wtorek, 10 kwietnia 2012

3, 2, 1

Poświąteczny wtorek. Próbuję wyjść z przeziębienia, które przypałętało się do mnie w czasie wielkanocnego wypadu w Polskę, więc zrobiłam sobie wagary z pracy. Zaczęłam żałować tej decyzji piętnaście minut po włączeniu telewizora - zapomniałam, że dzisiaj dziesiąty kwietnia. Cicha nadzieja na spędzenie dnia pod kocem, przed telewizorem, podjadając resztki ze Świąt uleciała z gwizdem. Rzadko jestem w stanie tolerować to, co podaje telewizja, ale dziś padnie chyba rekord. Na szczęście nie jestem przywiązana do telepudełka, więc bez poczucia straty zabarykadowałam się w sypialni z kawą, chusteczkami i laptopem. Po dwugodzinnej drzemce i półgodzinnym szwendaniu się po internecie przypomniałam sobie, że chorowanie jest nudne. Owszem, zazwyczaj człowiek się wysypia, może się z czystym sumieniem porozpieszczać kulinarnie i nadrobić zaległości książkowo-filmowe. Mój problem polega na tym, że po świątecznej przerwie jestem wyspana i porozpieszczana kulinarnie, a zaległości książkowych i filmowych nie mam. 
Co by tu...? 
K i Z, ważne osoby w moim życiu, namawiają mnie do założenia bloga, ale ja nie wiem, o czym miałby traktować. Parafrazując Nosowską, blog musi posiadać treść. Piszę od czasu do czasu różne rzeczy, ale to moje grafomaństwo nie ma żadnego charakteru, za każdym razem wpada mi inny temat. Mogłabym pisać o kinie właśnie, bo to mój konik, ale z racji własnego założenia, że krytyka jest zawsze subiektywna i nie należy się kierować cudzymi opiniami w budowaniu własnego gustu, pisząc o kinie byłabym hipokrytką. Mogłabym pisać o polityce, ale to temat męczący i denerwujący. Mogłabym pisać o tym, jak śmiesznie pracuje się w korporacji, ale takie rzeczy ponoć mogą nieść skutki uboczne w postaci wypowiedzenia. Na poezji się nie znam, zdjęć robić nie umiem, dzieci nie mam, nie nadążam za modą, w tyle mam hipsterów i Grycanki, a moje porady kulinarne wywołałyby interwencję dziennikarzy z TVN Uwaga. 
Chyba będę musiała próbować opisywać swoje rzeczywistości. 
No, to start.

1 komentarz:

  1. Pierwsze koty za płoty:)i bardzo dobrze.Zapewniam Cię,że Twoja rzeczywistość jest zdecydowanie ciekawsza od grycanek,polityki i kuchni.Trzymam kciuki Z.:)

    OdpowiedzUsuń