poniedziałek, 17 czerwca 2013

Raz, dwa, trzy, próba życzliwości

Jasna cholera, no nie umiem! Za diabła nie dam rady, nawet nie bardzo mi się chce!
Sorry, Piklu, taka jest prawda. Wsadź sobie tę całą życzliwość w cztery litery.
 
Jakiś czas temu wspominałam o koleżance, która próbuje mnie zrewolucjonizować. Za jej namową odstawiłam mięso i pilne śledzenie wszystkich bieżących informacji. Miało mi to pomóc odzyskać szeroko pojęte dobre samopoczucie. Faktycznie, fizycznie czuję się dobrze. Dieta niskoinformacyjna przyczyniła się co prawda do osłabienia bloga - nie bardzo mam o czym pisać - ale w ogólnym rozrachunku lepiej mi się śpi. Kolejnym Piklowym Planem Modernizacji Karli było nastawienie mnie życzliwie do świata. Usiłowała wmówić mi, że poczynione dobro wraca do człowieka.
 
Gówno prawda.
 
Ludzie są bezmyślni, bezrefleksyjni, a wszystko, co dobrego spotka ich ze strony otoczenia, traktują jako naturalny stan rzeczy. W skrajnych przypadkach potrafią człowieka opierdolić, że zrobił dobrze, a mógł lepiej. Niektórym najwyraźniej wiele wysiłku sprawia wyjrzenie poza czubek własnego nosa. Przykład? Prosze uprzejmie, świeżutki, bo wczorajszy.
 
Akcja Wysypisko Książek. Stoimy na Rynku, z wielkim uśmiechem na ustach objaśniamy kolejnym zainteresowanym, że Wysypisko to miejsce, gdzie można przynieść niepotrzebne książki, ale też można je sobie wziąć, że akcja ma na celu wprawienie książki w ruch. Tak, proszę pani, to wszystko za darmo, nie, proszę pana, nie jesteśmy antykwariatem. W większości przypadków reakcje są pozytywne, ale raz na jakiś czas pojawia się malkontent, którego szpila przebija na wylot.
 
"Co wy tu za śmiecie wywalacie? Dalibyście coś ciekawego, a nie takie szmaty!"
"Wywalamy" to, co przyniosą nam ludzie, szanowny panie. Shit in, shit out, jak mówią Amerykanie.
 
"A dlaczego ja nic, kurwa, nie wiedziałem, że tu dzisiaj będziecie? Po cholerę coś takiego robić, jak się nawet o tym, kurwa, ludziom nie mówi? Co ja, kurwa, szklaną kulę mam?"
Ogłaszamy się w Internecie i, kurwa, pocztą pantoflową, bo nie stać nas, kurwa, na oplakatowanie miasta i wykupowanie powierzchni w gazecie. Kurwa.
 
"Za darmo, jaaaasne. Którą księgarnię reklamujecie?"
Nie księgarnię, szanowna pani, tylko salon masażu erotycznego "Gryź i ciągnij". Mamy takie branie, że rozdajemy klientom książki, żeby się nie nudzili w poczekalni.
 
Jasne, rozumiem, w dzisiejszych czasach wszyscy wiemy, że w życiu za darmo można dostać najwyżej łomot. Dlatego godzę się na nieufność, ale nie godzę się na malkontenctwo i inwektywy. Daruję sobie już truizmy typu: "Skoro nie podoba się to, co robię, spróbuj zrobić lepiej, zamiast tylko krytykować". A już zupełnie nie chce mi się nawet wspominać o ostracyzmie, jaki spotyka ludzi pokroju Jurka Owsiaka, bo to już zupełnie inny poziom ludzkiej perfidii.
 
Z drugiej strony, ludziom chyba zaczyna brakować zwykłej życzliwości, może o tym świadczyć wysyp "wzruszających" filmików, jak to człowiek pomaga drugiemu. Wpiszcie w YouTube hasło "faith in humanity restored", przeczytacie komentarze o tym, jak wielki jest człowiek, który powstrzymał swojego pijanego w sztok kolegę, usiłującego wsiąść za kierownicę. Inni gotowi są (w komentarzach, oczywiście) przyznać medal komuś, kto przeprowadził staruszkę przez ulicę.
 
Serio, ludzie? Naprawdę tak bardzo skamienieliśmy, że tak proste gesty wywołują aplauz? A skoro przyklaskujecie ludziom, których na te gesty stać, spróbujcie sobie przypomnieć, kiedy sami zrobiliście coś bezinteresownie dla drugiego człowieka. Nie uwierzycie, ale gdybyśmy tak wszyscy razem się zawzięli i zaczęli patrzeć na drugiego człowieka jak na osobę, a nie na wilka czy barana, dość szybko zlikwidowalibyśmy cały ten nihilim, cynizm i sarkazm (co - trzymając się słów Woody'ego Allena - pozostawiłoby na świecie tylko orgazm. Jestem za).
 
Wracając do Ciebie, Piklu, podejmowane przez Ciebie próby ulepszenia Karli są ze sobą sprzeczne. Z jednej strony próbujesz sprawić, że będę patrzeć na siebie życzliwym okiem, z drugiej strony wymagasz życzliwości wobec innych. Albo rybki, albo akwarium, Mała. Mogę być dobra dla siebie i nie przejmować się chamami i debilami wokół siebie, albo mogę być dobra dla nich, kosztem swojej wątroby.
 
George Carlin powiedział kiedyś, że w duszy każdego cynika żyje bardzo rozczarowany idealista. Jak zawsze trafiłeś w punkt, Wielki G.
 
 
PS. Przed opublikowaniem tego tekstu, pokazałam go Piklowi. Niechętnie przyznała mi trochę racji.
Zgryźliwi vs. Życzliwi - 1:0.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz