środa, 11 kwietnia 2012

Czyli do każdego posta musi być jeszcze tytuł, tak?

Po powrocie do pracy zastałam na biurku dwa pudełka ptasiego mleczka, sękacz i paczkę paluszków. To było bardzo miłe. Co oczywiście nie zmienia faktu, że po kilku dniach spokoju, śmiechu i dialogów oderwanych z impetem wyrżnęłam o rzeczywistość. Cóż było robić - in kawa veritas, parujący kubek w garść i do boju. Odpuściłam sobie tradycyjną poranną prasówkę, bo wszystko, co mają dziś do powiedzenia media to historie z wczorajszych rocznic. Nie wiem, ile tak można o jednym wciąż i wciąż. O dwóch właściwie, bo między wierszami od czasu do czasu przeciśnie się jeszcze pionierka w pchnięciu dzieckiem o próg Katarzyna W. Obu tych tematów mam dość, a nie wiem, co musiałoby się wydarzyć, żeby nasze media podjęły jakikolwiek inny.
 
Od pewnego czasu mam wrażenie, że trwa jakaś niepisana konkurencja polegająca na tym, kto najbardziej wyeksploatuje dany temat. Co jeszcze można powiedzieć? Ilu jeszcze zwrotów w śledztwie będziemy świadkami? Gdybym była bardziej podejrzliwa doszłabym do wniosku, że istnieje umowa między rządem i mediami, na mocy której czwarta władza zagłusza pierdołami to, co czynią pierwsza z drugą. Że może cała ta historia z Madzią jest rozpompowywana do olbrzymich rozmiarów, żeby ludzi zająć czymś innym niż reformy emerytur. Że pokazuje się grupkę tych najbardziej oszołomionych, domagających się zbawienia od Jarosława, żeby pokazać, jak straszna jest alternatywa od Donalda T., który - jak zaczynam się przekonywać - ma coraz gorsze pomysły na reperowanie tego naszego okólnika.
Takie paranoidalne teorie są za poważne na mój rozumek, dlatego wolę zwyczajnie trzymać się z daleka i szukać prostszych rozrywek.
Na przykład pójść do kina na "Igrzyska śmierci". Albo "Titanica 3D". 

1 komentarz:

  1. No tak to niestety wygląda... polecam "throw away Your television" jak nucili RHCP i czekam na następny wpis

    OdpowiedzUsuń