Chyba powinnam opatrywać szufladowe wpisy datą... Dzisiejszy tekst powstał 27 maja 2010.
Nuda w pracy. Nuda straszna. Z tych
nudów napadła mnie refleksja. Zaczęło się od tego, że
przekazałam koleżance złą wiadomość. Jej pierwszą reakcją
było hasło "Żartujesz?!". Co to za pytanie?
„- Mój siedemnastoletni pies
zachorował i musieliśmy go uśpić”.
- Żartujesz?!”.
Nie, jakkolwiek by to zabawne nie było
– nie żartuję.
Zastanowiłam się nad bezsensem
takiego zapytania i stworzyłam całą listę rzeczy, które są tak
bezsensowne, że aż fascynujące:
Ruchomy chodnik na lotnisku. No, fajna,
wygodna rzecz. Tylko dlaczego zwykle jest tak pośrodku niczego?
Zaczyna się ni stąd ni zowąd i tak samo się kończy. Nie dowozi
ludzi do punktu odpraw, nie dowozi do żadnego konkretnego punktu. Po
prostu – idziesz środkiem hali odlotów i bam! Ruchomy chodnik. 15
metrów jazdy donikąd i koniec wycieczki.
Absolutnie fascynujące w swej
kompletnej bezużyteczności.
A jak już jesteśmy przy samolotach,
czemu po wylądowaniu pilot mówi: „Witamy na lotnisku Okęcie w
Warszawie”. Jak ktoś, kto przyleciał tu razem ze mną może mnie
witać?
Z rzeczy innych:
Zapachowy papier toaletowy. To dopiero
oksymoron! Kiedy używam papieru w sposób, jakiego mnie mamusia
nauczyła – nawet najmocniejszy cytrynowy, rumiankowy czy lawendowy
zapach nie ma ŻADNYCH szans! Więc jaki sens przepłacać?
Opakowania fabryczne. Na przykład
folijki na płytach CD i DVD. Nie umiem ich otworzyć bez użycia
zębów i/lub paznokci. Kiedyś przy tych folijkach były takie
paseczki, jak są przy papierosach – ciągnęło się i paseczek folii
się odrywał. Co było złego w tym paseczku, że trzeba było je
zlikwidować i wprowadzić opakowania tak szczelne, że doprowadzają
klientów do szewskiej pasji? Kolejny przykład: nożyczki. Ostatnio
kupowałam nożyczki. Były zapakowane w tak gruby plastik, że
potrzebowałam nożyczek, żeby go rozciąć. Głupia sprawa, ale…
czym rozcięłabym ten plastik, gdybym kupowała pierwsze nożyczki w
życiu? Czy nożyczki naprawdę potrzebują takiej warstwy ochronnej?
A z drugiej strony żarówki sprzedaje się w cieniutkich
kartonikach. No pewnie. W końcu co się może stać z taką żarówką?
I jeszcze jedno hasło: „Jestem
dumny, że jestem Polakiem”. Serio? A jaka jest twoja zasługa w
tym, że urodziłeś się akurat na tej szerokości geograficznej? To
nie talent. To nie osiągnięcie. To genetyczny przypadek! Dla mnie
duma jest zarezerwowana dla rzeczy, które osiągnęłam
samodzielnie. Gdyby moja matka była Niemką, ojciec Włochem, babcia
Angielką, a dziadek Chińczykiem – wtedy urodzenie się Polką
byłoby faktycznie wyczynem! Jestem zadowolona, że jestem Polką.
Jestem szczęśliwa, że tu się urodziłam. Ale nie – nie mam
powodów do dumy z tego powodu.
Chyba zacznę kolekcjonować takie
rzeczy. A nuż ktoś mi to kiedyś wytłumaczy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz