wtorek, 26 marca 2019

Medialna menopauza

[Postprawda (ang. post-truth) – sytuacja, w której fakty są mniej istotne w kształtowaniu opinii publicznej niż odwołania do emocji i osobistych przekonań. Postprawda to specyficzny stan życia społeczno-politycznego i intelektualnego w wysoko rozwiniętych krajach demokratycznych, który został wykreowany przez media oraz osoby pełniące ważne funkcje publiczne, głównie polityków; efekt rozprzestrzeniania się populizmu, który wypaczył pierwotny sens uprawiania polityki w krajach demokracji parlamentarnej, ponieważ wykorzenił z życia publicznego walkę na argumenty, idee i możliwe do zrealizowania pomysły, a w to miejsce wprowadził grę na emocjach i tanią sensację. W epoce postprawdy podstawowe wartości, tj. prawda w mediach i życiu publicznym, zagrożone są z powodu cynizmu i skrajnego załamania wszelkich cenionych niegdyś wartości, np.: prawdy, uczciwości i rzetelności dziennikarskiej].

Lubię zerkać za ocean. Z kilku powodów. Po pierwsze, upatruję w kulturze i polityce amerykańskiej trendów, które promieniują na cały świat, warto więc trzymać ucho blisko źródła. Po drugie, amerykańska polityka to szambo zbliżone do naszego, więc czuję niejaką satysfakcję, że nie tylko u nas dzieją się kuriozalne rzeczy, a dystans geograficzny pozwala mi na dozę rozbawienia, którą pewnie fundowaliby mi i nasi, gdyby jednak te kurioza nie dotykały mnie osobiście. Wreszcie po trzecie, Ameryka po prostu mnie fascynuje i chciałabym ją kiedyś zwiedzić. 

I właśnie za oceanem rozgrywa się obecnie medialna melodrama, doprawiona prawem. Chodzi mi konkretnie o sprawę rzekomej napaści. 
Jussie Smollett, grający drugoplanową rolę w serialu "Imperium", złożył na policji doniesienie o napaści na tle rasistowskim i homofobicznym. Zeznał, że napaści dokonało dwóch mężczyzn, którzy pobili go, oblali go nieznaną substancją i założyli mu pętlę na szyję, wykrzykując przy tym "Witamy w kraju MAGA*!". Media obiegło tsunami komentarzy o tym, jak Ameryka w epoce Trumpa stała się na powrót rasistowskim krajem, niebezpiecznym dla każdego o odmiennej barwie skóry. 

Dwa tygodnie później narracja wykonała obrót o 180 stopni. Śledztwo chicagowskiej policji doprowadziło do ujęcia dwóch podejrzanych czarnoskórych (!) mężczyzn, z których jeden był osobistym trenerem Smolletta, a drugi statystą w "Imperium". Zatrzymani zeznali, że Smollett zapłacił im za sfingowanie napadu. Media zaczęły prześcigać się w wyszukanych wyzwiskach pod adresem Smolletta. Nazywano go karierowiczem, oportunistą usiłującym zaistnieć na fali nasilających się aktów rasizmu. Pojawiły się dodatkowe zarzuty o narkomanię i problemy natury psychicznej. Smollett został aresztowany pod zarzutem składania fałszywych zeznań. 

Minęło półtora miesiąca i sąd oddalił stawiane aktorowi zarzuty. Media się zesrały i nie mają już pomysłu, co z tym fantem zrobić. Jednocześnie nie chcą odpuścić tematu, więc w chwili, kiedy piszę te słowa, dziesiątki reporterów i publicystów przed setkami kamer jąkają się, usiłując sklecić trzymający się kupy komentarz w sprawie. 

I tak oto medialny młynek kręci się i miele wszystkich bohaterów skandaliku, który de facto nie ma najmniejszego znaczenia. Z tej dziennikarskiej zawieruchy nie wynika kompletnie nic. 

Opisuję to wszystko, ponieważ trudno o bardziej jaskrawy przykład klątwy współczesności, jaką jest postprawda. 
Postprawda. 
Cóż to jest za kuriozalne słowo. Ksiądz Tischner pisał, że istnieją trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda. A tu proszę. Mamy czwartą kategorię. Choć myślę, że spokojnie możemy postawić znak równości między postprawdą i gówno prawdą. 

Chyba przegapiłam moment, w który fakty ustąpiły pola emocjom. Bo że rzetelność ustąpiła pola prędkości, to wiadomo od dawna. Ale dlaczego teraz uczucia liczą się bardziej od prawdy? Czy media już całkowicie zarzuciły rolę edukacyjną i stały się rozrywką? 

Kilkakrotnie pisałam już o jazgocie medialnym, z którego nie wynika nic dobrego. Naprawdę marzy mi się źródło dziennikarskie, które nie zawraca sobie głowy pierdołami i skupia się na rzeczach naprawdę istotnych, przygotowujące materiały niespiesznie, za to rzetelnie. Naprawdę, wszystkim nam wyszłoby na zdrowie, gdybyśmy przy każdej aferze i aferce skupiali się tylko na przyczynach i skutkach, bez czytania i słuchania w międzyczasie o każdym zainteresowanym, który uniósł pośladek i wypuścił dwupierdzian wodoru w orientacyjnym kierunku sprawy. 

Jasne, że na bieżąco nieraz trudno oddzielić ziarna od plew, sprawy ważne od nieważnych. Afera Watergate przyniosła Amerykanom kryzys konstytucyjny, a przecież zaczęło się od tego, że pięciu gości trochę za głośno kręciło się po hotelowym pokoju. Moja życiowa bohaterka Marie Colvin powiedziała kiedyś, że rolą dziennikarza jest spisanie luźnego szkicu historii i miała w tym dużo racji. Zadaniem mediów jest relacjonować rzeczywistość, rolą historii jest decydować o tym, co w tej rzeczywistości było faktycznie istotne. Mimo wszystko jednak psim obowiązkiem każdego dziennikarza jest też ważenie istoty każdej informacji. Dlatego do reporterskiej zasady 5W (zasada pięciu pytań, na które należy odpowiedzieć przygotowując materiał: what? who? when? where? i why? czyli co się stało, kto to zrobił, kiedy to się stało, gdzie to się stało i dlaczego to się stało) dodałabym jeszcze jedno W - what for? Po co o tym piszę? 

Oczywiście mam świadomość, że laicki komentarz na średnio poczytnym blogu nie zawróci kijem Wisły. News to klikalność, klikalność to pieniądze, a media to biznes jak każdy inny. Ale spróbujmy pamiętać, że to od nas jako odbiorców zależy, co będziemy czytać i w co będziemy klikać. Niech więc dziennikarze mają swoje 5W, a my miejmy swoje 2D: Do I need this? Czy tego potrzebuję? Do I have the time for this? Czy mam na to czas? Jeśli odpowiedź na 2D będzie brzmiała "nie i nie", dajmy sobie spokój. A jeśli wystarczająco wiele osób zada sobie takie pytania i nie będzie klikać w kolejny komentarz do kolejnego komentarza Krystyny Pawłowicz na temat komentarza Grzegorza Schetyny na temat komentarza Jarosława Kaczyńskiego, może pewnego pięknego dnia media przestaną tak zapamiętale komentować. Może wtedy skończy się ta medialna menopauza i media nie będą musiały zmieniać narracji co 15 minut. 

Zostawiam Was z Grześkiem Turnauem, który to wszystko, co tu wypisałam, pięknie zebrał w jednej zwrotce, jak to tylko poeta potrafi:

Nim napiszesz wiersz 
pomyśl i zważ 
jak dalece słuszny to krok 
i czy naprawdę masz czas 
żeby pisać wiersz 
żeby pisać wiersz 

Może raczej wstań 
może lepiej leż 
literatura jest piękna i bez 
podobnie jak ten 
dogasający już dzień 
i gęstniejący już mrok...


* MAGA - Make America Great Again - slogan wyborczy Donalda Trumpa, podchwycony przez niektóre środowiska ksenofobiczne. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz