła sobie konto. Jej doświadczenie można zamknąć w kilku zdaniach: </div>
<div style="text-align: justify;">
Kate zakłada konto. Znajduje kilka interesujących ją stron. Z racji wykonywanego zawodu, są to strony związane z medycyną. Na jednej z takich stron wdaje się w dyskusję po przeczytaniu komentarza jakiegoś antyszczepionkowca. Dyskusja błyskawicznie się zaognia i kilka godzin później messenger Kate jest wypełniony nienawistnymi wrzutkami ze strony osób, których nigdy w życiu nie widziała na oczy. Zamyka Facebooka i więcej z niego nie korzysta. Ogranicza też dostęp do niego swoim dzieciom. </div>
<div style="text-align: justify;">
Później w rozmowie próbowałam bronić fejsa. Tłumaczyłam, że tak, są tam też świry, ale nie ma się co nimi przejmować. Powiedziała mi wtedy jedną rzecz, którą wówczas zbyłam machnięciem ręki, ale która ostatnio coraz częściej rezonuje w mojej głowie: "<i>Najgorsze, co możesz zrobić z idiotą, to wpuścić go do stada, które utwierdzi go w jego mądrości</i>". Później opowiedziała mi też o efekcie Dunninga-Krugera. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To było jakieś pięć-sześć lat temu. Od tamtej pory bardzo wiele się zmieniło. Nauka poszła precz, bo każdy debil mógł znaleźć na Facebooku drugiego debila, który mu przyklaśnie. I debil rósł w siłę. Debil wie swoje, może znaleźć na fejsie setkę linków, które przyznają mu rację, więc nie będzie słuchał doktora. I tu właśnie efekt Dunninga-Krugera objawia się w pełnej krasie. Bo doktor spędził pół życia na nauce i rozumie, że temat nie jest prosty. A debil przeczytał parę artykułów napisanych takim językiem, żeby do debila trafił. I debil zrozumiał, że doktor jest opłacany przez big pharmę, więc ZAWSZE będzie kłamał. Debil nie wierzy w darmowe szczepionki. Będzie się leczył wodą z maszynki kupionej za 3000 zł u inżyniera od maszyn górniczych. Bo na fejsie dowiedział się od innego debila, że maszynka działa. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKtjT3u28IkzIF4k1cTifvxdG5lqQZniZrpjNJoB5GvuPbclOhzYlszS3TOK1mzYD2AXmRYJ_6C8jd7dK8NEsfOQCdMycO7JruV0qNOclTQkmk_4qVVomMq_8kzRxjPLKmd6cfH3OYeEQ/s1600/78588444_3138754846176089_4788785369925550080_o.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="679" data-original-width="960" height="226" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKtjT3u28IkzIF4k1cTifvxdG5lqQZniZrpjNJoB5GvuPbclOhzYlszS3TOK1mzYD2AXmRYJ_6C8jd7dK8NEsfOQCdMycO7JruV0qNOclTQkmk_4qVVomMq_8kzRxjPLKmd6cfH3OYeEQ/s320/78588444_3138754846176089_4788785369925550080_o.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Kiedy wioska jest globalna, głupota wioskowego idioty idzie w świat. </i></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I to jest właśnie pierwszy grzech ciężki mediów społecznościowych – dają poczucie, że głos każdego człowieka w każdej sprawie jest równie ważny. A wiedza została wyparta przez plebiscyty popularności. Lekarz Dawid Ciemięga ma na Facebooku 68 tysięcy fanów. Edyta Górniak – 220 tysięcy. Ciemięga skończył studia, odbył staż, jest w trakcie specjalizacji. Górniak nie ma nawet matury. Zgadnijcie, czyje nazwisko było ostatnio w mediach odmieniane przez wszystkie przypadki w kontekście COVID-19. Fakt i opinia stały się synonimami. Uczucia zaczęły odgrywać rolę równie istotną, co prawda. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejnym grzechem ciężkim mediów społecznościowych są algorytmy. Ktoś z twoich znajomych udostępni durny artykuł o tym, że Ziemia jest płaska. Klikasz – czy to z ciekawości, czy to żeby się pośmiać. Algorytm zapamięta twoje kliknięcie i po chwili widzisz takich linków już kilka. Teoretycznie ma to podsuwać odbiorcy treści dla niego interesujące. W praktyce zamyka go w bańce informacyjnej. Użytkownik widzi treści szyte na miarę. Jeśli zareagował na post dotyczący 5G, za chwilę zobaczy inny post na ten temat. A to buduje złudne poczucie, że skoro istnieje tyle materiałów na ten temat, to coś musi być na rzeczy. I zasiewa wątpliwości nawet wśród rozsądnych ludzi, którzy uważali na lekcjach w szkole.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Grzech następny to forma zarobkowania. Większość mediów społecznościowych jest bezpłatna w użytkowaniu. Ich twórcy czerpią zyski z reklam. W ich interesie jest więc generowanie jak największego ruchu w sieci – im więcej aktywnych użytkowników, tym więcej zapłacą reklamodawcy. Jeśli post o wykorzystywaniu abortowanych płodów do produkcji szczepionek wywołuje dyskusję, a więc ruch – jest z punktu widzenia portalu korzystny. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I w tym miejscu w ostatnich dniach nastąpił ostry rozdźwięk między Twitterem i Facebookiem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy Mark Zuckerberg i Jack Dorsey (odpowiednio Facebook i Twitter) zakładali swoje strony, pewnie nie przypuszczali, w jakim stopniu ich portale staną się narzędziem do polaryzowania społeczeństwa i manipulacji informacją. Teraz jednak obaj doszli do miejsca, w którym nie mogą udawać, że zjawisko nie istnieje. A pod tą ścianą postawił ich Donald Trump. Były gwiazdor telewizyjny zasiadł w Białym Domu w dużej mierze właśnie dzięki mediom społecznościowym, które dały mu bezpłatny i bezpośredni dostęp do wyborców. Wygrał wybory, siejąc ferment w Internecie, szerząc fake newsy i teorie spiskowe. I przez kolejne cztery lata ten ferment pielęgnował, a teraz, w obliczu zbliżającej się walki o reelekcję, zaczął dolewać oliwy do ognia. Konkretnie poszło o wybory korespondencyjne. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tu pobieżny opis wyborów w USA. </div>
<div style="text-align: justify;">
Dzień wyborów nie jest dniem wolnym od pracy. Tradycyjnie wybory są ustalane na pierwszy wtorek po 1 listopada. To naleciałość historyczna – w listopadzie było już po żniwach, ale śnieg jeszcze nie spadł. Lokale wyborcze były tylko w większych miastach, co dla farmerów oznaczało długą podróż. W niedzielę pobożny człowiek nie podróżuje, więc do lokalu wyborczego można było ruszyć dopiero w poniedziałek o świcie i niejeden docierał na miejsce późną nocą albo i następnego dnia. Stąd wtorek. Świat się zmienił, lokale wyborcze są w każdej wsi, ale tradycja pozostała. Ale to oznacza ograniczenie prawa do głosowania najbiedniejszym, którzy pracując często na dwa etaty po prostu nie mają czasu dotrzeć do lokalu. Rozsądni legislatorzy wprowadzili więc tzw. "absentee ballot" – kartę wyborczą, którą można otrzymać do domu, wypełnić i odesłać. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Tu mały wtręt w temacie ostatnich przepychanek w Polsce: głosowanie korespondencyjne w USA funkcjonuje od czasów wojny secesyjnej i nie było przepychane kolanem o trzeciej w nocy trzy dni przed wyborami. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
Wracając do USA, ograniczanie praw wyborczych klasie niższej najczęściej wiąże się również z ograniczeniem praw wyborczych kolorowym. Zinstytucjonalizowany rasizm panujący w Stanach wyraźnie widać w różnicach między dochodami przeciętnego "białego" i "kolorowego" gospodarstwa domowego. </div>
<div style="text-align: justify;">
A wzdłuż koloru skóry przebiega również często granica między wyborcami Demokratów i Republikanów. Przeprowadzane wielokrotnie badania dobitnie pokazują, że tam, gdzie mniejszości etniczne mają najbardziej ograniczony dostęp do lokalu wyborczego, tam wygrywają Republikanie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Demokraci prowadzą więc kampanię promującą głosowanie korespondencyjne, a pustosząca Stany epidemia dała im do ręki dobry oręż. Z kolei Republikanie robią wszystko, by obywateli zniechęcić do głosowania na odległość. I tu na scenę wkracza Trump, prezydent z nadania Republikanów. I znów zaczyna wypluwać z siebie fake newsy. Ogłasza swoim twitterowym wyznawcom, że wybory korespondencyjne będą sfałszowane, że skrzynki pocztowe będą okradane, głosy podrabiane. </div>
<div style="text-align: justify;">
W Stanach Zjednoczonych demokracja i wolność wyboru są absolutnym <i>sacrum</i>, wobec czego Jack Dorsey decyduje się na odważny krok – oznacza posty Trumpa jako niezgodne z prawdą. Pomarańczowy pieniacz dostaje białej gorączki, usiłuje natychmiast wydać zarządzenie, które – mówiąc w telegraficznym skrócie – pozwoliłoby mu pozwać Twittera za to, że zaingerował w jego post. Zarządzenie stoi w jawnej sprzeczności z 1. poprawką, czyli gwarancją wolności wypowiedzi, więc Jack niewiele sobie z niego robi wiedząc, że wygra w każdym sądzie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Szarpanina o tweety o wyborach korespondencyjnych zbiega się w czasie z morderstwem na czarnym mężczyźnie w Minneapolis. 46-letni George Floyd, podejrzany o zapłacenie w sklepie fałszywą dwudziestodolarówką, zostaje powalony na ziemię przez czterech policjantów, choć nie stawia oporu. Jeden z funkcjonariuszy klęka na szyi Floyda i klęczy tak przez blisko 9 minut. George Floyd przez ten czas wielokrotnie prosi, by policjant wstał. Powtarza, że nie może oddychać. W końcu milknie. George Floyd jest 1252. czarnoskórym zabitym wskutek policyjnej brutalności w ciągu dekady. Czara się przelewa. W kraju wybuchają protesty. Naprzeciw demonstrantom wychodzi uzbrojona po zęby policja. Akcja wywołuje reakcję, protesty szybko przeradzają się w zamieszki. Trump, który już wielokrotnie podsycał rasistowskie nastroje (jak choćby w 2017 r., kiedy w Charlottesville zorganizowano marsz neonazistów. Doszło do walk między naziolami i kontrmanifestacją, zginęła jedna z aktywistek antify. Od Trumpa oczekiwano potępienia przemocy, ale jedyne, na co się zdobył, to stwierdzenie, że "po obu stronach stali bardzo przyzwoici ludzie"), barykaduje się w Białym Domu, skąd śle w eter nienawistne tweety. Nazywa protestujących "zbirami", grozi użyciem wojska, wyzywa od mięczaków samorządowców, którzy odmówili wysłania lokalnych sił zbrojnych do pacyfikacji protestów. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/x2Z74yfiXAQ/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/x2Z74yfiXAQ?feature=player_embedded" width="320"></iframe><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<i><span style="font-size: x-small;">George Floyd umierał przez prawie 9 minut. </span></i></div>
<div style="clear: both; text-align: center;">
<i><span style="font-size: x-small;">Policjant nie reagował na jego prośby, ani na reakcje postronnych. </span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I tu znów w naszej opowieści pojawia się Jack Dorsey, który ukrywa posty Trumpa, oznaczając je jako nawołujące do przemocy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Reakcja Dorseya spotyka się z ogólnie pozytywnym odzewem ze strony polityków i użytkowników, choć wielu wypomina mu opieszałość – Trump ma na swoim koncie dużo więcej dużo gorszych tweetów niż te, które ostatecznie wywołały sprzeciw szefa portalu. Mark Zuckerberg czuje się wywołany do tablicy, ale decyduje się stanąć po drugiej stronie. Ogłasza światu, że bycie "arbitrem prawdy" nie jest jego zadaniem, dlatego Facebook nie będzie ingerował w treści publikowane na portalu. W zderzeniu z panującymi już na fejsie, często niezrozumiałymi regułami blokowania użytkowników, komunikat wydaje się jasny: "nie będę wchodził w paradę tym, którzy mogą zaszkodzić moim interesom, nawet za cenę krwi". </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To już dla mnie za dużo. Obecne spory w USA nie dotyczą mnie bezpośrednio, ale to nie znaczy, nie dotyczą mnie w ogóle. Żyjemy w globalnej wiosce, czuję więc, że i reakcje powinny być globalne. Czas pozbyć się tego potwora z mojego życia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I tu przychodzi pora na najcięższy, niewybaczalny grzech Facebooka. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie mogę się od niego odessać. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie dlatego, że nie chcę. Chcę bardzo. Czuję, że muszę, bo nie ma we mnie zgody na te wszystkie grzechy wymienione wyżej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale macki Facebooka siedzą za głęboko. Nie mogę całkowicie porzucić tego przeklętego portalu, bo publikowanie postów jest częścią mojej pracy. Całkiem prozaicznie – płacą mi za prowadzenie fanpage'a. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jedyne, co mogę zrobić, to nie karmić tej piekielnej bestii ponad miarę. Dlatego usuwam konto, pozostawiam sobie drugie, stworzone kiedyś, kiedy miałam problemy z logowaniem, a właśnie potrzebowałam go do pracy. Mam tam garstkę znajomych znajomych z pracy, śladowe ilości innych kontaktów. Więcej mi nie trzeba. Wierzę, że istnieje życie po Facebooku, jak istniało i przed nim. Nie odcinam się od świata, znajomi wiedzą, jak mnie znaleźć. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jasne, wpadające lajki pod jakimś udanym postem miło łechcą ego i stymulują układ nagrody w mózgu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale taka nagroda nie jest warta takiej gry. </div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-28205763994168502072019-08-05T12:25:00.000+02:002019-08-05T15:37:45.492+02:00Białystok [clickbait]<div style="text-align: justify;">
Już przynajmniej pięć osób odezwało się do mnie w tej sprawie. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego nie napiszesz o Białymstoku? – pytali. - Przecież to ważne! </div>
<div style="text-align: justify;">
Zatem pochylam się nad sprawą i piszę o Białymstoku. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Białystok to miasto na prawach powiatu; do reformy 1999 r. miasto wojewódzkie, obecnie stolica województwa podlaskiego. Powierzchnia miasta to 102,12 kilometrów kwadratowych, ludność - 297 640 osób (dane GUS na 2018 r.). Osada Białystok powstała w pierwszej połowie XV wieku, 27 lipca 1691 r. Jan III Sobieski nadał jej prawa miejskie. Nazwa pochodzi od rzeki Białej, nad którą leży miasto. Wśród miast partnerskich Białegostoku znajdują się m.in. holenderskie Eindhoven, rosyjski Kaliningrad i francuskie Dijon. </div>
<div style="text-align: justify;">
Najciekawsze zabytki Białegostoku to barokowy zespół pałacowo-parkowy Branickich z XVIII w., XVII-wieczny Stary Kościół Farny i cerkiew św. Marii Magdaleny z drugiej połowy XVIII w. </div>
<div style="text-align: justify;">
Białystok leży w otulinie Puszczy Knyszyńskiej, która jest bliska memu sercu, bo w latach 90. jeździłam tam na obozy harcerskie i przywiozłam stamtąd wiele ciepłych wspomnień. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Co? Nie o takie pisanie o Białymstoku chodziło? Mam pisać o tym, co się wydarzyło 20 lipca? Mowy nie ma. Z obu stron sporu padło w tej sprawie tyle słów, że zapełniłyby 4 tomy słownika języka polskiego, z erratą i aneksem włącznie. Słów, które nic nie zmienią, bo nie mają żadnej mocy. Gdyby miały, już dawno trwalibyśmy w stanie wojny - fizycznej, nie tylko werbalnej czy medialnej.</div>
<div style="text-align: justify;">
O post-prawdzie już kiedyś pisałam, o wulgaryzacji mediów chyba też, jednak na dewaloryzację języka muszę zwrócić uwagę, nawet kosztem monotonii przekazu. </div>
<div style="text-align: justify;">
Słowa stały się tanie, a ich żywotność krótka. Każdy teraz może palnąć największą nawet głupotę i jedyną tego konsekwencją będzie chwilowa sława, trwająca do momentu, aż ktoś wyrzuci z siebie jeszcze gorszy idiotyzm. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jędraszewski znów wylał z siebie wiadro pomyj? Jutro będzie po temacie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Brudziński znów zwymiotował na Twitterze? Nie pierwszy to i nie ostatni raz. </div>
<div style="text-align: justify;">
Morawiecki znów coś nakłamał? Nikomu już nawet nie chce się sprawdzać faktów. </div>
<div style="text-align: justify;">
Słowa - nawet te na piśmie - pojawiają się i znikają, nie zostawiając śladu, bezsilne, bezwolne, bez znaczenia. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czasem żałuję, że minęły już czasy honorowych pojedynków. Ach, móc wyzwać Krystynę Pawłowicz na rewolwery za nazwanie mnie patologią! Cisnąć rękawiczkę do jej stóp i o świcie zjawić się pod starym dębem, z sekundantem u boku! No, pal diabli rewolwery, chociaż posiłować się z nią na rękę! </div>
<div style="text-align: justify;">
Tymczasem jednak mogę tylko unieść brew i wzruszyć ramionami na fakt, że barejowskie "nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi" sięgnęło sfery językowej. </div>
<div style="text-align: justify;">
Czy coś da się z tym zrobić? Nie mam pomysłu. Nie bardzo widzę możliwość przeprowadzenia na języku resuscytacji znaczeniowo-honorowej (no, chyba że jednak wrócimy do pojedynków). Może jesteśmy na przednówku powstania jakiejś nowej formy komunikacji, która będzie niosła ze sobą wartość, jaką jeszcze niedawno niosły słowa? Ucieszyłoby mnie to, bo - jak powtarzają moi znajomi - jestem człowiekiem zasadniczym i lubię, kiedy komunikacją rządzą jakieś reguły, inne niż tylko ortografia i interpunkcja. Choć i te już umierają, śmiercią powolną i bolesną. </div>
<div style="text-align: justify;">
Myślicie, że chociaż za niekompetencję w zakresie stawiania przecinków mogłabym się jednak umówić z Krystyną Pawłowicz na te rewolwery?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMp03bJ-rmvvfUBnv5BjpWRjCG-dY-GJ790Wv5ymJXY6t4G0SAJDQTGHWQ0oCiPRoFhCegfLUVGAuslVbqZyYImJUqAT6bW-l3qj4nsfb1EGNHzIS3DP4EX_a7yPPe190m1af7_PHh-sc/s1600/wykrzycinek.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="328" data-original-width="499" height="261" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMp03bJ-rmvvfUBnv5BjpWRjCG-dY-GJ790Wv5ymJXY6t4G0SAJDQTGHWQ0oCiPRoFhCegfLUVGAuslVbqZyYImJUqAT6bW-l3qj4nsfb1EGNHzIS3DP4EX_a7yPPe190m1af7_PHh-sc/s400/wykrzycinek.JPG" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Skoro już o interpunkcji mowa, wznawiam postulat dodania nowego znaku przestankowego.<br />
Masz dość czekania do końca zdania, by wyrazić wściekłość? Nie czekaj! Użyj wykrzycinka i zrób scenę w środku wypowiedzi! </td></tr>
</tbody></table>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-69020440439277322572019-08-01T02:18:00.000+02:002019-08-01T10:35:42.649+02:00Obietnice<div style="text-align: justify;">
Nikt człowieka nie zawiedzie bardziej, niż on sam. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Od wiecznie niedotrzymywanych postanowień noworocznych, przez rzucanie nałogów, po przysięganie sobie po każdym popełnionym błędzie, że to się więcej nie powtórzy – składamy sobie dziesiątki obietnic. </div>
<div style="text-align: justify;">
I wszystkie te obietnice jak krew w piach. "W tym roku schudnę" kończy się niewykorzystanym karnetem na siłownię, z wyrzutem łypiącym na nas z czeluści portfela. Rzucanie palenia trwa do pierwszej imprezy, gdzie połowa towarzystwa jara, a papieros do piwa tak cudownie pasuje. Każde złamane serce prędzej czy później zrywa się ze smyczy i pędzi w stronę ludzi dokładnie w typie tych, którzy już kiedyś je połamali. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Obietnic sobie złożonych chyba nie policzę. Schudnę. Rzucę palenie. Będę więcej czytać. Będę regularnie pielęgnować bloga. Będę w ogóle więcej pisać. Znajdę nowe hobby. Do tego lista rzeczy, których już nigdy-przenigdy nie zrobię: nie pójdę tam, nie zrobię tego, nie odezwę się do tamtej. Ba, nawet w chwili, kiedy piszę te słowa, kołaczą się we mnie obietnice złożone sobie zaledwie kilka dni temu. Tym razem obiecałam sobie – nie po raz pierwszy zresztą – detoks informacyjno-informatyczny. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Obietnica detoksu zaczęła się od koncertu P!nk. Czuję do niej słabość szczególną, ma wyjątkowy dar trafiania z tekstami w moje czułe punkty. Miałam już przyjemność widzieć ją na żywo na koncertach w Londynie, więc jak zobaczyłam, że wystąpi w Warszawie, z miejsca zapolowałam na bilety. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tu muszę wrzucić małe wyjaśnienie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jestem typem tak aspołecznym, jak aspołecznym można być. Jak ognia unikam zgromadzeń, jeśli idę na imprezę, to tylko ze sprawdzonym towarzystwem. Mierzi mnie tłum; jeśli już decyduję się na udział w jakimś masowym wydarzeniu, sprawa musi być naprawdę dużej rangi. Dużo wody pod mostem musiało upłynąć, zanim po kilkunastu latach mieszkania pod lasem przyzwyczaiłam się znów do życia w mieście. Moja serdeczna przyjaciółka, znając moje fobie, nadała mi przezwisko "boombie" – <i>nice boobs, social skills of a zombie. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
Właśnie ta aspołeczność sprawia, że na koncertach bywam od wielkiego dzwonu. Poprzedni duży koncert, na jakim byłam, to pożegnalna trasa Hey w 2017 r. Wcześniej? Już nawet nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Może to była ZAZ w Palladium? Może Gotye na Torwarze? Naprawdę nie pamiętam. Małych, kameralnych koncertów zaliczyłam na pewno więcej, ale jeśli gdzieś pojawia się ponad 1000 osób, tam mnie już raczej nie znajdziecie. </div>
<div style="text-align: justify;">
I pewnie właśnie dlatego, że tak mało doświadczam masy ludzkiej, nie byłam gotowa na to, co mnie spotkało, kiedy na Narodowym pojawiła się P!nk. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wybrałam miejscówki na trybunach. Przez chwilę korciła mnie płyta, bo wiedziałam, na jakie show się wybieram (dla niezorientowanych – P!nk w czasie koncertu wykonuje mnóstwo akrobacji w powietrzu, lata nad publicznością itp.), ale aspołeczność zwyciężyła. Potem nastąpiły różne zawirowania, wskutek których zamiast wylądować w odleglejszym sektorze, na który miałam bilet, trafiłam do sektora będącego dokładnie na wysokości sceny. Kiedy się zorientowałam, gdzie siedzę, ucieszyłam się jak świnia w deszcz – to było najlepsze miejsce do oglądania koncertu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak mi się przynajmniej wydawało do czasu, kiedy zorientowałam się, że otaczają mnie smutni ludzie z komórkami. </div>
<div style="text-align: justify;">
Support grał fantastycznie, stadion się bawił, a smutni ludzie z komórkami w moim sektorze siedzieli ze wzrokiem wlepionym w telefony. </div>
<div style="text-align: justify;">
Na scenie pojawiła się gwiazda wieczoru. Oczywiście od pierwszej nuty fruwała 5 metrów nad sceną. A smutni ludzie siedzieli, oglądając koncert przez ekrany komórek. Jeśli ktoś się wyłamał i poderwał do tańca, za moment jakiś smutny człowiek zwracał mu uwagę, żeby siadał, bo zasłania. No i selfie. Obowiązkowo. Co rusz ktoś się odwracał tyłem do sceny i wyciągał przed siebie rękę z telefonem, bo musiał uchwycić się na pierwszym planie i furda, że artystka jawi się na zdjęciu jako rozmazana plama światła w tle. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jeszcze zanim wybrzmiał pierwszy kawałek, wiedziałam, że to nie jest miejsce dla mnie. Za długo czekałam na ten koncert i za dużo czasu minęło, odkąd spotkało mnie w życiu coś tak pozytywnego, żebym teraz tkwiła tu wśród ludzi smutniejszych ode mnie. Ewakuowałam się na schody między sektorami i tam, przy samej barierce przetańczyłam i prześpiewałam cały koncert. </div>
<div style="text-align: justify;">
Wracałam do domu bez filmów czy zdjęć, za to ze zdartym gardłem i obolałymi nogami. I delikatnym poczuciem wyższości nad smutnymi ludźmi z komórkami. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Poczucie wyższości szybko mi jednak minęło, bo przyszła autorefleksja. Czy na pewno aż tak się od nich różnię? Czy raczej mam w ręce tylko dowód anegdotyczny? Przecież sytuacja była dla mnie wyjątkowa – koncert bliskiej memu sercu artystki, wejście w tłum – to wszystko było dla mnie niecodzienne. A tymczasem moja codzienność jest bliźniaczo podobna do tych smutnych ludzi. Telefon zawsze mam na wyciągnięcie ręki i sięgam po niego przerażająco regularnie, niezależnie od tego, czy wyda z siebie jakiś dźwięk, czy milczy. Po prostu – odruch. Sprawdzić, co tam na Facebooku czy Instagramie. Przebiec wzrokiem po nagłówkach prasowych. Upewnić się, czy przypadkiem nie przegapiłam jakiejś wiadomości od znajomego. A jeśli nie telefon, to komputer i jego przekleństwo bycia jednocześnie narzędziem pracy i źródłem rozrywki. Chcę posłuchać muzyki, więc włączam komputer. Skoro już jest włączony, to sprawdzę, co tam w świecie słychać. O, koleżanka wrzuciła zdjęcia z wakacji, więc odrywam się od przeglądu prasy i oglądam greckie widoczki. Obejrzałam; wracam do informacji. Czytam artykuł za artykułem, chociaż nie wydarzyło się w sumie nic istotnego i większość mojej lektury to komentarze do tego, że na ostatniej konferencji Kaczyński mlasnął aż pięć razy, a tymczasem Schetyna pierdnął tylko dwukrotnie. A, miałam posłuchać muzyki. Przeszukuję zakamarki dysku, rozmyślając nad repertuarem – czego ja w ogóle chcę posłuchać? Nie znajduję nic, na co miałabym ochotę w tej określonej chwili, więc wchodzę na Youtube w poszukiwaniu inspiracji. O, ta dziewczyna, co robi fajne torty, wrzuciła nowy filmik. Trzeba obejrzeć. Godzinę później łapię się na oglądaniu zawodów z jedzenia hot dogów gdzieś w Pierdziszewie Górnym w stanie Illinois. I nie wiedzieć kiedy, kawał czasu upłynął mi na bezproduktywnym gapieniu się w ekran. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nogi po koncercie przestały boleć, chrypka minęła, a we mnie jak kamień zastygło postanowienie – koniec z tym! Nie muszę wiedzieć, widzieć i słyszeć wszystkiego! </div>
<div style="text-align: justify;">
W postanowieniu wytrwałam mniej więcej tydzień. Później praca przykuła mnie do komputera. No a skoro już siedzę przy komputerze, to sprawdzę, co tam w świecie słychać... Koło zamknęło się z niemal słyszalnym kliknięciem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W pierwszej chwili wkurzyłam się na siebie. Czy naprawdę nie umiem się obyć bez migoczącego ekranika? Czy naprawdę ten medialny i multimedialny szum jest mi tak niezbędny do życia? "Ty miękka fajo!" – przemknęło mi przez głowę... i sekundę później się za te słowa przeprosiłam. Nie dajmy się zwariować. Faktem jest, że spędzam za dużo czasu w chmurze. Ale faktem jest też to, że od tej chwili po koncercie, kiedy zdałam sobie z tego sprawę, już ten czas wśród elektroniki ograniczyłam. Nie jest zatem tak, że cały misterny plan wziął w łeb. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I może tu leży sekret do tego, by ustawicznie nie łamać tych obietnic złożonych sobie? Może moja pierwotna myśl, że nikt człowieka nie zawiedzie bardziej, niż on sam, jest naturalną konsekwencją tego, że nikt nie jest wobec człowieka tak surowy i wymagający, jak on sam? Może gdyby czasem poluzować obrożę, uda się złapać trochę oddechu od bycia własnym rozczarowaniem? Może warto czasem oczekiwać od siebie mniej, a przede wszystkim – nie oczekiwać tego natychmiast?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Składam sobie nową obietnicę: przestać sobie obiecywać cokolwiek. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ludzie bez wad w gruncie rzeczy są nudni. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcMoJVBKNLvZo51NWwtLHTCbPWObBPF6Ry5rAucWxcJvyoCVlzjqf7Dg5H9NUU1mQsvbysVo2CChWptzpOhZwLZcJsbECL8P3y8KjXWuiGcfQpYoa09xzYOZSszbhqaYaK202A8Du0LIE/s1600/maxresdefault.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcMoJVBKNLvZo51NWwtLHTCbPWObBPF6Ry5rAucWxcJvyoCVlzjqf7Dg5H9NUU1mQsvbysVo2CChWptzpOhZwLZcJsbECL8P3y8KjXWuiGcfQpYoa09xzYOZSszbhqaYaK202A8Du0LIE/s400/maxresdefault.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">P!nk na koncercie. Zdjęcie cudze, własnych nie zrobiłam. </td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-69773102382152888792019-07-23T11:46:00.001+02:002019-07-23T13:31:23.993+02:00Świec tysiące palili mu, znad głów unosił się dym...<div style="text-align: justify;">
Czy wiecie, dlaczego niektóre odłamy i sekty religijne wymagają od swoich członków chodzenia od domu do domu i głoszenia dogmatów swojego wyznania? </div>
<div style="text-align: justify;">
Czytałam ostatnio ciekawy materiał na ten temat. </div>
<div style="text-align: justify;">
Chyba większość z nas, jeśli nie wszyscy, miała styczność ze Świadkami Jehowy. Słyszałam już wiele opowieści o tym, jak są traktowani - ktoś ich wyśmiał, ktoś im zatrzasnął drzwi przed nosem, ktoś ich zwyzywał. </div>
<div style="text-align: justify;">
I o to właśnie chodzi. Celem nie jest pozyskanie nowych członków, ale wywołanie w tych już należących do religijnego "plemienia" poczucia, że świat ich nienawidzi. Po co? Po to, by wzmocnić ich więzi z "plemieniem". Po dniu bycia opluwanym taki wyznawca wraca na łono swojej kongregacji, gdzie traktuje się go jak bohatera, który stawił czoła złemu światu. Wraca do grupy, która go wspiera. W której jest bezpieczny. </div>
<div style="text-align: justify;">
To socjotechnika stara jak świat - i zabójczo skuteczna. Bazuje na etnocentrycznym rozumieniu świata: "my" jesteśmy dobrzy, "oni" są źli. Im bardziej człowiek utwierdza się w przekonaniu, że jego "plemię" otaczają wrogowie, tym mniej jest skłonny kwestionować reguły rządzące jego kongregacją. </div>
<div style="text-align: justify;">
Krótko mówiąc - nie chodzi o szukanie nowych wyznawców, tylko o mentalny odpowiednik przykuwania do kaloryfera tych już pozyskanych. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przykłady różnych sposobów wykorzystania tej socjotechniki można dostrzec w praktycznie każdej religii. Katolicy wysyłają misjonarzy, którzy w najdalszych zakątkach świata głoszą słowo boże i roznoszą ospę. Muzułmanie wysyłają dzieci do zachodnich szkół, gdzie (coraz rzadziej, ale wciąż) są inne w każdym możliwym aspekcie, od wyznania, przez kulturę, po kolor skóry. Spotkałam się też z tezą, że liczne ataki terrorystyczne wcale nie mają na celu likwidowania niewiernych, ale właśnie podsycanie niechęci do islamu. Świadkowie Jehowy czy scjentolodzy krążą po domach albo wystają na ulicach ze stojakami pełnymi ulotek. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak doskonale widać w Polsce, tę socjotechnikę podłapują także politycy. Szczególnie politycy PiS. Jarosław Kaczyński pod tym względem jest geniuszem. 13 lat temu powiedział "My stoimy tam, gdzie staliśmy, oni stoją tam, gdzie stało ZOMO", wyznaczając linię podziału. 9 lat temu zaczął budować narrację o zamachu smoleńskim, tworząc mit męczeński i wskazując wrogów swojego "plemienia". Miesięcznice smoleńskie służyły właśnie temu sekciarskiemu narażeniu wiernych na nienawiść złego świata zewnętrznego. Spójrzcie - mówił - oni są pełni nienawiści! Nie pozwalają nam czcić naszych zmarłych, a to przecież świętość nad świętości! Narrację o zamachu zresztą zręcznie podtrzymuje za pomocą podkomisji smoleńskiej. Podkomisja nie ma na celu wyjaśnienia absolutnie niczego. Ma na celu podtrzymywanie płomyka w tych najbardziej zatwardziałych wyznawcach zamachu.<br />
Na micie męczeńskim zbudował mit mesjański, wskazując, że tylko on może uratować kraj od morderców. 5 lat temu zaczął budować swój wizerunek obrońcy narodu, rozdmuchując do kosmicznych proporcji sprawę przyjęcia syryjskich uchodźców i stawiając twardy opór własnym tezom: Europa chce, by zalała nas fala islamistów, a ja na to nie pozwolę! Jednocześnie tworzył obraz siebie jako czułego ojca-opiekuna, który hojną ręką rozdaje pieniądze potrzebującym. </div>
<div style="text-align: justify;">
"My" jesteśmy dobrzy, dajemy kasę i chronimy przed saraceńskim najeźdźcą, "oni" chcą oddać nasze kobiety śniadym gwałcicielom. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bazująca na etnocentryzmie socjotechnika musi być prowadzona bardzo czujnie. Trzeba nadążać za zmieniającym się światem, za panującymi w społeczeństwie nastrojami. I tu znów Kaczyński nie zawodzi. Zbliżają się kolejne wybory. Trzeba znów budować narrację "nas" i "ich". Trzeba znaleźć nowego wroga. Kogo by tu teraz? Politycznego wroga ciężko wskazać, bo Tusk nie kwapi się wracać do kraju, a jego spadkobierca Schetyna jest nijaki jak margaryna na kanapce. Mit złego uchodźcy już się przejadł, zresztą saraceński najeźdźca nad Wisłę nie dotarł, nie da się nim znów straszyć. Kolorowych w kraju jak na lekarstwo, innowiercy się nie wychylają... I tak krok po kroku wyłoniony został nowy wróg publiczny - środowiska LGBT+. </div>
<div style="text-align: justify;">
Dzisiaj już ciężko wskazać, od czego się zaczęło. Na pewno znaczną rolę odegrała próba wdrożenia edukacji seksualnej do szkół. "Plemię" PiS pochwyciło tę nitkę i zaczęło prząść teorie tak gęsto przetykane kłamstwami, przeinaczeniami i półprawdami, że ostatecznie nikt już nie wiedział, o co chodzi. I kiedy już narodził się zupełny chaos, "plemię" skonstruowało jedną prostą i zwięzłą tezę, która zaświeciła w narracji jak latarnia morska: GEJE CHCĄ UCZYĆ NASZE DZIECI MASTURBACJI. Potem narracja była oczywiście wzbogacana - podobno WHO każe uczyć przedszkolaki zoofilii, dzieci powinny przechodzić inicjację seksualną we wczesnej podstawówce... To wszystko było już tylko dodatkiem, stosowanym wedle uznania. Główna teza została sformułowana, nowy wróg wskazany. Furda, że edukacja seksualna rekomendowana przez WHO nie ma właściwie nic wspólnego ze środowiskami LGBT+ - poza tym, że powinna objaśniać istnienie orientacji nieheteronormatywnych. Fakty w religii nie mają najmniejszego znaczenia. </div>
<div style="text-align: justify;">
Od tamtej pory każda parada równości jest nagłaśniana i brana pod lupę. Każdy pretekst jest dobry, by podkreślić wrogość wroga. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Fakt, od czasu do czasu sprawy wymykają się spod kontroli. Po wygranej PiS dzięki narracji antyuchodźczej zdarzały się takie incydenty, jak pobicie polskiego profesora za to, że rozmawiał z kolegą po niemiecku czy pobicie Włocha za to, że wyglądał na "ciapatego". Teraz dzięki narracji antygejowskiej zdarzył się Białystok. Ale przecież skoro jest wojna, to ofiary muszą być. Wystarczy zręcznie milczeć w określonych momentach. A kiedy już nie da się milczeć, wystawić na strzał mało znaczącego pionka, który coś tam chlapnie, zrobi szum w mediach, wierchuszka odetnie się od jego słów i już wszystko będzie w porządku. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdybym miała wskazać, czemu mają służyć obecne ataki rządzących na środowiska LGBT+, szukałabym wyjaśnienia właśnie w etnocentryzmie. Żaden gej wszak nie zmieni swojej orientacji i żaden jego przyjaciel nie zapała nagle nienawiścią doń. Nikt zorientowany w faktycznych zaleceniach WHO nie odrzuci nagle swojej wiedzy, bo dołączyć do plemiennego chóru. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jarosławowi Kaczyńskiemu nie zależy na nowych wyznawcach. On tylko chce głębiej wbić szpony w tych, których już zrekrutował.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3zzmOXDFcebZIFxBwVndU-Wbt2BN9zKIHt7CMfb0S3H1nc3vYxEB5GpwdhsiIY5fN4qjMpbv0UtyB_WDqdoXxJX-nM7tHDe2hKD-E3ctOj8qG_e_mYYZoLpMG87_Iaz7gC0gOySXGeh0/s1600/1280px-LudovicoMalcolmMcDowellAClockworkOrangetrailer.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="671" data-original-width="1279" height="208" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3zzmOXDFcebZIFxBwVndU-Wbt2BN9zKIHt7CMfb0S3H1nc3vYxEB5GpwdhsiIY5fN4qjMpbv0UtyB_WDqdoXxJX-nM7tHDe2hKD-E3ctOj8qG_e_mYYZoLpMG87_Iaz7gC0gOySXGeh0/s400/1280px-LudovicoMalcolmMcDowellAClockworkOrangetrailer.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">"A Clockwork Orange", S. Kubrick. Warner Bros. 1971 </td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-24990480501744955612019-04-01T13:59:00.001+02:002019-04-02T11:49:40.841+02:00Fahrenheit 2019<div style="text-align: justify;">
Czas najwyższy! Wreszcie ktoś wziął się za weryfikację książek czytanych przez młodzież! Przez lata zaniedbań dzieci (i nie tylko!) miały dostęp do lektur, które absolutnie nie powinny trafić do naszych domów i umysłów! Na szczęście jedna z gdańskich parafii postanowiła zrobić z tym porządek i zrobiła to, co wszyscy powinniśmy zrobić już dawno temu - potraktowała treści zakazane jako rozpałkę. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z całego serca popieram tę bogobojną inicjatywę, dlatego zdecydowałam się wykonać kolejny krok w sprawie i dogłębnie przeanalizowałam listę lektur szkolnych. Nie wolno nam dopuścić do tego, by dzieci w wieku szkolnym miały kontakt z tak szkodliwymi treściami! </div>
<div style="text-align: justify;">
Drogi Rodzicu! Weź tę listę do serca, spotkaj się z nauczycielami i dyrekcją szkoły twojego dziecka i wspólnie ustalcie nowe, właściwe lektury! </div>
<div style="text-align: justify;">
Drogi Nauczycielu! Upewnij się, że nie promujesz niewłaściwych wartości! </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">LEKTURY KLASA I<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
1. A. Bahdaj – Pilot i ja<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>2. Cz. Janczarski – Jak Wojtek został strażakiem</s> – <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">nieposłuszeństwo wobec starszyzny;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<strike>3. M. Kownacka – Plastusiowy pamiętnik</strike> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– magia, okultyzm;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
4. G. Kasdepke – Z piaskownicy w świat;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
5. M. Strzałkowska – Rady nie od parady czyli wierszyki z
morałem;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
6. Seria książek „Czytam sobie” <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– tu trzeba bardzo uważać, by niechcący nie przemycić niewłaściwych
treści;<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>Wiersze J. Tuwima i J. Brzechwy oraz wybór legend i baśni</s>
<span style="mso-spacerun: yes;"> </span><b style="mso-bidi-font-weight: normal;">–
magia;</b><s><o:p></o:p></s></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">LEKTURY KLASA II<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s><span lang="EN-US" style="mso-ansi-language: EN-US;">1. H.
Ch. Andersen - Baśnie</span></s><span lang="EN-US" style="mso-ansi-language: EN-US;">
–<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"> magia;</b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>2. A. i Cz. Centkiewiczowie – Zaczarowana zagroda</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– animizm;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
3. G. Kasdepke - Detektyw Pozytywka;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>4. M. Krüger - Karolcia</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– magia;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
5. D. Wawiłow - Najpiękniejsze wiersze;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">LEKTURY KLASA III<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
1. P. Beręsewicz – Czy ta wojna jest dla dziewczyn?;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
2. Cz. Centkiewicz – Anaruk chłopiec z Grenlandii;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
3. K. Drzewiecka - Piątka z Zakątka;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
4. 12 ważnych opowieści. Polscy autorzy o wartościach;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
5. A. Frączek – Dobre obyczaje czyli w lekkim tonie o bon
tonie;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
6. B. Gawryluk – Mali bohaterowie;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
7. M. Jaworczakowa – Oto jest Kasia;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>8. A. Lindgren - Dzieci z Bullerbyn</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– podważanie autorytetu starszyzny;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>9.</s> <s>Nela. Śladami przez dżunglę , morza i oceany</s>
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– feminizm;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>10. R. Pisarski - O psie, który jeździł koleją</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– animizm;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>11. B. Tylicka – Polskie miasta w baśniach i legendach</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– pogaństwo;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>12.</s> <s>M. Wojciechowska – Dzieciaki świata</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– feminizm;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">LEKTURY KLASA IV<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>1. J. Brzechwa - Akademia pana Kleksa</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– magia, okultyzm;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>2. C. Collodi - Pinokio</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– magia, okultyzm;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>3. J. Olech - Dynastia Miziołków</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– podważanie autorytetu starszyzny;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>4. R. Goscinny, J. Sempe - Mikołajek</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– nieposłuszeństwo wobec starszyzny;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>Wybór baśni (np. </s><s><span lang="EN-US" style="mso-ansi-language: EN-US;">H. Ch. Andersen, J. i W. Grimm, Ch. </span>Perrault)
, w tym polskie baśnie ludowe</s> – <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">magia,
okultyzm, nieposłuszeństwo wobec starszyzny, pogaństwo;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">LEKTURY KLASA V<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
1. F. Molnar - Chłopcy z Placu Broni;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>2. C. S. Lewis – Opowieści z Narnii. Lew, czarownica i stara
szafa</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– magia, okultyzm;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>3. A. Mickiewicz – Pan Tadeusz</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– promowanie rozwiązłości;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>4. M. Twain - Przygody Tomka Sawyera</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– obrazoburstwo, nieposłuszeństwo wobec
starszyzny;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>5. F. H. Burnett - Tajemniczy ogród</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– magia;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>6. L. M. Montgomery – Ania z Zielonego Wzgórza</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– nieposłuszeństwo wobec starszyzny,
feminizm;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>Wybrane mity greckie</s>, Biblia (fragmenty), wybrane
wiersze L. Staffa, K. I. Gałczyńskiego i <s>Cz. Miłosza</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– fałszywi bogowie, obrazoburstwo;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">LEKTURY KLASA VI<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>1. S. Lem - Bajki robotów</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– animizm;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>2. L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– nieposłuszeństwo wobec starszyzny,
feminizm;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>3. J. Jurgielewiczowa - Ten obcy</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– podważanie autorytetu starszyzny;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>4. K. Makuszyński - Szatan z siódmej klasy</s> <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">– SZATAN!;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
5. ks. J. TwardowskI - Zeszyt w kratkę;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>6. D. Defoe – Przypadki Robinsona Cruzoe</s> – <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">fałszywi bogowie;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">LEKTURY KLASA VII<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>1. N. H. Kleinbaum - Stowarzyszenie Umarłych Poetów</s> –
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">podważanie autorytetu starszyzny,
bluźnierstwo;<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>2. A. Mickiewicz – Dziady cz. II</s> –<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"> okultyzm;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>3. J. Kochanowski - Fraszki</s> – <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">zachęcanie do grzechów śmiertelnych;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>4. J. Kochanowski – Treny</s> – <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">sprzeciwianie się woli Boga;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>5. Ch. Dickens - Opowieść wigilijna</s> – <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">okultyzm;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
6. A. Kamiński – Kamienie na szaniec;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>7. J. Słowacki – Balladyna</s> – <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">magia, okultyzm;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>8. Antoine de Saint – Exupery – Mały książę</s> –<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"> magia;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>9. A. Fredro – Zemsta</s> – <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">promowanie rozwiązłości;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">LEKTURY KLASA VIII<o:p></o:p></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
1. A. Fiedler - Dywizjon 303;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>2. Eric-Emmanuel Schmitt - Oskar i pani Róża</s> –<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"> bluźnierstwo;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>3. S. Żeromski - Syzyfowe prace</s> – <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">bluźnierstwo;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
4. H. Sienkiewicz - Quo vadis;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>5. H. Sienkiewicz - Latarnik</s> – <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">promowanie rozwiązłości (Latarnik czyta wszak "Pana
Tadeusza");</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
6. A. <s>Mickiewicz – Pan Tadeusz</s> – <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">promowanie rozwiązłości;</b><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
7. E. Hemingway – Stary człowiek i morze;<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<s>8. M. Białoszewski - Pamiętnik z powstania warszawskiego</s>
– <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">promocja LGBT.</b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ponieważ lista lektur skróci się bardzo wymiernie, sugeruję wprowadzić nowe pozycje, promujące właściwe postawy, jak patriotyzm, honor, miłość do Boga i wyrzekanie się wszelkich bezecnych zachowań. Mam tu na myśli świetną książkę, która doskonale opisuje wszystkie wspomniane wyżej cnoty. Oto kilka cytatów na dowód: </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<ul>
<li>"Ci, którzy protestują, sami są wyczerpani szkodliwymi
demonstracjami przeciwko Bogu i reszcie świata, poza tym zapominają o pierwszej
zasadzie, która jest podstawowa dla wszelkiego powodzenia; to co robisz, rób
dokładnie."</li>
<li>"Być obywatelem (...), nawet jeżeli jest się tylko
zamiataczem ulic, musi być uważane za większy honor niż bycie królem w obcym
kraju."</li>
<li>"Ktokolwiek śmie kłaść swoją rękę na najszlachetniejszą
podobiznę Boga, grzeszy przeciwko łaskawemu Stwórcy tego cudu i zasługuje na
wypędzenie z raju."</li>
<li>"Odwieczna natura bezwzględnie karze tych, którzy;
łamią jej prawa. To daje mi przekonanie, że działam w imieniu Wszechmogącego
Stwórcy."</li>
</ul>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Prawda, że takie wartości są godne promowania? Myślę, że autor tych słów z radością widziałby swoją książkę w kanonie lektur w polskiej szkole. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Niestety nie możemy już zapytać go o zdanie - zginął 30 kwietnia 1945 r. w berlińskim bunkrze. </div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-59288889553538410882019-03-30T21:56:00.000+01:002019-03-31T11:36:52.954+02:00Szanuj belfra swego<div style="text-align: justify;">
- Dziadku - nieśmiały głos rozległ się w ciszy biblioteki. Henryk uniósł wzrok znad książki. W drzwiach stała siedmioletnia Marysia, nieco nerwowo przestępując z nogi na nogę. Ach tak, pomyślał Henryk, już południe, czas na lekcje. Uśmiechnął się zapraszająco i skinął na dziewczynkę. Marysia podeszła do stołu, wciąż onieśmielona. Henryk przesunął w jej stronę stojący na stoliku talerz z ciasteczkami. Dla takiego malucha biblioteka może być nieco straszna. Marysia szybko schrupała oblanego czekoladą herbatnika i nieco się uspokoiła. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziadku, co dziś będziemy robić? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Pomyślałem, że dziś pouczymy się czytania. </div>
<div style="text-align: justify;">
- A co to jest czytanie? </div>
<div style="text-align: justify;">
Henryk zająknął się, usiłując znaleźć w głowie definicję czytania. Jak wytłumaczyć dziecku czynność, z którą nie miała w życiu do czynienia? Czynność tak oczywistą, że chyba nikt w dziejach nie próbował jej zdefiniować? </div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiesz, kochanie, czytanie to takie poznawanie różnych historii i bajek. Tylko zamiast słuchać, poznajesz je sama z książek. </div>
<div style="text-align: justify;">
- A jak to się robi? </div>
<div style="text-align: justify;">
Henryk wstał i podszedł do biblioteczki. Co będzie odpowiednie dla małego dziecka? Długo taksował wzrokiem ustawione w ciasnym rzędzie tytuły, nim wreszcie wyciągnął zakurzony tom. Wrócił do stolika, otworzył książkę i obrócił ją tekstem w stronę wnuczki. Dziewczynka okrągłymi oczami wpatrywała się w ciągnące się po papierze robaczki liter. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to jest?! </div>
<div style="text-align: justify;">
- To są litery. Z liter zbudowane są słowa. Ze słów buduje się zdania, a zdania składają się na opowieść. </div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale ja nic nie rozumiem! </div>
<div style="text-align: justify;">
Henryk westchnął. Spodziewał się, że edukacja kilkulatki będzie ciężką pracą, ale nie przeszło mu przez myśl, jak trudno jest uczyć dziecko rzeczy, których inny wokół nie robił. Mimowolnie uciekł myślami do czasów własnego dzieciństwa. Miał szczęście - system edukacji runął, gdy Henryk miał już 16 lat. Umiał czytać, pisać, liczyć, znał podstawy fizyki i chemii; wiedział, że Ziemia jest okrągła i mniej więcej rozumiał angielski. </div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy przyszła informacja, że jego szkoła zostanie zamknięta, nikt się specjalnie nie zdziwił. To była kwestia czasu; po tym, jak nauczyciele masowo zaczęli odchodzić z pracy, lekcji ubywało praktycznie z tygodnia na tydzień. Jego liceum było ostatnią czynną szkołą w mieście. Pamiętał polityków, którzy przekrzykiwali się wzajemnie, argumentując, że właściwie to edukacja nie jest już nikomu potrzebna, bo żyjemy w czasach, kiedy cała wiedza jest dostępna w Internecie. Najzabawniej wypowiadała się taka ruda babka w okularach; Henryk z trudem przypomniał sobie, że była ministrem pracy. Najpierw głośno opowiadała, że dzięki likwidacji szkół młodzież może szybciej iść do pracy i zarabiać. To niby miało podnieść stopę życiową rodzin. A później wywalili ją z pracy, jak bezrobocie strzeliło na 50%. </div>
<div style="text-align: justify;">
Patrząc z perspektywy czasu, to w sumie nie była jej wina. Kiedy się okazało, że rodzice masowo rezygnują z pracy, bo musieli się zająć dziećmi, właściwie już było po wszystkim. Musiało minąć kilka dobrych lat, zanim pracodawcy wymyślili przyzakładowe świetlice. Przez ten pomysł zresztą ładnych parę firm upadło, bo pensje opiekunów świetlicowych niejednokrotnie przekraczały dochody całego kierownictwa. </div>
<div style="text-align: justify;">
Kilka lat po zamknięciu szkół - oczywiście po wyborach - nowy premier próbował przywrócić zawód nauczyciela. Ależ wtedy się działo! Setki tysięcy ludzi na ulicach, protestujących przeciwko tworzeniu nowych stanowisk za państwowe pieniądze. "Nie będę płacił na darmozjadów!" - Henryk zapamiętał taki transparent niesiony przez jednego z demonstrantów. No i władza się ugięła. Może liczyli na to, że problem rozwiąże się sam, może nie myśleli o przyszłych konsekwencjach - ciężko powiedzieć. Grunt, że to był chyba ostatni moment, kiedy coś można było jeszcze uratować. Ale później już nikt nie odważył się wrócić do tematu i tak już zostało - dzieci się nie uczyły, matki zostały w domach, ojcowie stali się jedynymi żywicielami. Powstała nowa klasa społeczna - bezdzietni. Ludzie w komfortowej sytuacji, którzy mogli pracować bez obaw, spędzać czas poza domem, podróżować. Szybko stali się pariasami i musieli uciekać z miast, chować się w strzeżonych osiedlach przed gniewem, wywołanym poczuciem niesprawiedliwości. </div>
<div style="text-align: justify;">
A kilkanaście lat później pojawiła się kolejna klasa - kopacze. Tak ich nazywano, może nieco złośliwie, choć nie bez racji. Kopaczami byli młodzi ludzie, którzy nie doświadczyli w swoim życiu edukacji. Ci z wykształconych rodzin jeszcze umieli czytać i liczyć, ale większość z nich nadawała się właściwie tylko do trzymania łopaty. Żeby ocalić resztki wiedzy, zlikwidowano emerytury i przywrócono do pracy ostatnie pokolenie ludzi wykształconych. Cała retoryka, jakoby szkoły były zbędne w dobie Internetu, upadła z hukiem. Kolejnych kilka lat później zresztą upadł sam Internet, kiedy zabrakło do pracy rąk wykwalifikowanych na tyle, by utrzymać serwerownie na chodzie. I dopiero wtedy kryzys wybuchł na dobre. Dosłownie z godziny na godzinę posypały się resztki służby zdrowia, bo ostatni pracujący lekarze stracili dostęp do wiedzy. Tu i ówdzie ostały się jeszcze jakieś kliniki, ale dostęp do nich był tak potwornie drogi, że tylko najbogatsi mogli sobie na nie pozwolić. Dlatego zresztą zmarł prezydent - w trakcie usuwania wyrostka robaczkowego chirurg nie mógł sobie przypomnieć szczegółów widzianego na YouTube instruktażu. </div>
<div style="text-align: justify;">
- O czym myślisz, dziadku? - głos Marysi wyrwał go z zamyślenia. </div>
<div style="text-align: justify;">
- O niczym szczególnym, wnusiu. Chodź, przeczytam ci bajkę - uśmiechnął się do niej smutno, spoglądając jednocześnie na oprawiony w szklaną ramę wycinek pożółkłej ze starości gazety: </div>
<div style="text-align: justify;">
"JAK CHCĄ ZARABIAĆ WIĘCEJ, NIECH IDĄ DO INNEJ PRACY. MINISTER EDUKACJI ODPOWIADA NA POSTULATY NAUCZYCIELI" </div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-23570550256271369472019-03-26T18:26:00.000+01:002019-03-26T19:38:25.256+01:00Medialna menopauza<div style="text-align: justify;">
<i><b>[Postprawda</b> (ang. post-truth) – sytuacja, w której fakty są mniej istotne w kształtowaniu opinii publicznej niż odwołania do emocji i osobistych przekonań. Postprawda to specyficzny stan życia społeczno-politycznego i intelektualnego w wysoko rozwiniętych krajach demokratycznych, który został wykreowany przez media oraz osoby pełniące ważne funkcje publiczne, głównie polityków; efekt rozprzestrzeniania się populizmu, który wypaczył pierwotny sens uprawiania polityki w krajach demokracji parlamentarnej, ponieważ wykorzenił z życia publicznego walkę na argumenty, idee i możliwe do zrealizowania pomysły, a w to miejsce wprowadził grę na emocjach i tanią sensację. W epoce postprawdy podstawowe wartości, tj. prawda w mediach i życiu publicznym, zagrożone są z powodu cynizmu i skrajnego załamania wszelkich cenionych niegdyś wartości, np.: prawdy, uczciwości i rzetelności dziennikarskiej].</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lubię zerkać za ocean. Z kilku powodów. Po pierwsze, upatruję w kulturze i polityce amerykańskiej trendów, które promieniują na cały świat, warto więc trzymać ucho blisko źródła. Po drugie, amerykańska polityka to szambo zbliżone do naszego, więc czuję niejaką satysfakcję, że nie tylko u nas dzieją się kuriozalne rzeczy, a dystans geograficzny pozwala mi na dozę rozbawienia, którą pewnie fundowaliby mi i nasi, gdyby jednak te kurioza nie dotykały mnie osobiście. Wreszcie po trzecie, Ameryka po prostu mnie fascynuje i chciałabym ją kiedyś zwiedzić. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I właśnie za oceanem rozgrywa się obecnie medialna melodrama, doprawiona prawem. Chodzi mi konkretnie o sprawę rzekomej napaści. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jussie Smollett, grający drugoplanową rolę w serialu "Imperium", złożył na policji doniesienie o napaści na tle rasistowskim i homofobicznym. Zeznał, że napaści dokonało dwóch mężczyzn, którzy pobili go, oblali go nieznaną substancją i założyli mu pętlę na szyję, wykrzykując przy tym "Witamy w kraju MAGA*!". Media obiegło tsunami komentarzy o tym, jak Ameryka w epoce Trumpa stała się na powrót rasistowskim krajem, niebezpiecznym dla każdego o odmiennej barwie skóry. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dwa tygodnie później narracja wykonała obrót o 180 stopni. Śledztwo chicagowskiej policji doprowadziło do ujęcia dwóch podejrzanych czarnoskórych (!) mężczyzn, z których jeden był osobistym trenerem Smolletta, a drugi statystą w "Imperium". Zatrzymani zeznali, że Smollett zapłacił im za sfingowanie napadu. Media zaczęły prześcigać się w wyszukanych wyzwiskach pod adresem Smolletta. Nazywano go karierowiczem, oportunistą usiłującym zaistnieć na fali nasilających się aktów rasizmu. Pojawiły się dodatkowe zarzuty o narkomanię i problemy natury psychicznej. Smollett został aresztowany pod zarzutem składania fałszywych zeznań. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Minęło półtora miesiąca i sąd oddalił stawiane aktorowi zarzuty. Media się zesrały i nie mają już pomysłu, co z tym fantem zrobić. Jednocześnie nie chcą odpuścić tematu, więc w chwili, kiedy piszę te słowa, dziesiątki reporterów i publicystów przed setkami kamer jąkają się, usiłując sklecić trzymający się kupy komentarz w sprawie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I tak oto medialny młynek kręci się i miele wszystkich bohaterów skandaliku, który de facto nie ma najmniejszego znaczenia. Z tej dziennikarskiej zawieruchy nie wynika kompletnie nic. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Opisuję to wszystko, ponieważ trudno o bardziej jaskrawy przykład klątwy współczesności, jaką jest postprawda. </div>
<div style="text-align: justify;">
Postprawda. </div>
<div style="text-align: justify;">
Cóż to jest za kuriozalne słowo. Ksiądz Tischner pisał, że istnieją trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda. A tu proszę. Mamy czwartą kategorię. Choć myślę, że spokojnie możemy postawić znak równości między postprawdą i gówno prawdą. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chyba przegapiłam moment, w który fakty ustąpiły pola emocjom. Bo że rzetelność ustąpiła pola prędkości, to wiadomo od dawna. Ale dlaczego teraz uczucia liczą się bardziej od prawdy? Czy media już całkowicie zarzuciły rolę edukacyjną i stały się rozrywką? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kilkakrotnie pisałam już o jazgocie medialnym, z którego nie wynika nic dobrego. Naprawdę marzy mi się źródło dziennikarskie, które nie zawraca sobie głowy pierdołami i skupia się na rzeczach naprawdę istotnych, przygotowujące materiały niespiesznie, za to rzetelnie. Naprawdę, wszystkim nam wyszłoby na zdrowie, gdybyśmy przy każdej aferze i aferce skupiali się tylko na przyczynach i skutkach, bez czytania i słuchania w międzyczasie o każdym zainteresowanym, który uniósł pośladek i wypuścił dwupierdzian wodoru w orientacyjnym kierunku sprawy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jasne, że na bieżąco nieraz trudno oddzielić ziarna od plew, sprawy ważne od nieważnych. Afera Watergate przyniosła Amerykanom kryzys konstytucyjny, a przecież zaczęło się od tego, że pięciu gości trochę za głośno kręciło się po hotelowym pokoju. Moja życiowa bohaterka Marie Colvin powiedziała kiedyś, że rolą dziennikarza jest spisanie luźnego szkicu historii i miała w tym dużo racji. Zadaniem mediów jest relacjonować rzeczywistość, rolą historii jest decydować o tym, co w tej rzeczywistości było faktycznie istotne. Mimo wszystko jednak psim obowiązkiem każdego dziennikarza jest też ważenie istoty każdej informacji. Dlatego do reporterskiej zasady 5W<i> (zasada pięciu pytań, na które należy odpowiedzieć przygotowując materiał: what? who? when? where? i why? czyli co się stało, kto to zrobił, kiedy to się stało, gdzie to się stało i dlaczego to się stało)</i> dodałabym jeszcze jedno W - <i>what for?</i> Po co o tym piszę? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Oczywiście mam świadomość, że laicki komentarz na średnio poczytnym blogu nie zawróci kijem Wisły. News to klikalność, klikalność to pieniądze, a media to biznes jak każdy inny. Ale spróbujmy pamiętać, że to od nas jako odbiorców zależy, co będziemy czytać i w co będziemy klikać. Niech więc dziennikarze mają swoje 5W, a my miejmy swoje 2D: <i>Do I need this? </i>Czy tego potrzebuję? <i>Do I have the time for this?</i> Czy mam na to czas? Jeśli odpowiedź na 2D będzie brzmiała "nie i nie", dajmy sobie spokój. A jeśli wystarczająco wiele osób zada sobie takie pytania i nie będzie klikać w kolejny komentarz do kolejnego komentarza Krystyny Pawłowicz na temat komentarza Grzegorza Schetyny na temat komentarza Jarosława Kaczyńskiego, może pewnego pięknego dnia media przestaną tak zapamiętale komentować. Może wtedy skończy się ta medialna menopauza i media nie będą musiały zmieniać narracji co 15 minut. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zostawiam Was z Grześkiem Turnauem, który to wszystko, co tu wypisałam, pięknie zebrał w jednej zwrotce, jak to tylko poeta potrafi:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-size: 14px;"><i>Nim napiszesz wiersz </i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-size: 14px;"><i>pomyśl i zważ </i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-size: 14px;"><i>jak dalece słuszny to krok </i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-size: 14px;"><i>i czy naprawdę masz czas </i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-size: 14px;"><i>żeby pisać wiersz </i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-size: 14px;"><i>żeby pisać wiersz </i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-size: 14px;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-size: 14px;"><i>Może raczej wstań </i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-size: 14px;"><i>może lepiej leż </i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-size: 14px;"><i>literatura jest piękna i bez </i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-size: 14px;"><i>podobnie jak ten </i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-size: 14px;"><i>dogasający już dzień </i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-size: 14px;"><i>i gęstniejący już mrok...</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
* MAGA - Make America Great Again - slogan wyborczy Donalda Trumpa, podchwycony przez niektóre środowiska ksenofobiczne. </div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-128547771437091592019-03-19T20:54:00.001+01:002019-03-20T09:52:21.087+01:00Gejgroza<div style="text-align: justify;">
Powiało grozą. </div>
<div style="text-align: justify;">
Wszechprezes złowieszczym tonem oznajmił zdjętej przerażeniem tłuszczy, że IDĄ PO NASZE DZIECI! </div>
<div style="text-align: justify;">
Kto? No homoseksualiści oczywiście! </div>
<div style="text-align: justify;">
Wszechprezes nie wyjaśnił jednak, o czyje dokładnie dzieci chodzi; sam jest bezdzietny, w związku z czym zaimek "nasze" wydaje się cokolwiek nietrafiony. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No, chyba że chodziło mu o 76 tysięcy dzieci przebywających pod opieką państwa. Dzieci, których rodzice - w wyniku choroby czy wypadku - stracili życie, nim ich potomstwo weszło w dorosłość. Dzieci, których rodzice tak bardzo nie umieli w rodzicielstwo, że sąd zdecydował o odebraniu im praw. Dzieci tak bardzo niechciane, że porzucone w szpitalach czy zostawione w oknach życia. </div>
<div style="text-align: justify;">
Dzieci wychowujące się w przepełnionych, niedofinansowanych domach dziecka, bo państwo zachowuje się jak Scarlett Johansson w "Vicky Cristina Barcelona". Dla osób, które nie widziały tego filmu Allena, wyjaśniam: grana przez Johansson bohaterka nie wiedziała, czego chce od życia, wiedziała za to, czego od niego nie chce. </div>
<div style="text-align: justify;">
Tak też jest z naszym państwem: Nie zatroszczy się specjalnie o sieroty, ale na pewno nie pozwoli, żeby ktoś inny się o nie zatroszczył. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mamy zatem system, gdzie niedofinansowane instytucje opieki społecznej nie mają środków, by realnie zadbać o dobrobyt tych najbardziej bezbronnych. Gdzie brak konkretnych regulacji prawnych powoduje, że wyroki w sprawach o pieczę nad nieletnim bywają loterią. Gdzie procedury adopcyjne były i są żmudne i skomplikowane. Gdzie pseudomoralność jaśnie nam panujących robi z kobiet klacze rozpłodowe. Gdzie zaciekle broni się płodów, ale neguje się międzynarodowe dokumenty traktujące o przemocy wobec ich nosicielek. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I w tym systemie nagle największym niebezpieczeństwem okazuje się możliwość adopcji dzieci przez dwójkę ludzi kochających się inaczej, niżby sobie partia życzyła. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A teraz najzabawniejszy element tej komedii: Nikt nie mówi na poważnie o adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. </div>
<div style="text-align: justify;">
Cała zadyma zaczęła się od tego, że zastępca prezydenta Warszawy w wywiadzie prasowym wyraził mglistą nadzieję, że kiedyś tam, w przyszłości, dojrzejemy jako społeczeństwo do tego, żeby pojawiła się taka możliwość. I natychmiast zebrał za te słowa łomot od swojego szefa, który chwilę wcześniej głośno i radośnie afirmował swoją solidarność ze środowiskami LGBT+. I od szefa swojego szefa, bo okazuje się, że w Polsce sprzymierzeńcem mniejszości seksualnych można być tylko troszeczkę i tylko na pokaz. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niechciana adopcja niechcianych dzieci przez niechcianych ludzi okazała się wodą na młyn kampanii wyborczej. W tej kampanii kandydaci prześcigają się w pomysłach, jakby tu się dostać do organu decyzyjnego organizacji zrzeszającej 28 krajów, z czego 23 to państwa uznające związki partnerskie lub małżeństwa osób jednopłciowych.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Może komuś tu się jawi wallenrodyzm sytuacji, próba rozsadzenia od środka tej unii poruty i zepsucia. Według mnie jednak to bardziej próba wepchnięcia świni na salony. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiem, co w tym wszystkim smuci mnie i przeraża najbardziej – fakt, że ktoś w XXI wieku promuje się, grając na homofobicznych strunach, czy fakt, że te struny wybrzmiewają w pudle rezonansowym społeczeństwa niepokojąco głośno. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Miałam tu jeszcze napisać o tych wszystkich kretynizmach związanych z paniką wokół edukacji seksualnej i kolejnej odsłonie groteski zatytułowanej "Pedofilia w Kościele". Doszłam jednak do wniosku, że to już za dużo grzybków, jak na jeden barszcz.<br />
<br />
PS. Wszechprezesie, mam dla Pana news: pary jednopłciowe w Polsce MAJĄ DZIECI! I może Pan sobie tupać nóżką ile chce, ale proszę mi wierzyć, doktor Malcolm w "Parku Jurajskim" miał rację - życie zawsze znajdzie sposób. </div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-74218152348572467322017-12-21T15:38:00.001+01:002017-12-21T15:59:30.428+01:00List do polskiej inteligencji<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Droga Inteligencjo! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Od dwóch lat porównujesz rządy
Jarosława Kaczyńskiego do rządów Bieruta, Gomułki, Gierka. Od dwóch lat
krzyczysz, że minister Błaszczak wprowadza stalinowskie metody walki z
opozycją. Od dwóch lat stoisz na ulicy, wznosząc łańcuchy świateł, machając
flagą Unii Europejskiej, skandując „KONSTYTUCJA”! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I o ile wszystko to rozumiem i popieram,
nie mogę się oprzeć, żeby nie powiedzieć głośno: <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To wszystko jest gówno warte. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Macie, Inteligenci, wrażenie, że
rząd Was ignoruje? Słuszne to wrażenie – prezes i jego podwładni nie mają Was w
sercu, ba – nawet nie leżycie im na wątrobie. Plasujecie się gdzieś między
dzisiejszą kanapką z jajkiem i wczorajszą ogórkową, na ostatnim odcinku
okrężnicy. Mówiąc prościej – wszyscy mają Was w dupie. Możecie sobie stać na
ulicach, fotografować złych policjantów pałujących co aktywniejszych członków
waszego zgromadzenia, ale nie zdziałacie absolutnie nic. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dlaczego? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bo te wszystkie protesty nie mają
żadnego realnego znaczenia, żadnej wymiernej wartości. Nie przekładają się na
gospodarkę, nie zmieniają nastrojów społecznych. Rządzący nic nie tracą, nawet
wizerunkowo (a w oczach niektórych wręcz zyskują). Więc po co mieliby się Wami
przejmować? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Opozycja i sprzyjające jej media
bardzo chętnie doszukują się analogii pomiędzy dniem dzisiejszym a PRL. Wówczas
również na ulicach skandowały tłumy, służby mundurowe pałowały. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jest tylko kilka różnic i to
wcale nie takich subtelnych. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po pierwsze, tłumy, które wtedy
skandowały, składały się z siły robotniczej. Jeśli robotnicy strajkowali, w
miejscu stawał przemysł, który był głównym filarem gospodarki PRL. Nasze
stocznie budowały statki dla całego bloku wschodniego. Cegielski w Poznaniu
robił silniki do tychże statków, produkował też pociągi. Lublin z kolei był
ośrodkiem produkcji lotniczej. Więc to nie pod nawoływaniem profesorów Geremka
czy Mazowieckiego zaczęły uginać się władze, ale pod groźbą paraliżu kluczowych
produkcji przez młotkowego Kowalskiego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po drugie, ówczesne protesty nie
wynikały z naruszania swobód konstytucyjnych czy ręcznego sterowania władzą
sądowniczą. Przyczyny buntu były znacznie bardziej prozaiczne – w Poznaniu
zaczęło się od dodatkowego podatku, nałożonego na tzw. pracowników akordowych.
W dużym skrócie – im więcej człowiek pracował, tym większy podatek musiał
zapłacić. W Lublinie punktem zapalnym były nierówności płacowe i podwyżki cen
żywności. W Gdańsku – również podwyżki cen. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po trzecie, nie – aresztowanie
Klementyny Suchanow za obrzucenie jajkami kolumny prezydenckiej nie jest
„metodami stalinowskimi”. Znaj proporcje, mocium panie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pochylmy się na chwilę nad
Gdańskiem, bo tu właśnie doszło do wydarzeń, które powinny stać się kanwą
analizy obecnej sytuacji. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Marzec 1968 r. Po wydarzeniach
1956 r. władza poluzowała nieco śruby ruchom robotniczym, więc fabryki pracują
jak dawniej. Za to przykręciła śrubki inteligencji – bardziej restrykcyjna
cenzura, nasilający się antysemityzm, przejawiający się między innymi usuwaniem
profesorów pochodzenia żydowskiego ze szkół. W końcu Dejmek wystawia w
Warszawie swoje słynne „Dziady” i machina rusza. Środowiska studenckie z
Warszawy, Gdańska, Poznania i jeszcze kilku innych miast krwawo ścierają się z
milicją i ZOMO. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jak reagują na to robotnicy z
Gdańska? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Przyłączają się do pałowania
studentów. Bo robotnikom jest dobrze – władza spełniła postulaty, jest co jeść,
zarobki są dobre i jeszcze deputaty wpadają. Więc czego ci studenci drą ryje? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mijają dwa lata. O studenckich
strajkach już mało kto pamięta. Za to władza stoi pod murem. Jak mówi stare
powiedzenie, z pustego i Salomon nie naleje. 14 lat wcześniej udało się
uspokoić strajki, ale koszt zamknięcia robotnikom ust był ogromny. Trzeba
podnieść ceny żywności. 13 grudnia 1970 ogłaszają podwyżki cen, a 14 grudnia
Stocznia Gdańska staje. Strajkujący robotnicy szukają wsparcia w środowisku
akademickim, ale prorektor Uniwersytetu Gdańskiego odcina się od rozmów,
dochodzi do przepychanek, a studenci są obrażeni na robotników za pomaganie w
pałowaniu ich dwa lata wcześniej. Gdańskie strajki rozlewają się trochę po
Polsce – dołącza się Gdynia, Szczecin, na pół dnia nawet Warszawa czy Wrocław,
ale to i tak ostatni dzień protestów, więc wieczorem wszyscy rozchodzą się do
domów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
O co walczy Gdańsk w 1970 r.? O
wzrost płacy minimalnej, o zredukowanie różnic płacowych między tzw.
niebieskimi i białymi kołnierzykami, o zasiłek chorobowy. Nie ma tam żadnych
postulatów dotyczących cenzury, antysemityzmu czy innych, które bolą
inteligencję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z tego bardzo okrojonego obrazka
można wyciągnąć kilka wniosków:</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 0px;">
<span style="text-indent: -18pt;">1. Interesy
inteligencji i sił robotniczych nigdy nie szły w parze.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 0px;">
<span style="text-indent: -18pt;">2. Jak
przyszło co do czego, te grupy nie umiały się solidaryzować.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 0px;">
<span style="text-indent: -18pt;">3. Kołem
zamachowym najważniejszych protestów nigdy nie była sytuacja polityczna,
dyplomatyczna czy prawna. Tylko gospodarcza – bo od tego zależało, czy naród
będzie miał co do garnka włożyć.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 0px;">
<span style="text-indent: -18pt;">4. Owocem
Poznania ’56 i Gdańska ’70 (a więc strajków robotniczych) są reformy
gospodarcze. Owocem Marca ’68 jest „zmiana świadomości młodej inteligencji
polskiej”.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 0px;">
<span style="text-indent: -18pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoListParagraphCxSpLast" style="mso-list: l0 level1 lfo1; text-align: justify; text-indent: -18.0pt;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Patrząc na ogół ruchów
opozycyjnych w latach 1946-1989 można wysnuć uzasadnioną tezę, że wkład
inteligencji w obalenie komunizmu był porównywalny do wkładu muchy siedzącej na
końskiej dupie w oranie zagonu. 10 lat zabrało opozycyjnej inteligencji
przyłączenie się do ruchów robotniczych i podpięcie swoich postulatów o
przestrzeganiu swobód konstytucyjnych, uwolnieniu więźniów politycznych i
powszechnym dostępie do informacji do postulatów robotników o wolnych sobotach
i podwyżkach pensji. Gdyby nie Wałęsa, Walentynowicz i Krzywonos, Geremek,
Mazowiecki i Kaczyńscy pewnie nadal siedzieliby w czyimś mieszkanku i przy
herbacie debatowali o Klubie Krzywego Koła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Za chwilę minie 30 lat od czasu,
kiedy PZPR skapitulował i poszedł na współpracę z „Solidarnością”. U władzy
siedzą ludzie, którzy upadkiem komunizmu łacno wycierają sobie gęby, jednocześnie
dając przywileje ówczesnym prokuratorom, a bohaterów tamtych czasów – czy to
robotnika Wałęsę, czy inteligenta Geremka – odżegnują od czci i wiary. Majdrują
przy prawach wyborczych, nacjonalizują przedsiębiorstwa, zmieniają historię i
cenzurują media – a jednak mają rekordowo wysokie poparcie. Warszawska
inteligencja na przemian nie dowierza sondażom i rwie sobie włosy z głowy, jak
to możliwe, że „Polacy są tak głupi”. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Otóż nie, inteligencjo. To nie
Polacy są głupi, tylko ty. Nie wysnułaś żadnych wniosków, nie nauczyłaś się
niczego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Twoim największym grzechem,
polska inteligencjo, jest arogancja. Nie czujesz potrzeby wczuwania się w
sytuację człowieka z innej, stojącej w twoich oczach niżej, kasty społecznej.
Ty nie mieszkasz na Podkarpaciu, nie śmierdzisz cebulą i nie słuchasz disco
polo. Ty mieszkasz w wielkim mieście, pijesz kawę fair trade i chodzisz do
teatru. Wolne chwile spędzasz z książką, bo telewizja nie ma ci nic do
zaoferowania. To nie jest kwestia pogardy, absolutnie nie o to chodzi. Po prostu
jesteś z innego świata i zdajesz się nie dostrzegać potrzeb ludzi w innej
sytuacji życiowej. Dla ciebie, inteligencie stojący ze świeczką pod pałacem
prezydenckim, dobrem najwyższej potrzeby jest wolność mediów i niezawisłość
sądów. Dla człowieka uprawiającego na Lubelszczyźnie ziemię po ojcu i dziadku,
dobrem najwyższej potrzeby jest swoboda upraw, którą zabrała mu Unia
Europejska. Ciebie boli, że minister Szyszko pozwala strzelać do żubrów.
Hodowcę świń pod Białowieżą cieszy, że minister Jurgiel znalazł mu klienta na
wieprzowinę zarażoną ASF. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zanim więc zaczniesz płakać nad
tym, co nowa władza zabrała lub próbuje zabrać tobie, zastanów się, co dała
innym. A dała wiele – mówię to z niechęcią, ale tak jest. Rodzinom
wielodzietnym dała realne pieniądze, wypłacane co miesiąc jak w zegarku. Stolarniom
dała doskonałej jakości drewno do produkcji drogich mebli. Ba, nawet ludziom,
których ciągnie romantyczny mit wojny, ale którzy z różnych przyczyn nie
dostali się do wojska, dała namiastkę w postaci WOT. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tymczasem ty krzyczysz o
abstraktach, które tym ludziom niewiele mówią. Konstytucja? Ot, dokument, który
w najlepszym przypadku czytali ostatnio na WOS w szkole. Zawłaszczanie
Trybunału Konstytucyjnego i PKW? Zastanów się głęboko – jaki REALNY wpływ mają
takie posunięcia władzy na codzienne życie? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czy dostrzegasz już,
inteligencjo, co się stało i co nadal się dzieje? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
PRL upadł nie dlatego, że ludziom
brakowało wolności mediów i zgromadzeń. Upadł, bo ludziom brakowało chleba. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W 2017 r. Polska jest w zupełnie
innej sytuacji gospodarczej i finansowej, zupełnie inaczej też przedstawiają
się nasze zobowiązania wobec innych państw (czytaj: nie trzeba odbudowywać
połowy kraju, nikt już nie wywozi całymi wagonami owoców naszej produkcji do
ZSRR, a w 2009 r. udało się wreszcie spłacić do końca długi po Gierku). Dlatego
też, o ile PiS nie narozrabia na tyle, że zostaną nałożone na nas sankcje
ekonomiczne, doprowadzenie do sytuacji, w której ludziom zacznie brakować
chleba, potrwa znacznie dłużej niż w dobie PRL. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Od ostatniego uścisku dłoni w
Jałcie do Joanny Szczepkowskiej, ogłaszającej koniec komunizmu, upłynęły 44
lata. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Prawo i Sprawiedliwość rządzi od
dwóch. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Więc, wielkomiejska inteligencjo,
masz dwie drogi:</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 0px;">
<span style="text-indent: -18pt;">a) Zaczniesz
niemal pozytywistyczną pracę u podstaw, aby zrozumieć współczesne społeczeństwo
w pełnym jego przekroju, a kiedy już zrozumiesz – możesz szukać narzędzi do
zmiany.</span><span style="font-size: 7pt; font-stretch: normal; font-variant-east-asian: normal; font-variant-numeric: normal; line-height: normal; text-indent: -18pt;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 0px;">
<span style="text-indent: -18pt;">b) Będziesz
nadal nosić świeczki pod pałacem i wygłaszać okrągłe zdania, krzycząc o
stalinowskich metodach ilekroć policja założy komuś kajdanki za rzucanie jajkami w prezydenta, z rezultatami identycznymi z dotychczasowymi. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 0px;">
<span style="text-indent: -18pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 0px;">
<span style="text-indent: -18pt;">Możesz też
czekać, aż PiS wypstryka się z pieniędzy na spełnianie obietnic wyborczych i na
nowego Wałęsę, który zostanie twarzą głodnych robotników. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 0px;">
<span style="text-indent: -18pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 0px;">
<span style="text-indent: -18pt;">Ale na to bym
przesadnie nie liczyła, bo zajmie to wiele lat, a i robotników już nie mamy
zbyt wielu. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-left: 18.0pt; text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-48743317200610751562017-09-26T20:00:00.000+02:002017-09-26T20:00:34.780+02:00Ciota-niewidka<div style="text-align: justify;">
Długo biłam się z myślami, czy poruszać ten temat. Czy warto? Wszyscy teraz o tym piszą, jaki pożytek przyniesie kolejny głos wśród krzyczącego tłumu? Co wniesie wpis na ledwie dychającym blogu?</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale potem pomyślałam: Cholera, napisz. Dla wykrzyczenia, co ci w duszy gnije. I dlatego, że jesteś to winna. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Ciota, pedał, lesba, zboczek, babochłop.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Pizdoliz, lachociąg, cwel.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Patologia. Zboczenie. Choroba.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Do gazu z pedaliadą. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Co Hitler robił z Żydami, my zrobimy z wami. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Cholerne genetyczne pomyłki.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Pod ścianę i rozstrzelać.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Jałowi ludzie.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I nagle umiera człowiek. Dziecko jeszcze. Dziecko w okresie dojrzewania, w czasie, kiedy psychika i fizyczność zmienia się tak, że człowiek zaczyna nienawidzić siebie. I właśnie w momencie największego pogubienia, tuż przed granicą samookreślenia, to dziecko uderzyło w mur nienawiści ze strony rówieśników i odbiło się od tego muru, by przywalić głową w ścianę milczenia i obojętności dorosłych. </div>
<div style="text-align: justify;">
I dziecko umarło, zmiażdżone pomiędzy nienawiścią i milczeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Słowa, które piszę dzisiaj, byłyby tak samo ważne dwa lata temu. Dziś Kacper, wtedy Dominik. A ilu było pomiędzy nimi? Ilu Michałów, Pawłów, Kaś i Julii? Wiele. Nie wiemy o nich, bo w tych dwóch głośnych przypadkach rodzice powiedzieli: mój syn był prześladowany za inność. O ilu nie wiemy - ciężko powiedzieć. Rocznie 600 nastolatków popełnia samobójstwo. Nie ma szans, żeby w naszym homofobicznym, ksenofobicznym, popieprzonym społeczeństwie te dwa przypadki - Kacpra i Dominika - były odosobnione. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ale o tym się nie mówi. Bo to wstyd, że syn-pedał, córka-lesbijka. Niech sobie będzie, jak już musi, ale po cichu. A jak się powiesi na sznurówce, to powiemy, że źle się uczył. Nie może być, że pedzio, bo jeszcze ksiądz pogrzebu nie da. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ten wstyd to owoc długich lat nienawiści. Całe pokolenia ciężko pracowały na to, by większość nieheteronormatywnych założyła czapkę-niewidkę i udawała kogoś innego. Niektórzy udają "normalnych" - biorą śluby, zakładają rodziny. I trwają u boku męża czy żony, nieświadomych kim tak naprawdę jest osoba, z którą dzielą życie. I tylko czasem, kiedy po drugiej stronie łóżka rozlega się już równomierny oddech świadczący o głębokim śnie, można sobie pozwolić na cichy płacz w poduszkę. </div>
<div style="text-align: justify;">
Inni do mistrzostwa opanowali operowanie zaimkami i metaforami. </div>
<div style="text-align: justify;">
"Moje kochanie", "Moja lepsza połówka" - byle nie powiedzieć jasno "mój chłopak", "moja dziewczyna". "My" tylko w czasie teraźniejszym, bo "poszłyśmy do kina" może być zbyt sugestywne. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jeszcze następni uciekają w samotność, byle nie dać upustu zakazanej miłości. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I to, co się stało z Kacprem, Dominikiem i diabli wiedzą iloma innymi, to też nasza wina. Nasza i naszych czapek-niewidek. </div>
<div style="text-align: justify;">
Kulimy ogony, myśląc tylko o własnym przetrwaniu. O tym, jak coming out wpłynie na nasze znajomości, kariery, sąsiedztwo. </div>
<div style="text-align: justify;">
I usprawiedliwiamy się sami przed sobą, że po co od razu wyskakiwać z jakąś afirmacją - no bo przecież nikomu nic do tego, z kim chodzę na randki. Ja nie zaglądam do łóżek znajomym heterykom, więc oni nie muszą zaglądać do mojego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gówno prawda. </div>
<div style="text-align: justify;">
Co komu do tego? Kacprowi i Dominikowi do tego. Setkom innych młodych ludzi, którzy boją się być inni, wstydzą się własnej miłości. </div>
<div style="text-align: justify;">
To są dzieciaki, które własną niewidzialnością pozbawiamy nadziei, wzorca. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nie mówimy im: "Spójrz na mnie - jestem gejem i robię karierę w sporcie". </div>
<div style="text-align: justify;">
"Spójrz na mnie - jestem lesbijką i dobrze zarabiam we własnej firmie". </div>
<div style="text-align: justify;">
"Spójrz na mnie - jestem transseksualny i jestem świetnym aktorem".</div>
<div style="text-align: justify;">
"Spójrz na mnie - jestem biseksualna i jestem sprawnym politykiem". </div>
<div style="text-align: justify;">
Ile autorytetów mają nieheteronormatywne dzieciaki w polskiej rzeczywistości? </div>
<div style="text-align: justify;">
Roberta Biedronia. </div>
<div style="text-align: justify;">
Anię Grodzką. </div>
<div style="text-align: justify;">
Michała Piróga.</div>
<div style="text-align: justify;">
Koniec listy. </div>
<div style="text-align: justify;">
Reszta nazwisk znana jest zaangażowanym w branżę albo są to ludzie odlegli o lata świetlne od zainteresowań młodych (Maciej Nowak czy Tomasz Raczek). </div>
<div style="text-align: justify;">
Chcecie mi wmówić, że na scenie muzycznej nie ma ani jednej lesbijki? </div>
<div style="text-align: justify;">
Że w polityce mamy jednego tylko geja? </div>
<div style="text-align: justify;">
A cała reszta, te piękne panie prężące ciała na ściankach na premierach filmowych, ci panowie napinający muskuły na imprezach sportowych - to wszystko heterycy? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W świecie, w którym każdy aspekt jest odbity od heteronormatywnej sztancy, jesteśmy winni tym dzieciakom własny coming out. Naszym zasranym obowiązkiem jest pokazać, że seksualność nie jest powodem do wstydu. I że to, czy w domu czeka na nas chłopak, czy dziewczyna, nie ma najmniejszego wpływu na to, czy odniesiemy w życiu sukces.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rewolucja seksualna w latach 60. ubiegłego wieku wybrzmiała głośno i doprowadziła do wojny pokoleniowej. Ale to tej rewolucji zawdzięczamy prezerwatywę, pigułkę i seks pozamałżeński - coś, co dziś jest normalne i oczywiste. Może czas podnieść głowy i sprawić, żeby za dziesięć czy dwadzieścia lat nieheteronormatywność była równie normalna i oczywista? Bo tylko wtedy, zamiast tracić energię na chowanie się przed rówieśnikami, Kacper i Dominik będą mogli skupić się na samorozwoju i przestać się bać tylko dlatego, że zamiast Kaśki, w której podkochuje się połowa II a, podoba im się Tomek z III c?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kacpra, Dominika i wielu bezimiennych zabił nasz wstyd. Wstyd, który wynieśliśmy z domu tak samo, jak homofobi wynieśli z domu nienawiść. Czas z tym skończyć. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przepraszam Cię, Dominiku. </div>
<div style="text-align: justify;">
Przepraszam Cię, Kacprze. </div>
<div style="text-align: justify;">
Przepraszam za swoje tchórzostwo. </div>
<div style="text-align: justify;">
Czapkę-niewidkę niech trafi szlag. </div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-10834246354399677902017-09-04T13:18:00.000+02:002017-09-04T13:18:19.682+02:00500+ prosimy przelewać bezpośrednio na konto Biedronki. <div style="text-align: justify;">
Narodzie! </div>
<div style="text-align: justify;">
Oto nastąpiło powtórne przyjście, na które wszyscy tyle czekaliśmy! </div>
<div style="text-align: justify;">
Nie mówię tu oczywiście o żadnych biblijnych postaciach, tylko o Świeżakach. No wiecie, tych pluszakach z Biedronki. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli komuś z Was umknęła historia ze Świeżakami, już tłumaczę: Biedronka zorganizowała akcję promocyjną, gdzie za zakupy w określonej kwocie dostaje się naklejki, które następnie można wymienić na maskotki w kształcie owoców i warzyw. Maskotek jest kilka rodzajów, więc można uzbierać całą kolekcję. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwszy raz akcja ruszyła w zeszłym roku i przy kasach w całym kraju rozpętały się dantejskie sceny. Najpierw była giełda naklejek. Ojcowie, matki, dziadkowie, babki, stryjowie i ciotki Rzeczpospolitej Polskiej szturmem zdobywali półki portugalskich dyskontów, zbierając nalepki, za które później mały Brajanek miał dostać truskawkę czy banana made in China. Kto miał do Biedry daleko, ten ogłaszał zbiórkę naklejek w internecie. Dochodziło nawet do aktów przestępczych: w Żaganiu policja aresztowała kobietę, która ukradła 2000 naklejek. W kasach dramat - skończyły się naklejki! A potem jeszcze większy dramat - skończyły się maskotki! Pion marketingu Jeronimo Martins nie przewidział skali zainteresowania akcją i zapas zabawek błyskawicznie się wyczerpał. Ale my Polacy tak mamy, że jesteśmy przyzwyczajeni do deficytów towarowych. I - jak za czasów słusznie minionych - zaczęły się zapisy u kierowników sklepów. A z Chin wypłynęły kontenery pełne pluszu w kształcie grzybów i brokułów. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Minęło kilka miesięcy i mamy powtórkę z rozrywki. Na Facebooku wrze: "Kto ma zbędne naklejki, zbieramy na Borówkę!*". Pod kasami wrze: "Nie widzę obrączki na pana palcu, to po co panu te naklejki?"*. I znów doszło do kradzieży, tym razem w Pułtusku. Kobiecie grozi do 5 lat więzienia za kradzież prawie 1400 naklejek. </div>
<div style="text-align: justify;">
A teraz najciekawsze: Żeby zebrać naklejki potrzebne do zdobycia jednej maskotki, trzeba wydać na zakupy od 800 zł (jeśli korzysta się z wszelkich programów lojalnościowych i kupuje "produkty specjalne") do 2400 zł (w opcji bez lojalek). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak jest: trwa szał na chińskie zabawki w cenie telewizora. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Obserwuję to zjawisko i zachodzę w głowę, na czym polega fenomen tych maskotek? Miałam jedną w rękach - ot, pluszak jak każdy inny. Więc o co chodzi? </div>
<div style="text-align: justify;">
Czytałam gdzieś rozmowę z psycholog, która doszukiwała się wyjaśnieniu w deficytach u rodziców dzieci - być może ta walka o pluszaki wynika z braków, jakich doświadczyli w dzieciństwie i teraz próbują zapewnić swoim dzieciom wszystko, co tylko możliwe. </div>
<div style="text-align: justify;">
Być może taki rodzaj kompensacji "ja nie miałem, więc ty będziesz mieć" jest jakimś uzasadnieniem, ale... Jakoś tego nie kupuję. Wydaje mi się, że to już nie to pokolenie. Argument rekompensaty własnych braków słychać od 30 lat - od czasów transformacji. To nasi rodzice, rodzice obecnych trzydziestolatków, doświadczali braku wszystkiego i kiedy półki w sklepach zakwitły feerią barw importowanych zabawek, ciuchów, piórników i słodyczy, zachłystywali się tą nagłą mnogością i stawali na uszach, żeby ich dzieci miały lepsze, ładniejsze, bardziej markowe i bardziej zachodnie. Czy teraz możemy mówić o tym samym? Na moje oko nie bardzo. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chociaż może lepiej wierzyć w takie uzasadnienie, żeby uchronić się od innego, mniej wyrozumiałego wyjaśnienia: że jesteśmy rynkowymi idiotami, którzy tracą jakikolwiek kontakt z rzeczywistością, kiedy tylko reklama w telewizji powie nam "odbierz za darmo". </div>
<div style="text-align: justify;">
Niestety ta teoria bardziej do mnie trafia, bo nie widzę innego uzasadnienia dla kupowania zabawki dostępnej w internecie za 20 zł za kwotę od 40 do 120 razy wyższą. Marketingowcy mają u nas jak u pana boga za piecem - damy sobie wcisnąć każdy kit i wydamy każde pieniądze, kiedy tylko ktoś szepnie słowo "okazja". I wydaje nam się, że jesteśmy cwaniaki kute na cztery łapy, bo - ha ha - nie wydaliśmy sami tej kupy kasy, tylko pozbieraliśmy po znajomych i rodzinie. I śmiejemy się w kułak, że oszukaliśmy system. A ile osób za naszą namową poszło na zakupy do Biedronki zamiast do innego sklepu, do którego zwykle chodzą - to już nam do głowy nie przychodzi. I nie zastanawiamy się raczej, ile dołożyliśmy do koszyka bez potrzeby, byle tylko dobić do tych cholernych 40 zł i dostać naklejkę, żeby potem ta żółta chińszczyzna w kształcie banana była "za darmo". Nie chce mi się porównywać cen produktów objętych promocją przed akcją i w czasie jej trwania, ale znając życie i mechanizmy promocyjne, tu też daliśmy się zrobić na szaro. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Od czasu pierwszej promocji minął rok. Z relacji znajomych, którzy dali się złapać w sieć Świeżaków, wynika, że pluszaki leżą zapomniane gdzieś na dnie skrzyń z zabawkami. To jednak nie przeszkadza kolejnej edycji napędzać Biedronce klientów - znów na internetowych forach rozbrzmiewają wrzaski "Panie, ja bardziej potrzebuję, nam do kolekcji brakuje!*" i kolejna delikwentka czeka na wyrok w sprawie kradzieży naklejek. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nad Polską znów rozchodzi się aromat cebuli. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ale nie pluszowej. </div>
<div style="text-align: justify;">
Mentalnej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
* - cytaty znalezione w sieci. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-73166970836393560542017-08-07T11:56:00.000+02:002017-08-07T11:58:20.995+02:00Na S. <div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>"[...] Dupa motorem zawsze i wszędzie<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Dupa jest hasłem i zawsze będzie<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Dupa cię krzepi i dupa rodzi<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Dupa nikomu nigdy nie zaszkodzi<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Dupa dziewczęta wyciąga z nędzy<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Dupa największą kopalnią pieniędzy<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Dupa chłopaków jak w banku gromadzi<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Dupa frajerów do ołtarza prowadzi<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Stąd wynika morał jasny grzmiący jak potężny chór:<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Człowiek się rodzi i z dupy wychodzi<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Człowiek się żeni na dupę wchodzi<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Człowiek umiera na dupie leży<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Wszystko na świecie od dupy zależy!<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>O dupo coś porodziła Cezara i Piasta<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Cześć, tobie, dupo, i basta!"</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Aleksander Fredro, "Oda do dupy"<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jerzy O., mąż i ojciec, znany szeroko z organizacji
ogólnoświatowej akcji charytatywnej na rzecz dzieci i seniorów oraz prowadzenia
największego festiwalu muzycznego w Europie, doradził ostatnio Krystynie P.,
samotnej, bezdzietnej kobiecie znanej szeroko z wpieprzania sałatki w sali
sejmowej i obrażania połowy Polaków, co następuje: <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
"Proszę spróbować seksu". <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Natychmiast podniosły się lamenty i okrzyki pełne oburzenia,
że jak to tak! Jak on śmiał! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jak to zwykle bywa, oburzenie wynikało zapewne z
nieznajomości tematu. Mechanizm stary jak świat: niewiedza prowadzi do strachu,
strach prowadzi do gniewu. Nic więc dziwnego, że pani Krysia wystraszyła się i
rozgniewała, słysząc to obce słowo. Nikt wcześniej tak do niej nie mówił, ona
zna tylko takie słowa jak dziadyga, niemieckie szmaty, czy kanalie, więc
słysząc słowo "seks" nie mogła wiedzieć, czy ktoś jej przypadkiem nie
obraża! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To ja może wyjaśnię. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pani Krysiu, "seks" to nie jest brzydkie słowo.
Nikt Pani nie obraził, tylko zachęcił do czynności bardzo pożytecznej, a
jednocześnie relaksującej i - o ile oczywiście zachowa się odpowiednie środki
ostrożności - zdrowej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Seks to jest takie coś, kiedy pan i pani bardzo się kochają
i chcą być blisko siebie, to przytulają się do siebie bardzo mocno. A im mniej
mają na sobie ubrań, tym bliżej siebie mogą być, więc zwykle rozbierają się do
naga. I jak tak się mocno do siebie przytulą, to siusiak pana robi się większy
i taki bardziej sztywny i zaczyna przeszkadzać w przytulaniu, więc pan go musi
gdzieś schować - wtedy pani rozkłada nogi i chowają siusiaka do tej
szparki, którą pani robi siusiu. I wtedy są już do siebie bardzo przytuleni i
robi im się ciepło od tego przytulenia, zwłaszcza w siusiaka i w szparkę, więc
się tam zaczynają pocić. I jak siusiak się już bardzo spoci, to z tego czasem
mogą być dzieci. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dawno już udowodniono korzyści płynące z seksu. Seks uwalnia
endorfiny, nazywane "hormonami szczęścia", odpręża, odchudza, a także
jest dość kluczowym elementem procesu rozmnażania. A przecież posiadanie
potomstwa jest ponoć miłe Bogu, którego imię często Pani przywołuje. Przede
wszystkim zaś seks pozwala rozładować frustracje, co z kolei udatnie zmniejsza
ryzyko wpadania na debilne pomysły. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mam nadzieję, Pani Krysiu, że opis nie jest zbyt
skomplikowany? W razie pytań chętnie pomogę, a jeśli Pani wszystko zrozumiała,
to bardzo proszę opowiedzieć o tym szefowi - niech też się czegoś nowego
nauczy. A gdyby szef nie był zainteresowany, to proszę mu powiedzieć, że są też
inne rodzaje seksu, na pewno znajdzie coś dla siebie - może wersja z dwoma
siusiakami?<o:p></o:p></div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-25115614374559975202017-08-01T15:00:00.000+02:002017-08-01T15:32:05.579+02:00Jak nie zwariować<div style="text-align: justify;">
Kochani, darujcie mi proszę długą przerwę, dużo różności się działo, kilka punktów dopisałam w życiorysie, kilka dziur w tymże też się zdarzyło. No, generalnie życie się wydarzyło. Ale wracam. </div>
<div style="text-align: justify;">
Wracam, bo wreszcie głowa wolniejsza, bo tarcza zegara jakby obszerniejsza, bo jest o czym pisać, bo ostatnio usłyszałam, że mnie poj#@*$o, że nie piszę. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zacznę od krótkiego poradnika, jak nie zwariować. Bo jest od czego wariować. Od mojego ostatniego wpisu zapanował nad nami <strike>władca marionetek</strike>, <strike>dyktator na kaczych łapach</strike>, <strike>żoliborska stara panna-kociara</strike>, Jarosław Kaczyński. No i się zaczęło. A co się zaczęło, to każdy wie, więc nie będę się rozpisywać - papier co prawda jest cierpliwy, ekran monitora tym bardziej, ale wszak tytuł wpisu brzmi "Jak nie zwariować", więc pogłębiać stanu Czytelników nie zamierzam. </div>
<div style="text-align: justify;">
Co zatem możemy zrobić, żeby nie poprawiać wyników sprzedaży chińskim producentom kaftanów bezpieczeństwa? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
1. Wyłączyć internet. </div>
<div style="text-align: justify;">
No dobra, nie tak zaraz-teraz i nie cały. Wyłączyć serwisy informacyjne i media społecznościowe. Jedno i drugie zalewa teraz masa sensacyjnych gdybań, niesprawdzonych newsów, a wszystko oblane jadem jak budka telefoniczna różowym kisielem w filmie "Blob-zabójca". </div>
<div style="text-align: justify;">
Ale pamiętajmy, że Internet to wciąż praktycznie nielimitowane źródło wiedzy i rozrywki, dlatego zamiast odwiedzania stron informacyjnych i tworów Twittero- i Facebookopodobnych, proponuję: </div>
<div style="text-align: justify;">
a) Obejrzeć ciekawy serial - aktualnie oferta serialowa jest bogatsza od propozycji kinowych, więc czemu nie nalać sobie wina, zrobić wiadra popcornu i nie włączyć "Orange is the new black", "House of Cards" czy "Żywych trupów"? </div>
<div style="text-align: justify;">
b) Odwiedzić kilka stron popularnonaukowych i dowiedzieć się, co to jest holotyp, do czego indiańskie plemię Gitksan wykorzystywało korzeń czermieni błotnej albo w jakich porach najlepiej obserwować konstelację Ursa Maior. </div>
<div style="text-align: justify;">
c) Przegrzebać strony typu YouTube i Vimeo w poszukiwaniu filmów instruktażowych i nauczyć się nowego rzemiosła - wierzcie mi, że znajdziecie tam wszystko od kursów gry na flecie po ciesiołkę. </div>
<div style="text-align: justify;">
d) Przegrzebać ww. strony i odkryć nowego ulubionego artystę - kto wie, może gdzieś między śmiesznymi kotkami a relacją z jedzenia hot dogów na czas kryje się nowy Bowie? </div>
<div style="text-align: justify;">
e) Obejrzeć gustowne porno. </div>
<div style="text-align: justify;">
f) Obejrzeć całkowicie gówniane porno, bo naprawdę wszystko jest lepsze od rewelacji płynących z mediów. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wiem, że dla niektórych serwisy informacyjne i media społecznościowe są już niemal nałogiem, dlatego podzielę się sposobem, który sama stosuję od czasu do czasu, kiedy czuję, że mam ochotę na medialny detoks: zablokujcie te strony. Serio - jest taka opcja chyba w każdej przeglądarce, żeby po prostu wskazane strony się nie wyświetlały. Więc nawet gdyby Was korciło, albo zwyczajnie z przyzwyczajenia próbowalibyście wejść na ulubiony serwis, strona po prostu się nie wyświetli. Działa! </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
2. Wziąć się za lekturę kilkutomowej powieści.</div>
<div style="text-align: justify;">
Bierzecie taką sagę, która składa się z przynajmniej trzech książek, i wciągacie się w nią po uszy. Przestaje Was interesować wszystko, co nie dotyczy ulubionego bohatera powieści. A jak wgryziecie się np. w "Sagę lodu i ognia" (potocznie zwaną "Grą o Tron"), to nawet nie zatęsknicie za rzeczywistością, bo tam jest taka sama sieczka, jak u nas, tylko że tam sprawy załatwia się szybciej i bardziej krwawo. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
3. Zweryfikować grono znajomych. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nie mówię od razu, żeby zaszywać się w puszczy (Kampinoskiej raczej, bo Białowieska zaraz nie będzie puszczą), ale warto przemyśleć, z kim umawiamy się na kawę/piwo i czy nie lepiej wybrać alternatywne sposoby spędzania czasu. A jeśli nasi najbliżsi przyjaciele nie mogą się powstrzymać od komentowania spraw bieżących, wymuście na nich milczenie, zabierając ich na przykład do teatru. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
4. Pieprznąć to wszystko i wyjechać w Bieszczady. </div>
<div style="text-align: justify;">
Serio. </div>
<div style="text-align: justify;">
Kierunek w Bieszczady jest o tyle dobry, że póki co żaden szyszkownik nie zdradza planów wycinki świerków na Otrycie, a w razie gdyby sytuacja miała się pogarszać, można szybko czmychnąć do bardziej demokratycznego kraju - na przykład na Ukrainę. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
5. Pójść do parku rozrywki, spaść z trampoliny na głowę, zapaść w śpiączkę pourazową i obudzić się, kiedy już na drzewach zamiast liści będą wisieć... plakaty i banery pozostawione po kolejnych wyborach. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
6. Wyjechać z kraju. </div>
<div style="text-align: justify;">
Ale najpierw uważnie przestudiować sytuację geopolityczną na świecie i głęboko zastanowić się nad kierunkiem migracji. Bo tu jest źle, ale trzeba pamiętać, że najlepsze miejsce na namiot jest zawsze kawałek dalej, a trawa zawsze jest zieleńsza po drugiej stronie płotu, bo zwykle jest nawożona gównoprawdą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
7. Rozwiązanie doraźne: zrobić sobie wakacje. </div>
<div style="text-align: justify;">
Pogoda zagościła u nas odpowiednia. Powietrze gorące i lepkie jak uda kochanki nie zachęca raczej do kiblowania w domu czy w pracy, więc uciekajmy nad wodę. Sprawdzone info: przez szum tataraku nie przebija się szum medialny. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Można też jednak walczyć, nie poddawać się, próbować zmieniać to polskie piekiełko. W wielu jeszcze tli się przecież nadzieja, co chwila tłumy wychodzą na ulice i wznoszą okrzyki licząc, że ktoś nas usłyszy i zrozumie, że to woła suweren, a nie element animalny. </div>
<div style="text-align: justify;">
Tylko zastanówmy się, czy w kraju, w którym ruch faszystowski organizuje marsze pod patronatem władzy, jest jeszcze o co walczyć. </div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-59948587990087770762014-06-05T18:33:00.000+02:002014-06-05T19:12:09.637+02:00Nie krzyżujcie mnie!<div style="text-align: justify;">
Jestem obywatelką Rzeczpospolitej Polskiej. Z tego tytułu wynikają moje prawa i obowiązki, których ramy określone są w najważniejszym dokumencie – Konstytucji RP z 2.04.1997. W jej treści znajdujemy między innymi takie zapisy: </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<b>[Preambuła]</b><br />
(…)my, Naród Polski - wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł, równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego – Polski (…)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<b>Art. 25. Ust. 2</b><br />
Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<b>Art. 25 Ust. 3 </b><br />
Stosunki między państwem a kościołami i innymi związkami wyznaniowymi są kształtowane na zasadach poszanowania ich autonomii oraz wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego.<br />
<b><br />Art. 30. </b><br />
Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych.<br />
<br />
<b>Art. 31. Ust. 2</b><br />
Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje.<br />
<br />
<b>Art. 53.</b><br />
1. Każdemu zapewnia się wolność sumienia i religii.<br />
2. Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie. Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują.<br />
3. Rodzice mają prawo do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami. Przepis art. 48 ust. 1 stosuje się odpowiednio.<br />
4. Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób.<br />
5. Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób.<br />
6. Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych.<br />
7. Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania.<br />
<br />
Tyle w teorii. <br />
Teraz nieco o praktyce. <br />
<br />
Przez pewien czas mieszkałam w bliskim sąsiedztwie kościoła. W miesiącach wiosennych i letnich niedzielne msze puszczano przez głośniki zamontowane na zewnątrz budynku. Również te poranne nabożeństwa, zaczynające się o 7 rano. W związku z tym co niedzielę rano organista budził mnie pieśniami religijnymi. Poprosiłam księdza, aby jednak wcześnie rano odpuścić sobie te głośniki – wszak o tej porze nie ma jeszcze w kościele takich tłumów, by ludzie musieli uczestniczyć we mszy stojąc na zewnątrz. Nie nalegałam, by msza nie była odprawiana, nie domagałam się całkowitego wyłączenia sprzętu – prosiłam jedynie o poszanowanie mojego prawa do ciszy i wypoczynku w dzień wolny. <br />
Prośba została zignorowana. Wciąż musiałam w niedzielny poranek słuchać obrzędów religii, której nie wyznaję. <br />
<br />
Później wyszła na jaw sprawa pedofilii w kościele i abp Michalik stwierdził, że winę za taki stan rzeczy (przypomnę: gwałty na dzieciach, dokonywane przez dorosłych mężczyzn wykonujących zawód o wysokim zaufaniu publicznym) ponoszą feministki oraz rozwodzący się rodzice. Nie mogłam tego przemilczeć, nie godzę się na to, by winą za przestępstwa obarczać niewinnych. Napisałam więc felieton do lokalnej gazety, krytykujący wypowiedź abpa Michalika. Pierwotnie odmówiono mi publikacji, musiało dojść do ostrych słownych przepychanek, by tekst pojawił się w gazecie. Udało się, materiał poszedł. Do redakcji przyszedł list z komentarzem czytelnika. Autor przyjął założenia wobec mojej osoby, założenia mylne i krzywdzące, dodatkowo określił mnie mianem „demagoga”, ponieważ ponoć odmówiłam księdzu prawa do swobodnej wypowiedzi. Rozumiem, że swobodną wypowiedzią miało tu być zwalenie winy za pedofilski gwałt na rodziców i ubiegające się o swoje prawa kobiety. <br />
List został opublikowany na łamach, a ja przygotowałam pisemną odpowiedź, wyjaśniającą mój punkt widzenia na wypowiedzi abpa Michalika i prostujący wspomniane założenia wobec mnie. <br />
Mojej odpowiedzi nie opublikowano. <br />
<br />
Niedawno gruchnął temat Deklaracji Wiary, według której lekarz ma prawo odmówić mi leczenia, które jest niezgodne z jego wiarą. Interpretacja Deklaracji jest stosunkowo prosta: żadnej antykoncepcji, ale też żadnego leczenia niepłodności. A jeśli już spodziewam się dziecka, żadnego prowadzenia ciąży, o ile nie pokażę aktu zawarcia małżeństwa. Pytanie, czy akceptowany jest akt ślubu cywilnego, czy też wymagany jest ślub kościelny, pozostaje bez odpowiedzi. <br />
Jako ateistka, nie mogę korzystać z dobrodziejstw współczesnej nauki, z którymi nie po drodze jest przedstawicielom religii akurat dominującej w moim kraju. <br />
<br />
Teraz znów przyszedł list do redakcji. „Cholera, co znowu?”, pomyślałam. <br />
List dotyczył tekstu o… rowerze. A konkretniej – były to moje spostrzeżenia na temat prób współistnienia na drodze kierowców, pieszych i rowerzystów. Autorka tekstu zrugała mnie za nieprzestrzeganie przykazań zapisanych w Starym Testamencie i nie siląc się na formy grzecznościowe nakazała mi poprawę. O co poszło? O użyty w tekście zwrot „Rany boskie!”. Wiem, że to może wydać się zabawne, wręcz kuriozalne, ale była to kropla, która przelała czarę goryczy, bo takich sytuacji było znacznie, znacznie więcej. <br />
<br />
Nie urodziłam się ateistką. Jak zdecydowana większość, zostałam ochrzczona. Sakrament przyjęłam jako dziecko tak malutkie, że nie wiedziałam, co się dzieje, nie mówiąc już o jakiejkolwiek próbie sprzeciwu. Bezwłasnowolnie zostałam włączona do społeczności wyznaniowej. W dzieciństwie nie ciągnęło mnie do kościoła – cóż może być ciekawego w trwającym mniej więcej godzinę, pełnym rytuałów nabożeństwie, podczas którego tłum mętnie śpiewa smętne pieśni pod wodzą fałszującego organisty? Teraz siadamy, teraz wstajemy, teraz klękamy i nawet nie wolno nam się porozglądać, bo nie wypada. W rodzinie, tej samej, która mnie ochrzciła, nikt nie kwapił się, by objaśnić mi, czym jest ta „tajemnica wiary”, o której mówił ksiądz, nikt nie wyprowadził mnie z błędu, kiedy wyobraźnia poniosła mnie przy słowach o baranku bożym, który gładzi (nie od zgładzania, ale od gładzenia) grzechy świata. Miałam za to babcię, która karała mnie, jeśli nie zapamiętałam kazania. Szybko więc zaczęłam unikać kościoła, kłamać babci na ten temat, a w rezultacie – unikać jej. <br />
<br />
W drugiej klasie podstawówki, jak wszystkie dzieciaki, przyjęłam komunię. Dzisiaj z uroczystości pamiętam tyle, że dostałam w prezencie Pegasusa i zegarek, a w czasie samej mszy kłuła mnie szpilka, którą przypięty miałam znaczek-oznaczenie dla fotografa, że moi rodzice zapłacili za zdjęcia, więc należy mi je robić. <br />
<br />
W wieku mniej więcej 15-16 lat, na krótko przed bierzmowaniem, bardzo intensywnie szukałam w sobie wiary. Wielokrotnie czytałam Biblię, interpretowałam ją, starałam się zrozumieć. I tu nastąpił potężny zgrzyt – z jednej strony to, co czytałam, wydawało mi się mądre, prawdziwe i uniwersalne, z drugiej zaś widziałam ludzi, którzy jawnie deklarowali swoją religijność i życie według reguł Pisma Świętego, choć ich zachowania były pełne bigoterii i fałszu. Poszukiwanie wiary zmieniło się w wątpienie, postanowiłam porozmawiać o tym z księdzem. Oskarżył mnie o bluźnierstwo, całym sobą wyrażał taką niechęć i pogardę, że szybko stamtąd uciekłam. I uciekłam od wiary, decydując się szukać odpowiedzi w nauce i filozofii. Z biegiem czasu wypracowałam przekonanie, że podstawowym prawem, rządzącym ludzkim życiem, jest prawo ciągu przyczynowo-skutkowego – tam, gdzie gorliwie wierzący widzą boską interwencję, ja widzę cykl decyzji, które owocują określonym splotem wydarzeń. <br />
<br />
Jeśli chodzi o moje podejście do osób wierzących, przez długi czas traktowałam je ze złośliwością, nawet lekką wyższością. Teraz widzę, że było to w znacznym stopniu podyktowane postawą drugiej strony – byłam atakowana jako ateistka, więc jako ateistka atakowałam wierzących. Agresja rodzi agresję – to prawda stara jak świat. Dopiero niedawno, z pomocą kilku bardzo mądrych ludzi, którzy pojawili się w moim otoczeniu, udało mi się przerwać ten zaklęty krąg i zaakceptować fakt, że inni mogą żyć wedle własnych przekonań i nic mi do tego. <br />
Oczywiście, reaguję w sytuacjach takich, jak wspomniana Deklaracja Wiary czy sławetna <i>ideologia gender</i>, ale reaguję tylko dlatego, że ma to wpływ na społeczeństwo i – co za tym idzie – również na mnie. Dopóki jednak zachowujesz swoją wiarę dla siebie i nie wymagasz ode mnie postępowania według niej – rób, co chcesz.<br />
<br />
Każdy, kto mnie spotkał, wie, że jestem osobą tolerancyjną, a jedyne, czego nie jestem w stanie zaakceptować, to bezmyślność. Nie zabijam, nie kradnę, nie obrażam, nie zdradzam, nie łamię żadnego ze starotestamentowych przykazań częściej, niż to leży w ludzkiej naturze. Wręcz przeciwnie, postrzegam siebie jako dobrego człowieka. Nie przejdę obojętnie obok kogoś, kto potrzebuje pomocy. Przez 18 lat aktywnie działałam na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Trzykrotnie, w 1997, 2001 i 2010 pomagałam powodzianom – wpłacając pieniądze, zbierając dary, pracując fizycznie przy umacnianiu wałów. Jestem honorowym dawcą krwi. Przeszłam szkolenia z pierwszej pomocy, by móc jej udzielać w razie potrzeby. Kiedy widzę bezdomnego na ulicy, wspieram go – finansowo bądź kupując mu posiłek. Kocham zwierzęta – wszystkie psy, jakie kiedykolwiek pojawiały się w moim domu, były przybłędami, przygarniętymi z dobroci serca (suczkę, która mieszka z nami teraz, przygarnęliśmy, kiedy była jeszcze ślepa. Musieliśmy wstawać w nocy i karmić ją z butelki ciepłym mlekiem, ale nikt nie narzekał – tak trzeba było). Do każdego człowieka podchodzę z szacunkiem, dopóki nie pokaże, że na ten szacunek nie zasługuje – mam bowiem swoją godność i będę jej bronić. </div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Oczywiście, powyższy akapit pokazuje tylko część mojej osobowości – jak każdy śmiertelnik popełniam błędy, głupoty, wpadam w gniew, w pierwszym odruchu kieruję się uprzedzeniami. Nigdy jednak nikomu nie wyrządziłam świadomie krzywdy. Nie narzucam nikomu swoich poglądów. Jasne, chętnie o nich porozmawiam, wymienię opinie – jestem wielbicielką dobrej, stymulującej dyskusji – nigdy jednak nie wyjdę trzaskając drzwiami, gdy mój rozmówca nie przyzna mi racji. <br />
<br />
Czym w takim razie zasłużyłam sobie na ostracyzm? <br />
<br />
Zewsząd słyszę głosy, że osoby religijne są prześladowane, że nie pozwala im się na praktykowanie swojej wiary, przeszkadza w jej celebrowaniu. Jak ja to widzę? Ja widzę księdza budzącego mnie w wolny dzień swoimi obrzędami. Widzę lekarza, który rości sobie prawo do odmówienia mi pomocy. Widzę człowieka patrzącego na mnie z obrzydzeniem tylko dlatego, że nie uczestniczę we mszy. Słyszę obelgi lecące w moją stronę, kiedy odważę się głośno przyznać, że nie wierzę w zmartwychwstanie Jezusa. Nie mogę wykorzystać wolnego dnia, jaki przypada ustawowo z racji święta kościelnego, na koszenie trawy, by nie narazić się na oburzenie religijnego sąsiada, dla którego moje zachowanie jest karygodne. <br />
Tak ja to widzę. <br />
<br />
Nie będę nikogo tu nawracać. Nie zamierzam nikogo przekonywać, że wiara nie ma sensu – bo wiem, że ma. Wielu wiara jest potrzebna i nie ma w tym nic złego. Tak długo, jak nie cierpią z tego powodu inni. <br />
Proszę – ja nie wyśmiewam waszej wiary we wniebowzięcie, więc wy nie wyśmiewajcie mojej w to niewiary. I uwierzcie proszę, że moja deklaracja ateizmu nie jest atakiem na waszą religijność. Nie dyskryminuję katolików za wyznawanie rzeczy, które ja wkładam między bajki (z naciskiem na JA – ja w nie nie wierzę, ale nikomu tego nie zabraniam). Nie obrażam nikogo za jego obecność na niedzielnej mszy. I proszę tylko o to samo – nie szydźcie ze mnie, nie obrażajcie, nie dyskryminujcie. <br />
<br />
Nie urządzajmy sobie wzajemnie piekła. </div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-4881905695042654182013-11-12T18:13:00.000+01:002014-03-09T09:33:54.366+01:00Pięć porcji warzyw lub owoców dziennie? A pięć kieliszków wina może być? <div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Do Szanownej Pani Matki Natury<br /><br />Ziemia, Układ Słoneczny, Wszechświat<br /><br />Wielce Szanowna Pani,<br /><br />W pierwszych słowach mego listu pragnę Pani bardzo serdecznie podziękować za systemy, jakie zostały mi wbudowane w standardzie.<br />W szczególności chylę czoła za dodatkową pracę, jaką włożyła Pani w ukształtowanie mojego biustu oraz wyposażenie mnie w umiejętność posługiwania się piórem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><br />Mimo niewątpliwych talentów, jakimi wykazała się Pani w procesie twórczym, chciałabym jednak zwrócić uwagę na kilka błędów systemowych, które wkradły się w model HomoSapiens 1.0.<br /><br />Po pierwsze, brakuje funkcji przełączenia w stan czuwania. Jak telewizor można jednym przyciskiem przełączyć na tryb stand-by, tak człowiek niestety pozostaje w trybie ON do czasu samoistnej hibernacji części uruchomionych aplikacji, która w niektórych przypadkach zajmuje zdecydowanie zbyt wiele czasu. Taki stan rzeczy powoduje nadmierne zużycie energii bez możliwości ładowania.<br /><br />Skoro już jesteśmy przy temacie energii, gratuluję pomysłu zaimplementowania kofeiny jako doraźnej ładowarki mobilnej. Tu również jednak pojawił się nieprzyjemny bug – już jednorazowe podłączenie do kofeiny może spowodować załadowanie wirusa. Z pozoru niewinny, wywołuje stan pośredni pomiędzy trybem działania i całkowitym wyłączeniem, z którego organizm wychodzi dopiero po ponownym podłączeniu do wspomnianej ładowarki. Dopóki podłączenie nie nastąpi, człowiek znajduje się w stanie letargu, w którym funkcje komunikacyjne są znikome, zaś percepcja ciągu przyczynowo-skutkowego pozostaje całkowicie wyłączona. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">System ROZUM, choć niewątpliwie najbardziej zaawansowany technicznie, nie daje się w stu procentach kontrolować. ROZUM czasami się zawiesza, co może prowadzić do zaburzeń pracy takich systemów jak KOORDYNACJA RUCHOWA i KOMUNIKACJA, co z kolei może wywołać fizyczne uszkodzenia całego mechanizmu. Na domiar złego, generowane losowo przez aplikację WYOBRAŹNIA obrazy potrafią zaburzyć funkcjonowanie pozostałych systemów oraz poważnie naruszyć oprogramowanie FUNKCJONOWANIE W SPOŁECZEŃSTWIE, uruchamiając w trybie awaryjnym NERWOWOŚĆ lub NIEZROZUMIAŁY ŚMIECH. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Pozostając w temacie ROZUMu, pragnę zaalarmować, iż nowsze partie modelu HomoSapiens 1.0 zostały wyposażone w ewidentnie wadliwe egzemplarze tego systemu. Nie jestem pewna, czy to usterka hardware'owa, czy też bug oprogramowania, ale sugeruję rozważenie twardego resetu przy użyciu oprogramowania DARWIN. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Na koniec pragnę zwrócić uwagę na podzespół, który najwyraźniej został zaimplementowany, nim przeszedł pomyślnie fazę testów - SERCE. <br />Otóż SERCE okazuje się niezwykle podatne na wirusy; w przypadku infekcji drugim modelem HomoSapiens, SERCE uderza strasznie mocno, wywołując jednocześnie nadmierną wilgotność rąk, rumieńce na policzkach i błyszczenie oczu. Zdecydowanie powinna istnieć możliwość zrestartowania SERCE'a poprzez komendę ROZUMu.<br /><br />Domyślam się, że w moim przypadku, jako że jestem egzemplarzem kompletnym i zdecydowanie używanym, powyższa reklamacja nie zostanie uznana, jednak w trosce o przyszłe pokolenia sugeruję rozważenie powyższych uwag. <br /><br /><br />Z wyrazami szacunku,<br />Karlusia</span></div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-8695120276786253872013-11-05T20:58:00.000+01:002013-11-05T20:58:04.327+01:00O masz! Wtorek! <div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Dni ciekną przez palce z zastraszającą prędkością. Ani się człowiek obejrzał, już zrobił się listopad. Tempo życia rośnie, tu i ówdzie przebłyskuje rutyna i nagle człowiek kompletnie traci orientację w kalendarzu. W dodatku pogoda nie pomaga, uparcie utrzymując, że jest złotą polską, przypadającą zwykle na przełom września i października.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Pociesza mnie, że nie tylko ja tracę poczucie czasu. Ba - są gorsi. Tacy, którym się wydaje, że wciąż trwa Średniowiecze. Mówię oczywiście o moich ulubieńcach w czarnych szatach. Ach, czego to ostatnio nie usłyszeliśmy od tych oświeconych głów! Za każdym razem, kiedy któremuś z purpuratów otwierały się usta, mnie otwierał się nóż w kieszeni. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><br />Nie mam ochoty przytaczać tu tych kalumni, rzuconych między innymi w moją stronę. Pragnę tylko przypomnieć moim czarno odzianym pupilom, że Średniowiecze dobiegło końca i wróg czyha już gdzie indziej. Grube mury może i chroniły chutliwego proboszcza przed widłami gniewnych wieśniaków, ale czasy się zmieniły, a co za tym idzie - widły też już nie te. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">I już, i starczy. Więcej już nie będę o tym pisać, bo wszystko zostało już napisane i powiedziane. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Zresztą, zanim dopisałam poprzedni akapit zadzwonił do mnie przyjaciel i wyrwał mnie z toku myślowego, przy okazji całkowicie odprężając. Wierzyć się nie chce, że znamy się dwie dekady, a ciągle mamy ze sobą o czym rozmawiać - aż dziwne. Czy człowiek nie powinien mieć jakiegoś limitu słów i tematów do wyczerpania z daną osobą? Z wieloma ludźmi taki limit już wyczerpałam - powiedzieliśmy sobie, co mieliśmy do powiedzenia i każde poszło w swoją stronę. A tymczasem z P. w jednej tylko rozmowie potrafimy prześlizgnąć się po kilkunastu tematach, jednocześnie nie musząc kończyć żadnego zdania, bo to drugie już wie, co to pierwsze chciało powiedzieć. Z jednej strony to fantastyczne uczucie mieć takiego kumpla, z drugiej zaś - przerażające, jak dobrze ten drugi człowiek mnie zna. Jest jeszcze trzecia strona - to zadziwiające, że jeszcze się nie pozabijaliśmy. Ale to akurat kwestia czasu - razem z P. organizujemy od jakiegoś czasu Finały WOŚP w Piasecznie i przy tej okazji jedno drugiemu w końcu sprzeda plombę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Jakaś puenta tego chaosu dzisiejszego? Może taka, że trzeba mieć przyjaciela, przynajmniej jednego. A jeszcze lepiej mieć więcej. Ale bez przesady - jeśli komuś się wydaje, że ma całe stada przyjaciół, to nie ma ich wcale. W moim przypadku mogę mówić o czterech tak bliskich mi osobach.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Miejcie więc przyjaciół. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Przyjaciele są potrzebni do życia. </span></div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-28356791724813965812013-10-22T19:05:00.000+02:002014-04-07T10:14:46.776+02:00Piijiii, bziuuu!<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Wielce Szanowny Panie Pośle! </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Tytułem wstępu chciałabym pogratulować idei zatrudnienia muzykologa. Był to ruch, który komisja inżyniera Laska ewidentnie zaniedbała, a przecież każdy doskonale wie, że samolot spada w G-dur, podczas gdy na nagraniu ewidentnie słychać eksplozję w d-moll.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Przechodząc do meritum, w trosce o powodzenie działań komisji, której raczy Pan przewodniczyć, pragnę zasugerować kilka rozwiązań. Jako specjalistka w dziedzinie marketingu (3,5 roku na stanowisku asystentki managera średniego szczebla), kontaktów z mediami (1 rok studiów zaocznych na kierunku Dziennikarstwo i komunikacja społeczna) oraz brzóz (zagajnik koło domu) czuję się w obowiązku wesprzeć Pana w walce o Prawdę i Sprawiedliwość.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Po pierwsze, warto pochylić się nad dowodami, które były wykorzystywane podczas ostatnich prezentacji. Biorąc pod uwagę, jak ważny dowód w sprawie stanowią obecnie parówki, warto zwrócić się do producenta o wsparcie. Jestem przekonana, że firma Sokołów, która po ostatnim konflikcie z jednym z internautów nie ma zbyt dobrej prasy, chętnie wspomoże Pana komisję, dostarczając materiału do dalszych badań; sądzę też, że przemysł piwowarski może obecnie służyć pomocą finansową. Gdyby jednak browar w Tychach nie wyraził zainteresowania, na wysokości zadania z pewnością stanie producent napoju Red Bull. Pozwoli mu to odzyskać twarz po niedawnym blamażu - wykonana przez profesora Obrębskiego symulacja zadała kłam sloganowi, jakoby Red Bull dodawał skrzydeł. </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Dodatkowe fundusze z pewnością przydadzą się do realizacji drugiego z moich pomysłów: zatrudnienia w komisji amerykańskiej aktorki Sharon Stone, przebywającej obecnie w Polsce. Gwiazda jest wybitnym autorytetem w dziedzinie aktorstwa, jak nikt inny będzie więc w stanie ocenić prawdomówność świadków zamachu. Jestem pewna, że pani Stone chętnie przystanie na współpracę, należy jednak pamiętać, by nie sadzać jej w bezpośrednim sąsiedztwie profesora Rońdy. </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Dodatkowo, warto zadbać o odpowiednio wczesne zgłoszenie do Urzędu Patentowego technologii prania termicznego autorstwa A. Melaka. </span><br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Doskonałym posunięciem, zarówno ze względów wizerunkowych jak i z uwagi na dobro prowadzonego śledztwa, było zatrudnienie naukowców cieszących się międzynarodowym uznaniem. Proponuję pójść za ciosem i w ramach prestiżowej wymiany kadry naukowej opracować cykl wykładów pani Wassermann, która dziś zaprezentowała dogłębną wiedzę w zakresie zamachów 11 września 2001. Jestem przekonana, że zarówno władze USA, jak i amerykańska opinia publiczna, zyskają na wykładach p. Wassermann równie wiele, jak my zyskujemy na wykładach profesora Cieszewskiego.</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Mam też pomysł na szersze wykorzystanie potencjału profesor Głuszczyńskiej-Ziółkowskiej - warto, aby pani muzykolog przesłuchała dokładnie wszystkie taśmy pochodzące ze Smoleńska. Niewykluczone, że jej wprawne ucho wychwyci pienia anielskie, których nagranie może być przydatne w procesie kanonizacji błogosławionego Lecha, patrona męczenników poniżej metra siedemdziesięciu. </span><br />
<br />
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Mam nadzieję, że podsunięte przeze mnie pomysły znajdą uznanie w Pana oczach. Jeśli będzie Pan łaskaw pozytywnie rozpatrzyć moją kandydaturę na członka komisji, jestem do Pana pełnej dyspozycji. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Pozostaję z szacunkiem.</span></div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-6408179699721976992013-10-15T20:19:00.002+02:002013-10-15T21:30:29.117+02:00Już rozumiem, dlaczego pisarze przypisują furii purpurowy kolor<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Czy zdarzyła Wam się kiedyś sytuacja, w której kompletnie nie wiedzieliście, jak zareagować? Coś takiego przytrafiło mi się ostatnio w kinie, a sytuacją, z którą nie byłam w stanie sobie poradzić, było chamstwo. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Oto, co się stało. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Poszłyśmy z moją przyjaciółką S. do kina na film, na którym cholernie mi zależało - "Grawitację". Był to pierwszy weekend wyświetlania, film zdążył już zebrać świetne recenzje za granicą, więc na sali panował spory tłum. Koło nas usiadła parka. Światła zgasły, reklamy dobiegły końca, zaczęła się projekcja. Zaczęły się też przygody na fotelach obok. Siłą rzeczy byłam zmuszona wysłuchiwać dość głośnego obcałowywania, ale spoko - są na randce, kochają się, czemu nie. Później zaczęły się rozmowy, bynajmniej nie szeptane. Zwróciłam im grzecznie uwagę, ale nic z tego nie wynikło. Ponowna prośba o ciszę - też bez odpowiedzi. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Później zaczął dzwonić telefon. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Dziewczyna najpierw odebrała SMS, łudziłam się przez chwilę, że może po prostu zapomniała wyłączyć dźwięk i szybko naprawi swój błąd. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Kilka minut później usłyszałam "Nokia tune". Poprosiłam o wyłączenie telefonu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Zgadnijcie, co się stało chwilę później?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Dostała SMS! </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Pięć minut później - znów "Nokia tune". </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Lekko puściły mi nerwy. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">- Serio?! - zapytałam, patrząc na nią z niedowierzaniem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">- Wyłącz ten cholerny telefon! - warknęła obok mnie S. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">- No chyba chciała pani film oglądać, nie? - odburnkęło dziewczę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">- Próbujemy, ale nam nie dajesz! </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">- No, to macie pecha - wzruszyła ramionami młodociana sucz i wgapiła się z powrotem w wyświetlacz telefonu. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Jak zareagować w takiej sytuacji? Wątpię, żeby obsługa była w stanie coś zdziałać, chamstwo tej kretynki było tak bezczelne, że zabrakło mi języka w gębie. Twórcom filmu należy się Pokojowy Nobel, bo gdyby tak skutecznie nie przytwierdzili mnie tym arcydziełem, jakim jest "Grawitacja", do fotela, prawdopodobnie schowałabym do kieszeni kulturę osobistą i pacyfizm i zwyczajnie wyciągnęła tę picz za włosy z sali (o powodzenie takiej operacji nie miałam powodu się martwić - ona była mniejsza ode mnie, a ja byłam na skraju furii). </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Co się stało z ludźmi?! Jeszcze parę lat temu coś takiego byłoby nie do pomyślenia. Nie mówię tu o samej komórce dzwoniącej w kinie - do tego dziadostwa musiałam się już niestety przyzwyczaić. Zwykle zresztą jeśli komuś w sali zadzwoni telefon, dźwięk jest szybko pacyfikowany przez właściciela, dawno już nie musiałam nikomu o tym przypominać. Ale tu objawiło się nie tylko chamstwo oborniane w najczystszej postaci, ale też kompletna bezrefleksyjność i - co najgorsze - całkowity mamtowdupizm w stosunku do bliźniego. W takich warunkach nie dziwię się rosnącej liczbie filmików na YouTube, pokazujących człowieka przeprowadzającego staruszkę przez jezdnię, opatrzonych tytułem "Wiara w ludzkość przywrócona". Skoro w naszej rzeczywistości wszechobecne jest kurewstwo, nie ma co się dziwić, że w tak normalnych i wynikających z elementarnej kultury osobistej gestach dopatrujemy się znaków, że może jeszcze z nami nie jest tak źle. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Hej, gościu nagrywający chłopaka niosącego zakupy staruszka na ulicy - odłóż tę cholerną kamerę, Pulitzera za to nie dostaniesz. Ale kiedy już przestaniesz gapić się na świat przez soczewkę obiektywu, twoim oczom może ukazać się nieprawdopodobne zjawisko - drugi człowiek. Kto wie, może to nawet ten sam człowiek, którego przed chwilą potrąciłeś, bo właził ci w kadr?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Chwilowo nienawidzę ludzi i chyba z tej okazji obejrzę sobie dzisiaj "God bless America" - taki niezbyt ciężki filmik, którego bohaterem jest facet ze świeżo zdiagnozowanym nieuleczalnym nowotworem. Gość popada w marazm, spędza dnie przed telewizorem, gapiąc się na to, co mu tam serwują i pewnego dnia widzi coś, co wyciąga go ze stagnacji - reality show, w którym nastolatka rzuca w swoją koleżankę zużytym tamponem. Ta scena daje Frankowi (bo tak ma na imię nasz bohater) motywację i cel w życiu - zamierza zabić każdego debila, każdego chama i popaprańca, jakiego wydała Ameryka. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Sama nie mogę zrobić czegoś takiego, bo jest to sprzeczne z moimi wartościami, a poza tym nie mam dostępu do broni, mam więc nadzieję, że obejrzenie filmu przyniesie mi choć szczątkową ulgę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Nie chcąc kończyć w niewierze w ludzi, dodam więc, że w ten weekend spotkały mnie trzy fantastyczne rzeczy: wróciłam do szkoły i spotkałam znów miłe i znajome twarze, przeczytałam najnowszą powieść Stephena Kinga, która jest kontynuacją "Lśnienia" i jest prawie równie dobra, a na koniec - obejrzałam (zgadnijcie co!) "Grawitację". </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Koniecznie obejrzyjcie ten film. To absolutne arcydzieło, kino, jakiego dawno nie widzieliście - i jeszcze więcej. Dużo wody upłynie, zanim znów zobaczymy coś tak genialnego. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Zatem - DO KINA! </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">A kto nie pójdzie, ten niech parchami obrośnie, wyłysieje, albo w inny sposób stanie się charakterystyczny z wyglądu, żebym z daleka widziała, z kim się nie zadawać. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"></span></div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-65641059315824078322013-10-08T18:44:00.000+02:002013-10-08T18:45:32.770+02:00Niektóre rzeczy w życiu dzieją się znienacka, inne zaś - całkiem znacka. <div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-weight: normal;"><i><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Notka w biegu:<br />Pan Józef Michalik powiedział dzisiaj, że rozwody rodziców i poszukiwanie miłości przez zagubione dzieci prowadzi do przypadków pedofilii w polskim kościele. <br /><br />Przez chwilę byłam oburzona tymi słowami, ale potem pomyślałam, że przecież ta linia obrony nie jest nowa - wszak od lat winą za gwałt obarcza się kobiety, bo "ta dziwka mnie sprowokowała". Zresztą, nie mam ochoty znów pisać o kościele i klechach, dlatego w ramach komentarza zacytuję Juliana Tuwima: <br /><b><br />Item ględziarze i bajdury,<br />Ciągnący z nieba grubą rentę,<br />O, łapiduchy z Jasnej Góry,<br />Z Góry Kalwarii parchy święte,<br />I ty, księżuniu, co kutasa<br />Zawiązanego masz na supeł,<br />Żeby ci czasem nie pohasał,<br />Całujcie mnie wszyscy w dupę.</b><br /><br /> A od siebie dodam jeszcze tylko, że wszystko wskazuje na powolny koniec przywilejów facetów w czerni. I życzę im tylko, aby - kiedy już zaopiekuje się nimi prokuratura i sąd - trafili w ręce więziennych misiaczków, którzy jak te wspomniane przez Michalika dzieci lgną i poszukują miłości.</span></i></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-weight: normal;"><i><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">KONIEC TEMATU. </span></i></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-weight: normal;"><i><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">AD REM:</span></i></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-weight: normal;"><i><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><br /></span></i></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Złapałam dzisiaj doła z przyczyn, które mogą wydawać się zabawne. Otóż napisałam recenzję filmu, który wczoraj oglądałam. Niestety, film zawiódł moje oczekiwania, więc też recenzja nie mogła być pozytywna. A tego bardzo nie lubię. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Już kiedyś wspominałam, że jestem wierną kochanką srebrnego ekranu. Wielokrotnie byłam zdradzana, ale - jak na kochankę przystało - zawsze wybaczałam i wierzyłam, że to tylko ten jeden raz, że każdemu zdarza się zabłądzić. W dalszym ciągu wierzę - świat filmu jest wielki, a jego możliwości niezmierzone, dlatego wiem, że jeszcze nieraz wyjdę z kina przepełniona dziecięcym zachwytem (zresztą planuję to zrobić już w najbliższy weekend). Zresztą moi przyjaciele wiedzą, jak fatalny musi być film, abym nie znalazła w nim choć jednego pozytywnego aspektu - ładnych zdjęć, dobrego aktorstwa czy chociaż dobrze dopasowanej muzyki (jeśli nie wierzycie, jestem zachwycona filmem "Movie 43", na którym cały świat zawiesił psy). Tym razem jednak rozczarowanie mnie przerosło. Długie godziny myślałam o filmie, szukając czegokolwiek, co mogłabym pochwalić - bez powodzenia. Nawet główna aktorka, kobieta mająca na koncie kilka naprawdę wybitnych ról, której warsztatowi dotychczas ufałam, nie była w stanie uratować tej katastrofy. Wszystko to znalazło odbicie w napisanej przeze mnie recenzji i z tego powodu poczułam się źle. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Zawsze wierzyłam w stare angielskie powiedzenie, że piękno leży w oku patrzącego, dlatego zawsze staram się unikać publicznego wydawania sądów o obejrzanych filmach. <i></i>Jaki jest sens opisywania własnych interpretacji filmu? Czy nie zamyka to odbiorców na własne doznania? Film jest przecież dziełem sztuki i tak jak we wszystkich innych dziedzinach, jak malarstwo czy poezja, odbiór dzieła zależy od odbiorcy. Dlaczego więc krytycy wciąż bawią się w kinematograficzną wersję uczniowskiej interpretacji „co poeta miał na myśli”? Krytyk filmowy, wygłaszający swoje zdanie <i>ex cathedra</i>, może pobudzić ambitniejszego widza do polemiki, ale przygodnemu odbiorcy, który w kinie szuka przede wszystkim dobrej rozrywki, doszukiwanie się Bressonowskiej koncepcji decydującego momentu w metodyce filmowania najnowszego filmu Wojciecha Smarzowskiego jest potrzebne, jak rybie rower.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Teraz jednak przyszło mi pisać recenzje. Mam nadzieję, że z tego tytułu nie będę musiała zrewidować swoich poglądów i następnym razem będę mogła z czystym sercem napisać o filmie dobrze i polecić go czytelnikom.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><br />Muszę jednak być uczciwa i zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Przy całej mojej miłości do srebrnego ekranu, mam bardzo złe zdanie o polskim filmie, który od czasów powojennych bardzo mocno wpisuje się w naszą historiografię. "Różyczka", "Katyń", "Pokłosie", a teraz "Wałęsa" – polscy twórcy garściami czerpią z naszej niedalekiej przeszłości i wydarzeń, których uczestnicy wciąż żyją. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Mam dość rozbijania Murów Berlińskich, otwierania Układów Zamkniętych, szukania Kretów i Wajdowskiej hagiografii. Nie chcę wychodzić z kina, dźwigając II wojnę światową i PRL. Chcę zobaczyć dobrą opowieść, która pobudzi moją wyobraźnię, która będzie dobrą i niezobowiązującą rozrywką. Chcę kina niepoważnego, po którym w mediach nie wybuchnie historyczno-polityczna wojna, jak to miało miejsce wokół "Pokłosia". </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><br />Niestety, poza scenariuszami napisanymi przez przeszłość, polska kinematografia ma mi od pewnego czasu do zaoferowania niewiele ponad lichutkie komedyjki, które oglądam w ramach autorskich Maratonów Kina Debilnego. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Dlatego właśnie przy kinowej kasie wybieram Almodovara, Allena i von Triera, zostawiając komedyjki Zatorskiego zakochanym parom, a Wajdę i Kawalerowicza uczniom, przyjeżdżającym całymi klasami na seanse w ramach szkolnej lektury.</span></span></div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-40906839481180159422013-10-01T22:05:00.000+02:002014-04-07T10:29:21.957+02:00Tit, tit, tiiiit.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><i>Dumbshit</i>, <i>fucking TITFUCKER!!! </i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Mail o takiej treści dostałam wczoraj od mojej drogiej koleżanki, wspominanej wcześniej Pani Doktor. Nie, Pani Doktor nie cierpi na Tourette'a, cierpi jedynie na nadmierną ekspresyjność, która w połączeniu z wykonywanym zawodem i polskimi korzeniami potrafi przyprawić marynarzy o pensjonarski rumieniec. </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Wiadomość była oczywiście dłuższa, ale przytoczony fragment niewymownie mnie urzekł. A konkretnie - słówko <i>TITFUCKER</i>. W wolnym tłumaczeniu: <i>cyckojebca</i>. Nie znałam tego słówka wcześniej, zawsze wydawało mi się, że akurat język angielski jest dość ubogi w przekleństwa. W ramach specyficznego aktu patriotyzmu odczuwałam dumę na myśl o tym, że tu, w Polsce, można się <i>pieprzyć</i>, <i>pierdolić </i>czy <i>jebać</i>, podczas gdy Anglosasi mogą się co najwyżej <i>fuck</i>. </span><br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Okazuje się jednak, że ilość derywatów od słów <i>fuck, shit </i>czy <i>cunt </i>daje niemalże nieskończone możliwości przeklinania w tym języku. Moim osobistym faworytem wszech czasów jest <i>thundercunt</i>. Niesie w sobie ładunek tak potężny, że po polsku nie wyrazi go nawet najsoczystsza <i>kurwa</i>. </span><br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Właśnie ten ładunek jest magią przekleństw. Ilość emocji, które można włożyć w jeden solidny wulgaryzm, jest nie do opisania. A taka jest przecież funkcja przekleństw - pozwalają nam wyładować emocje. Ból, złość, gniew, rozczarowanie, zaskoczenie, radość, ekstaza, zwycięstwo... Choćbyśmy nie wiem jak dbali o kulturę osobistą, motyla noga nigdy nie uśmierzy bólu po kopnięciu małym palcem u nogi w kant szafki. </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Podczas mojego krótkiego, acz radosnego, epizodu z wydziałem polonistyki dowiedziałam się, że fenomen wulgaryzmów polega na zbitkach głosek twardych, przy artykulacji których uruchamia się najwięcej mięśni w aparacie mowy. Spróbujcie sami - rzućcie mięsem i poczujcie, jak na podniebieniu wybucha Wam K, jak R wibruje na języku. To działa w każdym języku - Anglicy mają wspomniane wcześniej <i>titfuckery </i>czy <i>thundercunty</i>, Francuzi jak zawsze zjedzą połowę liter, ale <i>putain </i>wciąż będzie niosło emocje. Włosi wycedzą przez zęby <i>cazzo, </i>Niemcy zaś... cóż, akurat Niemiec może nas nazwać swoim kochanym motylkiem, a my i tak w panice podniesiemy ręce do góry... </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Umiejętnie rzucone przekleństwo działa jak werbalne <i>katharsis</i>. Ba - czytałam nawet gdzieś, że z uwagi na ilość uwalnianej ekspresji, osoby skore do przekleństw są bardziej godne zaufania. </span><br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Jest jednak jeden warunek, aby wulgaryzm odniósł upragniony skutek - musi być stosowany z umiarem. Jeśli zaczniemy używać przekleństw jak znaków interpunkcyjnych, ich czar pryśnie. Mięśnie twarzy się przyzwyczają, a aureolka tabu zniknie, odbierając słowom ich moc. </span><br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">A przy okazji wyjdziemy na wulgarnych buraków. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Używajmy słów świadomie, oszczędnie, ale nie wstydźcie się ich! </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Przeklinajmy na zdrowie, kurwa! </span></div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-57759740286757485712013-09-23T18:21:00.000+02:002013-09-23T18:34:13.419+02:00Skoro każdy ma swojego patrona, kto jest patronem ateistów?<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Renomowany rzeźbiarz Paweł Althamer ogłosił niedawno, że planuje wkomponować rzeźbę Jezusa w bryłę bloku na warszawskim Bródnie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">A poważnie, poszperałam w mediach, informacja dotarła do mnie z kilku źródeł - wszystko wskazuje na to, że rzeczywiście ma taki plan, choć póki co chyba nie ma jeszcze żadnych pozwoleń. Oczami wyobraźni natychmiast zobaczyłam Maryję wkomponowaną w Pałac Kultury i Nauki - Wejherowo może mieć Matkę Boską Obrotową, Warszawa będzie miała Matkę Boską Peerelowską. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Jeśli plan Pana Althamera się powiedzie i jego dzieło ujrzy światło dzienne, powstanie w Polsce Trójkąt Katolicki na linii Świebodzin (Jezus) - Częstochowa (Jan Paweł II) - Warszawa (znów Jezus). Będzie to nasza lokalna odmiana Trójkąta Bermudzkiego, z tą różnicą, że zamiast samolotów i statków, znikać będą geje, ateiści i zdrowy rozsądek. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Będzie to także kolejny dowód na to, że Polacy spali na lekcji religii, kiedy ksiądz opowiadał o złotym cielcu, a słowa papieża o istocie jałmużny i wspieraniu najuboższych zagłuszyli okrzykami "Zostań z nami!" i "Którędy na kremówki?!". </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Nigdy tak do końca nie rozumiałam istoty wiary katolickiej. Owszem, dreptałam w dziecięctwie co niedzielę na mszę (zawsze zastanawiałam się, dlaczego - skoro czeka nas życie wieczne, zmartwychwstanie i w ogóle samo dobro - kościelne obrządki są tak smutne, a organista płaczliwy, jakby mu rodzina wymarła na dżumę). W liceum, kiedy przechodziłam okres zwątpienia i poszukiwania wiary, przeczytałam od deski do deski całą Biblię. I wiecie co? To jest cholernie mądra książka! Jeśli porównać ilość nauk, jakie można wyciągnąć z mitologii greckiej i chrześcijańskiej, Biblia naprawdę uczy ważnych rzeczy - miłości do drugiego człowieka, szeroko pojętego prawa moralnego... Zwłaszcza Nowy Testament jest źródłem uniwersalnych wartości. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Jest jednak mały szkopuł - ludzka interpretacja. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Nie chcę tu rozpisywać się na temat historii kościoła katolickiego, jego ewolucji i wpływu na umysły, wolę spojrzeć na tę instytucję z całkiem współczesnego punktu widzenia. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Po pierwsze, nie bardzo rozumiem, dlaczego kościół pragnie monopolu na dobre uczynki. Wielka Orkiestra jest be, Fundacja TVN jest be - wszystko, poza Caritasem - jest be. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Po drugie, nie wiem, dlaczego wprowadza się wartościowanie ludzi według frekwencji na mszy, wysokości datku na tacę i godzin spędzonych na sprzątaniu kaplicy (o nie, o orientacji seksualnej i metodach poczęcia nie powiem ani słowa!), zamiast według dobra okazanego bliźniemu. Mogłabym na poczekaniu podać dziesięcioro znanych mi, niewierzących osób, które zrobiły dla świata dużo dobrego, a jednocześnie znam tylko jednego księdza, któremu rzeczywiście los drugiego człowieka jest bliższy niż los wazonu przy ołtarzu. Ciężko mi mówić o osobach głębokiej wiary, bo znam ich bardzo niewiele i utrzymuję z nimi sporadyczny kontakt. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Mogłabym długo wymieniać rzeczy, których nie rozumiem: wybiórcza interpretacja Biblii, średniowieczne podejście do nauki, kurczowe trzymanie się celibatu - to wszystko sprawia, że mimo najszczerszych chęci nie jestem w stanie przekonać siebie do instytucji kościoła i wiary, którą reprezentuje. I chyba nie widzę takiej potrzeby. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Chciałabym tylko, żeby już więcej nikt nie brał moich pieniędzy na cele wymyślone przez tę instytucję. Nie chcę już więcej słyszeć księdza, nawołującego mnie ze złotej ambony do życia w ubóstwie. I chciałabym móc pokazać ten piękny, ukochany mój kraj zagranicznym przyjaciołom, nie płonąc ze wstydu, że pod czternastometrowym pomnikiem papieża, ozdobionym złotym wisiorem, śpi głodny i bezdomny człowiek. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-75590527908123031312013-09-16T18:46:00.003+02:002014-04-07T10:30:11.045+02:00Krótką serią<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Połowa września za nami. Zostały mi dwa tygodnie wakacji, nim wrócę na uczelnię. W związku z tym powoli zbliża się czas, kiedy znów trzeba będzie być na bieżąco z wydarzeniami na świecie. Postanowiłam już dziś zrobić przegląd mediów. </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Wiem już, że Waśniewską posadzili na ćwierć wieku za pchnięcie dzieckiem o próg. Bardzo mi się podoba ten wyrok i chciałabym, żeby w sprawach o dzieciobójstwo już zawsze zapadały właśnie takie. Mam wrażenie, że od pewnego czasu nieudanych rodziców w Polsce jakby więcej. A może po prostu wzrosła wykrywalność - nie wiem. Grunt, żeby ludzi trzymających swoje pociechy w zamrażarkach karać należycie. </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Wiem też, że dziś od rana wyciągają ten przerdzewiały dowód na ułańską fantazję jednego Włocha. Nie do końca rozumiem sensację, jaka narodziła się wokół tematu. Przypuszczam, że po prostu nic ciekawszego nie działo się na świecie i dopóki w USA nie pojawił się kolejny wariat z liczbą naboi w magazynku przewyższającą jego iloraz inteligencji, po prostu nie mieli o czym pisać. </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Tymczasem w kraju zakończyły się strajki i demonstracje, które miały być chyba bardziej wiecem przedwyborczym szefa związków zawodowych niż jakąkolwiek formą domagania się spełnienia żądań. Gdzieś wyczytałam, że te demonstracje miały poparcie prawie 60% społeczeństwa. Przyjmuję, że pozostałe 40% jest bardziej zorientowanych w gospodarce oraz miało na studiach podstawy logiki. Pozostaje też pytanie, jak wspomniane poparcie rozłożyło się w Warszawie, która przez tych kilka dni była lekko sparaliżowana (w jakim dokładnie stopniu - tego nie wiem, omijałam stolicę szerokim łukiem, informacje o utrudnieniach docierały od znajomych). </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Nowy papież nie powiedział ostatnio nic ciekawego, za to w Białymstoku spalił się kościół. Nic to jednak, bo na Pomorzu zbudowali inny i to w 24 godziny. Gdzie była ta ekipa, jak nawalaliśmy z oddaniem Narodowego przed Euro?</span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Za granicą przyznano nagrody Emmy, co jest dla nas powodem do dumy - najwięcej nagród zgarnął film o - uwaga - polskim geju (określenie przytaczam za jednym z wiodących portali informacyjnych w kraju). Ten "polski gej" to oczywiście urodzony w Wisconsin Liberace, syn Włocha i Polki o jakże rodowicie brzmiącym nazwisku Frances Zuchofski. Z niecierpliwością czekam, kiedy odkryją, że ziemia w doniczce z palemką Leona Zawodowca pochodziła z Borów Tucholskich. </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Jest też oczywiście - kalkując niezgrabnie angielskie powiedzenie - słoń w tym pokoju. Syria. Najpierw wysłuchałam przemówienia Obamy i odniosłam wrażenie, że jego doradca miał gorszy dzień i zamiast napisać tekst orędzia, wziął przemówienie Busha z 2003, wykreślił Irak i wstawił w to miejsce Syrię. Potem zaczęłam się zastanawiać, skąd do ciężkiej cholery wytrzaśniemy kasę na nową wojnę, ale na szczęście z pomocą przyszedł minister Sikorski i udało się zapobiec światowemu konfliktowi. Hura. </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Całej tej syryjskiej historii poświęcono jednak stosunkowo mało miejsca, bo w międzyczasie niezbyt letnia gwiazdka Disneya publicznie ocierała się dupą o przyrodzenie jakiegoś piosenkarza, którego nigdy nie widziałam na oczy. </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Przegląd mediów zakończyłam lekturą artykułu traktującego o zakazie internetowej pornografii, planowanym przez brytyjskiego premiera. <i>Good fuckin' luck on that, Mr Cameron. </i></span><br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">No, chyba na jakiś czas wystarczy mi informacji. Co za dużo, to niezdrowo, a ja ostatnio staram się żyć jak najzdrowiej (poza papierosami i kawą oczywiście. Plus sporadycznie spożywanym alkoholem w ilościach zależnych od nastroju). </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Zabrakło mi tylko jednej wiadomości w tym wszystkim. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Czy ktoś wie, co się dzieje ze Snowdenem?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-56085901423638298672013-09-09T19:48:00.003+02:002014-04-07T10:32:04.972+02:00Bój się bloga...<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Domagam się wyrazów wdzięczności od producenta mojego telewizora - gdybym jakiś czas temu nie zawiesiła codziennej gimnastyki na kołku, prawdopodobnie miałabym dość siły, aby wywalić telepudło przez okno. A korci mnie, z każdym pstryknięciem pilota coraz bardziej. </span><br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Oglądanie telewizji nigdy nie należało do moich ulubionych zajęć, ale odnoszę wrażenie, że w ciągu ostatnich kilku lat poziom nadawanych programów nie tyle spada, co wręcz nurkuje. Kiedy bowiem człowiek jest przekonany, że widział już wszystko, nagle z telewizora dobiegają nuty piosenki o mięsnym jeżu. </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">W czasie urlopu miałam okazję spędzić nieco czasu przed ekranem, czego skutkiem były pasemka siwizny na głowie, delikatny wytrzeszcz oczu i ślinienie. Dane mi było bowiem obejrzeć kilka odcinków programów paradokumentalnych, które zalewają nas ostatnio jak tsunami Japonię. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Oto matka, która po rozwodzie skupia całą swoją uwagę na nastoletnim synu i robi mu awanturę, kiedy chłopak przynosi ze szkoły czwórkę z plusem. Dopiero kiedy chłopak wpada w narkotyki, kobieta widzi, że popełniła błąd. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Oto chłopak, który myśli, że jest wampirem, zaprasza swoją dziewczynę na światowy zjazd wampirów. Dziewczyna łamie mu serce, bo zamiast jechać z ukochanym, wybiera się na koncert Justina Biebera. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Oto mężczyzna, który przez lata ukrywał przed rodziną swoją transseksualność. W dniu swoich pięćdziesiątych urodzin decyduje się ujawnić przed żoną i dziećmi i robi to w najlepszy znany sobie sposób - w programie Ewy D. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Każdy odcinek to nowy dramat, rozgrywający się według klasycznej szkoły scenopisarstwa - mamy tu zawiązanie akcji, kryzys, katalizator, walkę, utratę nadziei, punkt krytyczny, olśnienie i <i>katharsis</i>. Czego chcieć więcej? A że kryzysem jest zła ocena, nastoletni bunt czy jedno piwo za dużo - tym lepiej, nie ma sensu przeciążać widowni zbyt wydumaną fabułą, wszak sztuka jest imitacją życia, a życie jest jednowymiarowe, prawda? </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Być może byłabym w stanie zdzierżyć tę papkę, gdyby została ładnie podana, ubrana w dobrych aktorów i sensowne dialogi. Zamiast tego widzę na ekranie amatorskie zawody w konkurencji "kto najgłośniej rozedrze japę", a dialogi (nie wiem, czy są improwizowane, czy nie) zręcznie wymykają się słownikom. Dziś na przykład usłyszałam taką perełkę: </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><i>Kiedy umarł mój syn, synowa zaczęła się zachowywać, jakby szlag w nią trafił</i>. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Czyż to nie piękne? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Zdarzają się też głębokie refleksje o podłożu filozoficznym: </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Dzięki życiowym porażkom, zdajemy sobie sprawę, jak wielkie mamy szczęście, bo potrafimy żyć. </span></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Nie wiem, dlaczego to do nas przyszło, wolę nie sprawdzać wskaźników oglądalności tego medialnego guana, nie chce mi się nawet stawać w obronie poprawnej polszczyzny, która jest moim osobistym <i>sacrum</i>. Nie będę zawracała kijem Wisły, oburzała się na medialną debilizację społeczeństwa. Zrobię to, co zalecam każdemu - wyłączę telewizor i pójdę na spacer. Będę też wykluczała ze swojego towarzystwa ludzi, którzy interesują się takimi klejnotami cudu XX wieku. Dzięki temu liczba ludzi w moim otoczeniu zostanie zredukowana, co z kolei sprawi, że spadnie liczba obowiązków towarzyskich. W ten sposób pojawi się odrobina wolnego czasu i będę mogła pójść na siłownię i odzyskać kondycję, która pozwoli mi w końcu wypieprzyć telewizor przez okno. </span></div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5002944682957460179.post-74884511968770401882013-09-04T20:50:00.002+02:002014-04-07T10:35:39.523+02:00Sprawozdawczo<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Wróciłam właśnie z dwumiesięcznego urlopu od pisania. Od mojego ostatniego wpisu spod moich palców wyszły dwa teksty do "Przeglądu"... i to by było na tyle. Kilka razy siadałam do napisania czegoś na blog, zacinałam się po kilku zdaniach, a następnie moją uwagę odwracał kot, coś łażącego po ścianie albo paproch za paznokciem. Zwalę to na zmęczenie materiału, bo na lenistwo jestem za dumna, a na blokadę literacką za cienka w uszach. Ale nie próżnowałam przez ten czas, o nie! Kiedy już zaleczyłam kontuzję szyi, musiałam pędem wracać do pracy i pozałatwiać wszelkie zaległości, bo na sierpień zaplanowałam urlop i chciałam wyjechać z czystym sumieniem. Po trzech tygodniach zasuwania odtrąbiłam sukces i zwiałam do Aten. Tych pod Augustowem. </span><br />
<br />
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Tydzień na odludziu, gdzie telefon służył co najwyżej do słuchania muzyki, bo w żadnym z lokalnych sklepów nie sprzedawali zasięgu - coś pięknego. Nie wiedziałam, co się dzieje na świecie i - prawdę mówiąc - nie obchodziło mnie to. Mogła wybuchnąć wojna, ptasia grypa mogła przemutować w kaczy katar i pod tą postacią zdziesiątkować ludność obu Ameryk - informacją dnia był dystans, jaki przejechaliśmy na rowerach. Inną ważną dla mnie wiadomością była decyzja, czy będę tego wieczoru piła wino, whisky, czy zostanę przy herbacie. </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">W takim stanie świadomości wróciłam w rodzinne strony i tak też spędziłam kolejne dwa tygodnie błogiego lenistwa. No dobrze, nie takie znów błogie to było - jak to zawsze na urlopie bywa, zawsze jest jakaś trawa do skoszenia, jakieś drzewko do wycięcia... Zawsze coś się znalazło. Ale w dalszym ciągu starałam się utrzymywać ten słodki stan niewiedzy i mimo wszystko mogę z czystym sumieniem uznać, że przez cały ten czas robiłam co chciałam, kiedy chciałam, a przede wszystkim - z kim chciałam. A najczęściej nie chciałam z nikim. Urlop spędzony bez ludzi okazał się tym, co tygryski lubią... no, może nie najbardziej, ale w dalszym ciągu bardzo lubią. Przez ten czas utrzymywałam kontakt z bardzo wąskim gronem znajomych i teraz głęboko wierzę, że taka terapia od czasu do czasu każdemu zrobi dobrze. Czy wiecie, jak cudownym uczuciem jest wyeliminowanie ze swojego życia wszystkich tych idiotów, na których nie możecie patrzeć? Spełnienie intelektualne, spowodowane przebywaniem z ludźmi, którzy mają do powiedzenia coś sensownego i - uwaga - interesującego, a jeśli nie mają akurat nic do powiedzenia, zaczynają równie sensownie milczeć? Polecam każdemu ze szczerego serca! Myślę, że gdybyśmy nie zmuszali się wzajemnie do niechcianego towarzystwa, na świecie byłoby mniej wojen, stres nie byłby chorobą cywilizacyjną XXI wieku, a każdy z nas tryskałby energią, którą normalnie marnuje na powstrzymywanie odruchu przypieprzenia temu bęcwałowi z naprzeciwka. </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Utrzymywałam ten błogostan aż do ostatniego poniedziałku, kiedy to... ale o tym przeczytacie w (reklama) najnowszym numerze "Przeglądu Piaseczyńskiego" (nie, nie płacą mi za to, ale płacą mi za felietony, więc czuję się poniekąd w obowiązku). </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Jest jeszcze jedna rzecz, którą robiłam przez ostatnie dwa tygodnie - uczyłam się. </span><br />
<span style="font-family: Trebuchet MS;"></span> </div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Odkryłam w sobie pociąg do rozmaitych kryminałów i - co za tym oczywiście idzie - do medycyny. A konkretniej, do medycyny sądowej. Patologia i antropologia wciągnęły mnie po uszy. Przeczytałam parę książek, ale literatura ma to do siebie, że nie odpowie na pytania dodatkowe, rodzące się podczas lektury. O ile książka nie wyczerpuje tematu, zostawia człowieka z poczuciem niedosytu. W tej sytuacji mogłam jedynie zgłosić się do najlepszej znanej mi lekarki (czytaj: jedynej, z którą znam się na tyle dobrze, żeby bez skrępowania zadać rodzące się w mojej głowie pytania). Mogłabym oczywiście nie zawracać jej głowy i poszukać odpowiedzi w Internecie, ale w czasie, kiedy po świecie hula afera z NSA, człowiek zgłębiający medycynę w poszukiwaniu wiedzy potrzebnej do kryminału powinien rozważnie zadawać pytania cioci Wikipedii. Poza tym bardziej ufam jednak trzydziestoośmiolatce z dyplomem i tytułem naukowym niż redagowanemu przez bliżej nieznane źródła portalowi. Pojawił się jednak drobny problem komunikacyjny. Językiem ojczystym wspomnianej pani doktor jest angielski. Ja zaś do niedawna byłam pewna, że ten język znam. Otóż nie - nie znam. Sześćdziesiąt procent czasu naszych rozmów zajmowało wertowanie słowników. Nierzadko pani doktor musiała literować wypowiedziane przez siebie słowa, żebym mogła je odszukać. Próbowałyśmy oczywiście tłumaczenia opisowego, ale niestety takie rozwiązania nie zdają egzaminu, kiedy rozumie się tylko spójniki i zaimki: </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">"<i>Thymus? </i>To organ położony wewnątrz <i>mediastinum</i>, tuż za <i>sternum</i>. Jest częścią układu odpornościowego". Aha, hm... no tak. Siedem sezonów "Dr House'a" nie przygotowało mnie na to, słownik był niezbędny. Uczyłam się więc dwójnasób - z jednej strony poznawałam rozmaite funkcje i dysfunkcje ludzkiego organizmu, z drugiej zaś opanowywałam angielskie nazewnictwo z zakresu anatomii. Wiem już, gdzie w ludzkim ciele znajdują się <i>patella </i>i <i>urethra, </i>a<i> cerebral cortex </i>uważam za piękną nazwę (pisałam już chyba kiedyś o moim Słowniczku Słów Fikuśnych a Fajniutkich, prawda? Jeśli nie, niech jego nazwa Wam podpowie, o co chodzi). Do tego wiem już, czym się różni histerektomia częściowa od całkowitej i wiem, jak dużą rolę w odczuwaniu popędu płciowego przez kobietę odgrywają jej jajniki. Dowiedziałam się już bardzo wiele na temat zmian, jakie zachodzą w organizmie w przypadku nieleczonego schorzenia rozmaitych organów i obecnie mam ochotę wyciąć sobie śledzionę - ot tak, na wszelki wypadek. Medycyna, przynajmniej z teoretycznego punktu widzenia, jest fascynującą dziedziną i podejrzewam, że byłabym świetnym lekarzem, o ile nie kazaliby mi praktykować na żywych organizmach. Nie jestem pewna, jak zareagowałabym na martwe, więc niewykluczone, że byłabym też świetnym patologiem-teoretykiem. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Ufff... Wróciłam zatem, wypoczęta, zdrowa, pełna sił i humoru, ze świeżo zdobytą wiedzą i apetytem na pisanie. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">Dzień dobry. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;">PS. Mały słowniczek: </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><i>Thymus </i>- grasica</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><i>Mediastinum </i>- śródpiersie</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><i>Sternum </i>- mostek</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><i>Patella </i>- rzepka kolanowa</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><i>Urethra </i>- cewka moczowa</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Trebuchet MS",sans-serif;"><i>Cerebral cortex </i>- kora mózgowa</span></div>
Karolina Hofmanhttp://www.blogger.com/profile/04792317446439788407noreply@blogger.com0