środa, 3 lipca 2013

Chrup!

No, to się człowiek nacieszył wakacjami. 
 
Jak pisałam w poniedziałek, w niedzielę zaliczyłam ostatnie egzaminy. Jeszcze czekamy na ich wyniki, ale można było już odtrąbić wakacje. W głowie roiły mi się wizje wolnych weekendów, już zaplanowałam jakiegoś grilla dla znajomych, jakiś wypad na rowery... Plany kwitły w mojej głowie niecałe 48 godzin.
 
Wczoraj rano pojechałam do pracy, zrobiłam sobie kawę, pokręciłam się... Ot, normalny dzień roboczy.Ciągle jeszcze nie miałam kiedy odespać po nauce, więc zmęczona ziewnęłam, przeciągnęłam się... i zastygłam w takiej pozycji. Moja szyja odmówiła posłuszeństwa, jakikolwiek ruch głową wywoływał ból przywołujący na język wszystkie kurwy świata. 
 
Nie ma rady - trzeba do lekarza. 
 
Siostra dowiozła mnie do Piaseczna, dotelepałam się do przychodni, w której jestem zarejestrowana. Przychodnia prywatna, więc liczyłam na to, że ktokolwiek tam mi pomoże. Zawsze byłam słaba z matmy, ale jeszcze nigdy nie przeliczyłam się aż tak bardzo. Jedynym lekarzem w całej przychodni był kardiolog, do którego zapisy skończyły się dwa miesiące wcześniej. Oprócz tego była jeszcze jedna pielęgniarka i trzy sympatyczne panie w rejestracji. Ze łzami bólu w oczach prosiłam o jakąkolwiek pomoc - dostałam radę, żeby ktoś zawiózł mnie do Konstancina. Na szczęście moi przyjaciele nie pracują w polskiej służbie zdrowia, więc bardzo szybko udało się znaleźć życzliwą duszę, która przewiozła mnie do STOCERa (nie wiem, kto mnie czyta, więc dla ochrony świadków i uczestników podróży przemilczę, jak udało nam się pokonać gąszcz remontowanych dróg jednokierunkowych). 
 
Po odbiciu się od klamki w prywatnej lecznicy w Piasecznie, w państwowym szpitalu ortopedycznym, z którym nie mam najlepszych wspomnień, byłam przygotowana na najgorsze. 
 
A tu - niespodzianka! Nie wiem, czy w ciągu ostatnich dwóch lat administracja szpitala przeszła jakieś diametralne zmiany, czy po prostu miałam szczęście, ale w ciągu godziny od rejestracji byłam już w domu, po prześwietleniu, badaniu i wykupieniu w aptece leków i kołnierza. 
 
Może nie powiem jeszcze, że kocham polską służbę zdrowia, ale na pewno powiem: dziękuję za dobrze wykonaną pracę. 
 
Co teraz? Teraz dwa tygodnie z usztywnioną szyją, co już drugiego dnia mnie wkurza - kołnierz jest diablo niewygodny. Ale nie ma tego złego - mogę odpocząć po sesji. 
A propos - w czasie, kiedy pisałam te słowa, dostałam informację o dwóch z trzech brakujących ocen w moim indeksie. Ból się opłacił, nie mam w indeksie nic poniżej 5.
Wyniki bardzo mnie cieszą, ale jeśli ceną udanej sesji są później dwa tygodnie usztywnienia, to ja jednak w przyszłym roku poproszę o parę czwórek.


PS. Jeśli w tekście jest jakaś niezborność - zwalam to na leki. Pan doktor powiedział, że proszki mogą mnie nieco ogłupiać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz