niedziela, 21 czerwca 2020

Taniec o architekturze

Doznałam dziś objawienia kulturowego. 
Tytułem wstępu: przy pracy zawsze musi mi grać muzyka. Taki nawyk. Ale dziś zupełnie nie miałam pomysłu, czego mam ochotę słuchać. Zdałam się więc na Spotify, który zdecydował za mnie, że dzień będzie sponsorował funk lat 80. I tak sobie leciał George Clinton, Kool and the Gang, Kurtis Blow... Chcąc nie chcąc, zaczęłam wyłapywać teksty piosenek. 

I wtedy mnie olśniło. 
Istnieje ogromne podobieństwo między funkiem i disco polo. A u podstaw tej tezy leży modernistyczny funkcjonalizm. 

U schyłku XIX wieku amerykański architekt Louis Sullivan, nazywany  czasem ojcem modernizmu, ukuł frazę form follows function. W luźnym tłumaczeniu: formę budynku determinuje funkcja, jaką ma pełnić. Mówiąc prościej: piękno budynku tkwi w jego funkcjonalności, a wszelkie ornamenty to zbytek i brzydota. Kierunek był swego czasu dość powszechny w Polsce, funkcjonalizm przyświecał m.in. budowniczym Gdyni. W Warszawie można go znaleźć choćby na Żoliborzu – willa Brukalskich czy słynny Szklany Dom  przy ul. Mickiewicza to właśnie przykłady FFF.
Funkcjonalizm w praktyce – willa Brukalskich
na warszawskim Żoliborzu

Spróbujmy zatem przyłożyć tę modernistyczną maksymę do innej dziedziny sztuki – muzyki. Jeśli przyjmiemy założenia podobne do tych, które przyświecały funkcjonalistom, możemy uznać, że poszczególne gatunki muzyczne również mają określone funkcje do spełnienia. I w myśl tych funkcji są komponowane.
Weźmy takie chorały gregoriańskie. Ich rolą było podnoszenie splendoru liturgii kościelnej. I gatunek rozwijał się niejako równolegle z architekturą – im wyżej wznosiło się sklepienie katedry, tym więcej głosów pojawiało się w chorale. Im bardziej misterne zdobnictwo w kościele, tym więcej nut w pieśni. 

Skoczmy kilka wieków w przód. Janis Joplin bierze na warsztat Summertime Gershwina i swoim niepowtarzalnym głosem nadaje piosence nową funkcję – utwór idealny na leniwe popołudnie z głową w odmiennym stanie świadomości po wypaleniu dobrego spliffa. Jest schyłek lat 60. Czas Woodstock, hippisów i marihuany. Dekadę później przychodzi MDMA, czyli ecstasy, która wywołuje emocje skrajnie różne od tych towarzyszących trawie. Po ecstasy nikt nie chce leżeć. Po ecstasy się tańczy. W siłę rośnie więc gatunek, którego funkcja jest obliczona na gibanie się na dyskotece – funk. I nikt nie przejmuje się tym, że Clinton śpiewa o rozważaniach psa, co nie chce łapać kota. Tekst trzyma się rytmu, w refrenie jest bow wow wow, które można sobie wykrzyczeć na parkiecie i jest fajnie. Bodaj po raz pierwszy w dziejach mamy do czynienia z muzyką, która nie niesie ze sobą ładunku emocjonalnego. Nie ma wyrażać buntu, nie ma funkcji pochwalnej czy żałobnej. Ma służyć do gibania. Wracając do wątku architektonicznego, tekst posiadający jakąś głębię, jakiś ważniejszy przekaz, byłby tu zbędnym ornamentem. 


I dokładnie taką samą funkcję gibalną pełni disco polo. Warstwa tekstowa jest tu kwestią absolutnie wtórną, na którą nie należy zwracać uwagi. Jest, bo konwencja tego wymaga. Ale to, jaka jest, nie ma najmniejszego znaczenia. Równie dobrze można podłożyć wiersze Szymborskiej pod twórczość Bayer Full, a będzie się przy tym bawić ta sama grupa ludzi. Bo ciężar utworu spoczywa na skocznej i rytmicznej melodii. Nikt nie będzie słuchał Bierz co chcesz Shazzy i utożsamiał się z podmiotem lirycznym. Disco polo w założeniu nie może być nośnikiem emocji innych niż zabawa. Disco polo nigdy nie będzie macierzą protest-songów. Jasne, zdarzają się przelotne mariaże gatunku z polityką. Ale takie romanse mają jedynie cel socjotechniczny – żeby w wyborczą niedzielę wyborca poszedł do urny z wdrukowanym w mózg Ole Ole Olek, na prezydenta tylko ty. Nic więcej. 

Kończę więc te ekwilibrystyczne dywagacje prostą konkluzją: krytykowanie disco polo za teksty pokroju Majteczki w kropeczki jest jak krytykowanie młotka, że jest głupim narzędziem, bo nie da się nim wkręcić śruby.

PS. Ten tekst pełni również dodatkową funkcję eksperymentu. To pierwsza publikacja po wymiksowaniu się z Facebooka i zastanawiam się, ile osób znajdzie ten tekst bez udostępnienia na fejsie. Jeśli to czytacie - dajcie znać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz