poniedziałek, 10 grudnia 2012

Opowieści z Szufladowa - końcówka kolekcji.


Jeszcze jeden wpis, data powstania: 11 października 2010,

Kochany Pamiętniku,
Dzisiaj moja psychika wysiadła już dzisiaj zupełnie. Najpierw miałam dzikie sny - śniło mi się, że jadę na Podlasie, na urodzinową imprezę przyjaciółki. Z bliżej nieznanych powodów jadę tam ze swoim szefem. Po drodze zatrzymaliśmy się w McDonald's, gdzie spotkałam swoich znajomych z forum internetowego, którzy w ramach konkursu Unii Europejskiej przebudowywali rzeczonego McDonalda na przedszkole za pomocą klocków Lego.
A jakby tego było mało, obudziłam się z narracją.
Kojarzycie głos z zajawek amerykańskich filmów?
John był zwykłym księgowym... Miał szczęśliwą rodzinę, aż pewnego dnia...Teraz ściga go mafia... Tej jesieni przygotuj się na szalone pościgi...Bruce Willis w filmie Uciekinier... Już wkrótce w kinach...
Dziś rano, kiedy tylko otworzyłam oczy, usłyszałam tenże głos.
Karolina nigdy nie lubiła poniedziałków...
Co do ciężkiej...?
Primo: właściciel tego głosu już nie żyje. Secundo: dlaczego on mówi po polsku? Tertio: co on kuźwa robi w mojej głowie?!
No i się sparanoizowałam (takie sobie słowo wymyśliłam, o. Bo i czemu nie?).

Nie zrozumcie mnie źle, znam siebie od urodzenia, naprawdę oswoiłam się ze swoimi dziwactwami. Nie przeszkadza mi już, że zamiast popularnych, prostych pioseneczek, które wchodzą ludziom do głowy i siedzą tak pod czaszką, nie mogąc wyjść, ja na przykład słyszę monotonny głos powtarzający słowa "Dwieście zyla..." (mówię śmiertelnie poważnie, miałam tak w zeszłym tygodniu), ale dzisiejsza poranna narracja przerosła wszystko, co do tej pory wydarzało się w moim życiu. Gdyby jeszcze ten narrator mówił coś sensownego, na przykład z dozą suspensu w głosie zapowiadał tajemnicze wydarzenia, które dziś nastąpią, a które staną się punktem zwrotnym mojego życia. Nie!
Kiedy stała pod prysznicem, butelka szamponu wyślizgnęła jej się z rąk.
 
Szlag. Nic nie rozumiem... Nic nie piłam, nic nie paliłam, nie oglądałam ani nie czytałam nic, co mogłoby mnie wprowadzić w taki stan. Po prostu... Wlazło mi w głowę i nie chciało wyjść. Od momentu, kiedy wsiadłam
z koleżanką do samochodu i zaczęłam codzienne relacje międzyludzkie, głos się zamknął, ale boję się wracać do domu.
 
Czy to już ten moment, kiedy powinni się mną zająć troskliwi panowie
w białych kitlach? Jeśli tak, to mam prośbę: nie informujcie jeszcze służb, chciałabym pozamykać parę spraw, zanim zamkną mnie.

1 komentarz: