I śnieg padał
nieustannie przez czterdzieści dni i nocy, aż wreszcie całe państewko
biało-czerwone zamieniło się w wielką zaspę, której wierzchołek był widoczny
dla mieszkańców Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Unia zaczęła radzić, co tu
począć z taką wielką kupą śniegu, która nagle wyrosła jak nowy Ural między
Wschodem a Zachodem. Szybko dostrzeżono potencjał finansowy tej góry.
Pobudowano setki wyciągów i tras narciarskich pod szyldem Unijnego Centrum Sportu.
Mimo protestów ze strony Grecji, Włoch i Hiszpanii, które uważały, że ten
zastrzyk gotówki należy wykorzystać na pomoc najbiedniejszym krajom Unii,
Niemcy ruszyli z kampanią olimpijską „Poczdam 2018”. Brytyjski komik Eddie
Izzard wyśmiał dążenia Niemców do organizacji igrzysk, drwiąc głośno, że oto po
siedemdziesięciu latach znów nadarza się okazja "skopać Germańcom dupsko
pod Berlinem".
Po drugiej
stronie zaspy patriarcha Cyryl ogłosił zasypanie Polski za znak boży i
nawoływał dawne kraje bloku do ponownego zjednoczenia pod znakiem niedźwiedzia
(do sierpa i młota nawiązywać nie ryzykował). Rosyjscy naukowcy z kolei
rozpoczęli badania nad możliwościami pozyskiwania gazu ziemnego ze śniegu.
Jedynie Węgrzy
podnieśli kwestię Polaków – może pod zaspą ktoś jeszcze żyje?
Węgierski głos
podchwycili Czesi, proponując usunięcie hałdy (choć zrobili to bardziej w
obawie przed wiosenną powodzią). Kwestię ratowania potencjalnych ocalałych spod
śniegu podniósł także – po głośnym proteście polskich zakonnic – Watykan.
W Nowym Jorku
odbył się specjalny szczyt ONZ pod nazwą „Śnieg a sprawa polska”.
Król Szwecji
wyśmiał cała sprawę twierdząc, że ratowanie północnoeuropejskiego kraju przed
śniegiem to jak rozdawanie kremów z filtrem Nigeryjczykom – Polacy doskonale
poradzą sobie sami.
Ambasador
Wielkiej Brytanii zaproponował, aby na pomoc zasypanym wysłać półtora miliona
polskich emigrantów. Korona zobowiązała się dostarczyć odpowiednią ilość szufli
do śniegu.
Amerykanie
zaproponowali natowską operację wysadzenia zaspy w powietrze. Projekt został
poparty przez Francję i mimo protestującej pod Izbą Lordów w Londynie grupy
hydraulików i pielęgniarek rozpoczęto przygotowania do operacji „Burza
śnieżna”.
Pierwsze
ładunki wybuchowe zostały zamontowane na wschodnim stoku, na wysokości
Warszawy. W obecności mediów z całego świata amerykański generał brygady
uruchomił detonator. Kilkaset ton śniegu wystrzeliło w powietrze, przesłaniając
widok wszystkim zgromadzonym.
Kiedy kurzawa
opadła, w śniegu pojawiła się jama, z której wystawała siwa głowa. Głowa
poruszała ustami.
- „Wina Tuska” –
zameldował przez radio oddział specjalny, oddelegowany do sprawdzenia, co mówi
głowa.
- Powtórz –
warknął do mikrofonu Jahn Hanssen, norweski pułkownik nadzorujący
bezpieczeństwo. – Czy on powiedział „wina Tuska”?
- Potwierdzam,
mówi „wina”.
- No, do ciężkiej
cholery! Nie po to my tyle lat walczyliśmy z alkoholizmem u siebie, żeby teraz
jakimś pijakom, pseudoznawcom pseudowin rzucać się na ratunek! Sierżancie
Svensson, zakopać głowę z powrotem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz