poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Strach się bać.

Jakiś czas temu zaprzyjaźniona blogerka Ida (jej stronę Kant kuli znajdziecie w linkach obok) poradziła, aby zamiast marnować czas w Internecie na bezmyślnym przeglądaniu memów, wejść na Wikipedię i poczytać ciekawe artykuły. Zastosowałam się do tej rady i...
 
Czy wiecie, że błazenki są obupłciowe i mogą zmienić płeć w zależności od potrzeb?
Jeśli samica błazenka zdechnie, samiec będzie kopulował z potomstwem, które w tej sytuacji przyjmuje funkcję samicy? Spodobała mi się bardzo ta ciekawostka, ale później przypomniałam sobie pewien film familijny, który zawsze uważałam za bardzo ładny, mądry i zabawny zarazem. Ten film to "Gdzie jest Nemo?".
 
Patrząc przez pryzmat wiedzy na temat życia błazenków, nie jest to opowieść o ojcu, który w imię miłości rozpaczliwie stara się odnaleźć jedynego syna. A przynajmniej nie w imię takiej miłości, o której zwykliśmy opowiadać dzieciom. Głównym bohaterem filmu jest pedofil! 
Do tego jeszcze ta biedna, Dory, naiwna i niewinna, chora psychicznie rybka, której życie wisi na włosku, bo oto została wciągnięta w paskudną, pełną niebezpieczeństw intrygę. Co tylko dowodzi egoizmu i okrucieństwa Marlina, który zamiast otoczyć ją należytą opieką, umieścić bezpiecznie w Głębinowym Zakładzie dla Ryb Mentalnie Uszkodzonych, ciągnie ją ze sobą przez cały Pacyfik. 
I po co?
Tylko po to, żeby sobie po*uchać. 
 
A może to wszystko jest aktem zemsty? Może umysłowo chora Dory nieświadomie doprowadziła do śmierci żony Marlina? Podczas filmu wielokrotnie wszak mogliśmy zaobserwować gafy i pomyłki wynikające z choroby Dory. Być może wcześniej upośledzona rybka opowiedziała rekinowi (czy co to za potwór pożarł żonę Marlina) o błazenkowej rodzinie żyjącej w ukwiale i pośrednio doprowadziła do zabójstwa?
Przez kilka lat ojciec i syn zaplatali intrygę mającą doprowadzić do jak najboleśniejszej śmierci Dory. Upozorowane porwanie, głodne kawałki o wartościach rodzinnych, kilka łapówek tu i ówdzie - wszystko po to, aby dokonać zbrodni doskonałej.

Włos stanął mi na głowie, zaczęłam bliżej przyglądać się wytwórni, która wypuściła ten film i moje oczy otworzyły się bardzo szeroko. 

To samo studio odpowiada za "Toy Story". 
Czy zastanawialiście się kiedyś, co się działo między drugą i trzecią częścią filmu? W międzyczasie wszak Andy dorasta, a powszechnie wiadomo, co robią dorastający chłopcy po zachodzie słońca. I to wszystko na oczach tych biednych zabawek! Nic dziwnego, że podświadomie dążyły do śmierci w spalarni. W trzeciej części spotykamy więc zabawki z ogromnym bagażem emocjonalnym. Te doświadczenia mogłyby zostać zawarte w odrębnym filmie: "Toy Story 2 1/2 - Andy has a new Woody". Dobrze, że choć to zostało oszczędzone naszym milusińskim i nie musieliśmy oglądać... no, właśnie. 

Kolejną "bajką" ze stajni tej samej wytwórni jest "Ratatouille". Rany boskie! Twórcy za nic mają przepisy sanitarne! Czy oni nie wiedzą, że to właśnie szczury wywołały epidemię czarnej śmierci w czternastym wieku?! Szczurze ogony są nasączone strychniną! Tyfus plamisty, wścieklizna, zapalenie wątroby - te wszystkie choroby przenoszą właśnie szczury, a twórcy tak beztrosko czynią ze szczura szefa kuchni we francuskiej restauracji!

Nie powiem już nic więcej, nie chcę rujnować dziecięcych wspomnień tym, którzy wychowali się na tych filmach. Ale pamiętajcie - umysły dzieci są bardziej podatne niż umysły dorosłych. Dlatego zanim zabierzecie dziecko do kina, przeczytajcie uważnie, o czym traktuje film, i zerknijcie do odpowiednich źródeł. Nie pozwólcie, aby podprogowe przekazy zatruwały kilkuletnie umysły najmłodszego pokolenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz